sobota, 29 grudnia 2012

Icod de los Vinos





Witajcie! Wiem, wiem, że ogromne zaległości ale nie mam tu internetu. Dzisiaj trochę nie w kolejności, ale tylko dak mogę dodać wpis. Pozdrawiam, może uda mi się trochę podkradać internet :)!

Dzisiaj postanowiłam się wybrać do miejscowości położonej najbliżej mojego obecnego miejsca zamieszkania – Icod de los Vinos. W przewodniku Lonely Planet nie było za dużo dobrego o tym miasteczku, ale nie jest wcale tak źle.

Najważniejszym punktem turystycznym tego miasteczka jest drago tree – najstarsza dracena na świecie, która ma podobno ponad 1000 lat. Aby się do niego dostać i obejrzeć z bliska, należy zakupić bilet: dorośli 4euro/dzieci 2.5 euro. Ja zrezygnowałam z tej przyjemności, zwłaszcza, że drzewo świetnie widać z Plaza San Marcos – bardzo przyjemnego parku, na którym znajduje się mały, przyjemny plac zabaw.


Następnie udaliśmy się z Marcelem na spacer po mieście, wszędzie w megafonów rozbrzmiewały okropne popowe, świąteczne hity. Na szczęście Marcel wkrótce usnął, a ja udałam się do biblioteki na darmowy internet.

Później udaliśmy się na plażę San Marcos, wybrałam się na piechotę, bo droga była w dół no i w połowie niemiła niespodzianka – droga zamknięta, ze względu na spadające kamienie. No to dawaj pod górę z Marcelem w nosidle, pchając wózek. Umierając ze zmęczenia ;) zatrzymałam jakiś samochód, żeby dowiedzieć się czy na plażę można dojść jakąś inną drogą. Pan próbował coś tłumaczyć, a że ni słowa po angielsku nie umiał, a ja chyba kiepsko wyglądałam,  pan chwycił nasz wózek, wsadził do samochodu i zawiózł nas na tą plażę. Plaża malutka, w połowie zamknięta ze względu na duże fale, ale znalazł się mały placyk zabaw i Marcel miał frajdę, a widoki też były super.

  

No i na koniec znaleźliśmy super figloraj Indian Park– niedaleko stacji autobusowej (za którą również znajduje się mały placyk zabaw) . Naprawdę świetne miejsce, bardzo przyjazne dzieciom, przemiła właścicielka, a koszt to tylko 2 euro za godzinę. Czynne codziennie od 9 – 13 i 15:30 – 19. Dzieci powyżej 2 roku życia można zostawić i pani się nimi zaopiekuje.

Adres: Indian Park, Calle de Infanta Isabel no 1, Icod de los Vinos

Po powrocie do domu Marcel padł, a ja odpoczywam :). Pozdrawiamy!!!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Barcelona z dzieckiem...



… jest fajna. Zwłaszcza, jeśli mieszkasz u kogoś kto ma malucha w podobnym wieku.

My mieliśmy przyjemność pomieszkać przez 3 dni u Eleny i jej córeczki Barbory. Barbora  w grudniu skończyła roczek i jest dzieckiem-aniołkiem – ładnie je, śpi całą noc, sama sobie siedzi na podłodze, bawi się i gaworzy, a na dodatek jest wiecznie uśmiechnięta. Ja nigdy nie widziałam, żeby Marcel chociaż jedną godzinę zachowywał się tak jak ona cały czas :).


Naszego drugiego dnia poszliśmy na główną turystyczną ulicę Barcelony – La Ramblę, no i ja, oczywiście nie mogłam ominąć wspaniałego targu La Boqueria. Zjedliśmy tam sobie pyszne owoce morza i chłonęliśmy atmosferę dnia targowego.





Następnie pospacerowaliśmy sobie trochę po okolicznych uliczkach, wypiliśmy butelkę cydru i posiedzieliśmy na placu zabaw.


