poniedziałek, 30 maja 2016

Z wizytą w Atenach

W Niemczech przedszkola są zamykane kilka razy do roku na 1-2 dni (oczywiście oprócz ferii, wakacji, świat i ustawowych dni wolnych). Te dodatkowe dni wolne są przeznaczone na spotkania zawodowe, szkolenia bądź zebrania. Gdy ktoś nie ma możliwości zająć się dziećmi w czasie gdy przedszkole jest zamknięte, opieka zastępcza w innej placówce może zostać zorganizowana. Wiadomo jednak, że mało kto z tego korzysta, gdyż z takim rozwiązaniem wiąże się ogromny stres dla dziecka. My te dodatkowe dni zawsze staramy się traktować jak dodatkowe wakacje :). Tak było też i tym razem. Wiedziałam, że w lutym nasza placówka będzie zamknięta przez 2 dni, więc zamówiliśmy bilety do Grecji już w grudniu i nie mogliśmy doczekać się tej mini przerwy. Od grudnia ambitnie sprawdzałam codziennie temperaturę w Atenach, i cały czas miało być ciepło. I tak było! Pogoda podczas naszego pobytu była prześliczna, było cały czas ok 20 stopni, świeciło słońce i było naprawdę miło.





Jednak Ateny nas niestety nie zachwyciły. Nie chcę pisać, że to brzydkie miasto, bo byliśmy tam krótko, więc pewnie nie odwiedziliśmy wielu przyjemnych miejsc, ale pierwsze wrażenie jest dosyć negatywne. Widać, że nie przelewa się Grecji. Ateny są zaniedbane, dosyć brudne i tak jak w Rzymie jest dużo samochodów, tak w Atenach samochody zawładnęły miastem. Ja cały czas miałam duszę na ramieniu, czy Marcel nie wpadnie pod auto, bo nawet z najmniejszych uliczek zawsze wyjeżdżał ciąg samochodów, a na naszym zielonym świetle zawsze zdarzyły przejechać jeszcze ze 4 auta.

Niemniej jednak te niedogodności bardzo rekompensowali Grecy. Są oni po prostu przemili! I uwielbiają dzieci, na każdym kroku spotykaliśmy się z uśmiechem, zainteresowaniem, każdy coś tam do naszych dzieci mówił, głaskał je, a jak poszliśmy na targ, to co chwilę dostawali coś do jedzenia, a to truskawkę, a to pomarańczę. Po niezbyt miłych wspomnieniach z Czech, taka serdeczność była miłą odmianą.

Jeśli chodzi o miejsca, które odwiedziliśmy, to nie było ich tak wiele. Raczej chodziliśmy sobie po mieście i praktykowaliśmy bardzo powolną turystykę :).

Obowiązkowym punktem naszego zwiedzania był największy targ spożywczy w Atenach znajdujący się przy ulicy Athinas i serdecznie polecam bo warto. Atmosfera była super, wesoło, gwarno i pełno pysznego jedzenia. Wszyscy sprzedający zachwycali się naszymi dziećmi i co i rusz czymś ich częstowali :).








Jeśli chodzi o jedzenie w Atenach, to wbrew pozorom nie było łatwo znaleźć miejsce w którym można było smacznie i w przyzwoitych cenach zjeść. Szczerze mówiąc, byłam zaskoczona cenami, np ciastko do kawy to koszt 6.5 euro (w Berlinie średnio 3). Często w nowych miejscach wyszukuję polecane jadłodajnie wegetariańskie i prawie nigdy nie jestem rozczarowana. Tak było i tym razem, trafiliśmy do restauracji Avocado, gdzie zjedliśmy zdrowe, świeże i smaczne posiłki. Dzieci wybrały pizzę i również były zadowolone.


Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wyszukała jakiejś atrakcji, która by była przygotowana specjalnie dla dzieci. Odwiedziliśmy więc Hellenic Children's Museum. Przyjemne miejsce w któym dzieci mogą pobawić się w sklep, budowniczego, poczytać książki bądź pobawić się różnymi zabawkami, a rodzice w tym czasie odpocząć. Muzeum to znajduje się w dzielnicy Plaka, więc można połączyć zwiedzanie z wizytą w tym miejscu.



Co prawda samego Akropolu nie udało nam się odwiedzić ale byliśmy w Muzeum Akropolu. Muzeum zostało niedawno otworzone i wszystkie eksponaty są pięknie i interesująco zaprezentowane. Dla starszych dzieci, tak w wieku Marcela (4-5) lat Muzeum przygotowało mapkę z naklejkami i zabawą w poszukiwanie Ateny w różnych dziełach. Marcel bardzo zainteresował się tą zabawą i bardzo mu się podobało. Kolejną atrakcją dla dzieci był Akropol z lego. Nie można było się nim niestety bawić ale i obserwacja dostarczyła wiele frajdy. Polecam również restaurację znajdującą się w Muzeum, serwują tam zdrowe i smaczne dania.




Odwiedziliśmy również Ogrody Narodowe, gdzie spędziliśmy pół dnia. Jest tam bardzo przyjemnie i można sobie miło odpocząć wśród pięknej roślinności. Dzieciom bardzo podobało się mini zoo i sporej wielkości plac zabaw. Tam trochę zaskoczyło mnie to, że praktycznie każde dziecko miało opiekunkę mówiącą po angielsku, tak specjalnie, żeby już się dzieci od najmłodszych lat uczyły. W ogrodach tych znajduje się też sporo żółwi, które fajnie się obserwuje.







Podsumowując, to chociaż Ateny nie zachwyciły nas, to bardzo chcielibyśmy pojechać na wakacje do Grecji dzikiej, najlepiej na jakąś pustą wysepkę. Na szczęście wspomnienia mamy dobre, spędziliśmy razem czas i to jest dla nas jak zwykle najważniejsze :).

Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 12 maja 2016

Majówka na Ziemi Lubuskiej

Nasza niemiecka majówka rozpoczęła się kilka dni później niż ta w Polsce. Nie narzekam - wszędzie było puściusieńko i można było w spokoju delektować się naturą.





Na początku mieliśmy w planach jechać do Bawarii, ale po sprawdzeniu cen noclegów i porównaniu ich z naszym budżetem, zdecydowaliśmy się na urlop w Polsce. I nie żałujemy, bo było po prostu fantastycznie. Zatrzymaliśmy się w miłej agroturystyce, zupełnie na uboczu. Wokół nas były tylko lasy i jeziora. Naprawdę wypoczęliśmy (jak to można z dziećmi :)) i odkryliśmy przepiękne miejsca. Ziemia Lubuska jest mało znana, a szkoda, bo ma naprawdę wiele do zaoferowania.
Nasza agroturystyka znajdowała się niedaleko wsi Brody, gdzie znajduje się przepiękny zespół z pałacowy z XVII-XX. Pałac jest mocno zniszczony i nie można go zwiedzać ale cały zespół pałacowy z przylegającym parkiem jest przepiękny i robi ogromne wrażenie. Od razu zaczęłam sobie wyobrażać jak to musiało być w czasach świetności.







My trochę pojeździliśmy na rowerach, odwiedziliśmy Zieloną Górę i Park Mużakowski, który jest wpisany na listę dziedzictwa UNESCO.






Było naprawdę super, pogoda wymarzona, a ja kolejny raz przekonałam się, że dzieciom żadne place zabaw do szczęścia nie są potrzebne. Marcel na swoje kamienie i patyki to potrzebuje już oddzielnego pokoju. On po prostu kocha kamienie i patyki i jak wyjeżdżaliśmy do domu, to płakał, że wszystkich zabrać nie mógł :).


Pozdrawiam!!!