Później udaliśmy się do Baby Deli Barcelona – miałam nadzieję, że będzie podobnie jak w Peek a Boo, ale niestety się rozczarowaliśmy – niby to miała być kawiarnia, a tak naprawdę to głównie sklep, są też tam różne warsztaty i kącik dla dziecka, z tym, że dziecko wchodząc do tego sklepu głupieje – w kąciku dla niego przygotowane kredki i papier + kilka zabawek, a na około pełno przepięknych zabawek, których nie może dotykać. Ogólnie nie polecam, chyba, że na zakupy, bo rzeczywiście fajne rzeczy tam mieli.




Stamtąd udaliśmy się do Happy Parc Barcelona – to taki zwykły figloraj, Marcel był zachwycony a my sobie trochę odpoczęliśmy.


I tak zakończył się nasz kolejny dzień w Barcelonie. Wieczorem padliśmy z nóg, bo trochę się nałaziliśmy.




czwartek, 13 grudnia 2012

Łódź - Poznań - Barcelona

Stało się! Wyruszyliśmy w naszą podróż!!! 

Wczoraj ruszyliśmy z Łodzi do Poznania, w Poznaniu surfowaliśmy z przemiłą Rodziną, a dzisiaj już jesteśmy w Barcelonie!!!

Podróż minęła bez żadnych problemów, Mały nawet spał godzinę w samolocie, a ja razem z nim. Na lotnisku powitało na 15 stopni i piękne palmy :).

Z naszą hostką umówieni byliśmy na 19, wylądowaliśmy o 14 i coś przez ten czas musieliśmy ze sobą zrobić, a na zwiedzanie nie mieliśmy już dzisiaj sił. Przed przyjazdem do Barcelony, przygotowałam się i znalazłam pełno miejsc dla rodzin z dziećmi i dzisiaj jedno takie miejsce odwiedziliśmy. Nazywa się Peek a Boo i jest absolutnie warte odwiedzenia.
Od rana (9-16) mają tam żłobek, a od 16 taki figloraj. Zorganizowane mają tam wszystko super, jest oddzielna sala ze zjeżdżalnią, sala do malowania, rysowania, stanowiska do budowania z klocków lego, a także czytelnia. Można sobie zjeść coś smacznego, napić się kawy, wina bądź świeżo wyciskanego soku, a także zakupić gry i książki. Obsługa jest miła, a wstęp kosztuje 9 euro. Bardzo miło spędziliśmy tam czas i szczerze polecamy to miejsce.
Pod spodem trochę zdjęć, a ja idę spać, bo padam z nóg.








środa, 5 grudnia 2012

Kilka faktów na temat Teneryfy

Teneryfa nigdy nie jawiła mi się jako atrakcyjny cel podróży - ot, ciepła wyspa należąca do Hiszpanii, królestwo Niemców i Anglików. Jednak, gdy pojawiła się okazja wyjazdu, a zwłaszcza ucieczki od zimna nie omieszkałam skorzystać i dałam Teneryfie szansę :). Kupiłam sobie przewodnik Lonely Planet, zaczęłam czytać, i... wygląda na to, że jak komuś zależy na czymś więcej niż wylegiwaniu się na plaży i piciu do białego rana, to na Teneryfie również się odnajdzie. Zwłaszcza zimą - nie ma takiego tłumu ani upału - będziemy mieć 18-20 stopni, czyli idealnie.

(http://www.deisidro.com/lugares/canarias/tenerife.htm)

Teneryfa jest największą i najbardziej zaludnioną wyspą archipelagu Wysp Kanaryjskich. Znajdują się na niej dwa lotniska - Reina Sofia (południe) i Los Rodeos (północ). My lądujemy na Los Rodeos.
*Odnośnie biletów: Lecimy Ryanairem, przez Barcelonę z Poznania. W Barcelonie zatrzymujemy się na 3 dnia, a za bilety (ja + Maluch), łącznie z bagażem rejestrowanym 15kg, zapłaciliśmy: 520zł (w jedną stronę). Z tego co sprawdzałam, są dostępne loty bezpośrednie z Warszawy, ale koszt to ok. 1500 zł za jedną osobę we dwie strony.

Teneryfa jest bardzo interesującą wyspą ze względu na ciekawy panujący na niej klimat: dzieli się na dwie strefy klimatyczne. Na północy jest wilgotno, bogata szata roślinna, znajdują się również winnice, a na południu jest sucho, gorąco i kamieniście. My będziemy na północy wyspy.

Na Teneryfie znajduje się jeden Park Narodowy - Parque Nacional del Teide z najwyższym szczytem Hiszpanii, masywem wulkanicznym Teide - 3178 m.n.p.m. Znajduje się tam wiele szlaków turystycznych, mam nadzieję, że niektóre będą odpowiednie dla mnie i Berbecia.

(http://www.travel-visit-places.com/)


Ogromną atrakcją wyspy jest karnawał odbywający się w lutym, na którym już mnie prawdopodobnie nie będzie, ale podobno ustępuje on tylko karnawałowi w Rio!

(http://teneriferenting.com)
W wodach przybrzeżnych żyje ok. 400 gatunków ryb, w tym delfiny, wieloryby i żółwie morskie! Jak ja bym chciała zobaczyć delfina!
(pl.123rf.com/photo_8490084)
Z tego co przeczytałam, na pewno nie będziemy się nudzić. Dużo rezerwatów i miejsc do zwiedzania, mam też nadzieję, że mają porządne place zabaw! :)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Projekt Teneryfa

(lonelyplanet.com)

Za dwa tygodnie wyjeżdżam z moim półtorarocznym Synkiem na 5 tygodni (a może dłużej?:) na Teneryfę. A stało się to tak:

Pewnego dnia wstałam z łóżka i stwierdziłam: o nie, nie spędzę kolejnej zimy w tym zimnie. A że u mnie niedaleko od myślenia do działania, więc czym prędzej napisałam zapytanie na forum na couchsurfing.org na Family Welcome Group - czy ktoś ma jakiś pomysł, jak spędzić zimę w ciepłych krajach i nie wydać na to fortuny.

Pojawiły się ciekawe propozycje - dostałam zaproszenie do Stambułu (ale tam niewiele cieplej), Holandii (zupełnie zimno) oraz pojawił się ciekawy wpis młodej matki z Filipin. Reena napisała mi o dwóch ciekawych stronach - workaway.info oraz helpx.net - obydwie te strony zrzeszają ludzi z całego świata, którzy w zamian za wykonaną pracę oferują wikt i opierunek. 

Zaczęłam przeglądać profile ludzi, pisać maile i czekać czekać czekać na odpowiedzi. Nie zawiodłam się: tym razem również dostałam wiele ciekawych propozycji (m.in. Włochy, Portugalia, Turcja oraz Francja) ale ciągle szukałam miejsca gdzie będzie ciepło. I... udało się!!! Rodzina z dwójką dzieci z Teneryfy zaprosiła mnie na 4 tygodnie do siebie na farmę organiczną. W związku z tym, że będę z moim Maluchem i nie będę mogła zapracować sobie wystarczających godzin na nocleg, umówiliśmy się, że zapłacę im za ten miesiąc niewielką kwotę i będę zobowiązana do przepracowania 15 godzin (ok pół godziny dziennie). Niewiele się zastanawiałam i szybko się zdecydowałam, moje marzenie się ziszcza!!! :).

Niestety, bilety na koniec grudnia były baaaaardzo drogie, musiałam więc zakupić bilety na 16 grudnia. Nocleg na pierwszy tydzień znalazłam przez niezawodny couchsurfing - będę mieszkała w Puerto de la Cruz u Niemiaszka Naturysty, będzie ciekawie :))).

Odliczam już dni i po prostu nie mogę się doczekać wyjazdu. Na razie troszkę się zaczęłam pakować i robię listę, czym powinnam się zająć przed wyjazdem.

Przewodnik kupiony, a nóżki same w miejscu przebierają.

Lecimy przez Barcelonę, w której zatrzymujemy się na 3 dni, więc spodziewajcie się relacji również stamtąd!!!