poniedziałek, 9 stycznia 2017

Zimowy weekend w Berlinie. Märkisches Museum (muzeum historii Berlina) i Volkspark Prenzlauer Berg

W miniony weekend bardzo chcieliśmy pojechać do Szklarskiej Poręby, pojeździć trochę na nartach i pocieszyć się zimą. Niestety finanse i różne inne czynniki nam na to nie pozwoliły i zostaliśmy w Berlinie.
To jest nasza trzecia zima w Berlinie i muszę napisać, że najładniejsza. W końcu napadał śnieg i można było pójść z dziećmi na sanki, no i tak ładnie się zrobiło :).


W sobotę postanowiłam wybrać się z Marcelem do muzeum. Dawno już nie byliśmy a zostało jeszcze kilka miejsc na mojej liście do odwiedzenia :). Odwiedziliśmy Märkisches Museum. Jest to muzeum opowiadające o historii Berlina, mieści się w bardzo ciekawym budynku zaprojektowanym w latach 1899-1908 i wyglądającym jak zamek. Muzeum obecnie niestety nie oferuje wiele atrakcji dla dzieci (część przeznaczona dla dzieci jest obecnie w przebudowie) i nie jest interaktywne, ale i tak uważam, że nasza wizyta była udana. Dzieci zawsze poznają coś nowego i mogą się czegosc nauczyć. Marcelowi oczywiście bardzo podobała się sala z mieczami, strzelbami i zbrojami, ale nie tylko. W muzeum znajduje się taka machina, gdzie siada się i patrzy przez lornetki na zmieniające się obrazy, na których pokazane są zdjęcia Berlina z dawnych czasów. Dla mojego syna było to bardzo ciekawe zobaczyć jak wyglądało kiedyś miasto w którym obecnie mieszka. Obok muzeum znjaduje się mały park i plac zabaw, więc po wizycie można się iść wybiegać :).











Więcej informacji znajdziecie na: http://www.stadtmuseum.de/maerkisches-museum
Muzeum czynne jest: Wt - Ndz 10-18
Bilety kosztują: €4 (do 18 roku życia wstęp jest darmowy)


W niedziele z kolei wybraliśmy się na sanki! Ale szaleństwo było :). Pojechaliśmy do Volkspark Prenzlauer Berg, bo z naszej poprzedniej wizyty latem zapamiętałam, że jest tam fajna górka, która na pewno nada się idealnie na zjazd na sankach. I tak właśnie było :). Co prawda górka nie była jakoś szczególnie przygotowana i była trochę zarośnięta, ale i tak można było sobie z niej pozjeżdżać. Nasze dzieci z niej jednak nie zjezdzaly bo trochę się bałam ich puścić samych z takiej wysokości, nie był to jednak problem bo dookoła było więcej mniejszych górek. Ale fajnie było, od razu przypomniał mi się czas mojego dzieciństwa, górka pod blokiem i godziny spędzone na sankach. A potem jak wracało się do domu ze zmarzniętymi policzkami na ciepły obiad :). Szkoda, że tego śniegu tu tak mało i tak krótko, mam nadzieję że jeszcze popada!




Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 5 stycznia 2017

Góry Kaczawskie

Oczywiście post gotowy od dawna, ale dopiero dzisiaj się zebrałam żeby go umieścic :).

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!

W poniedziałek (3 października) był dzień zjednoczenia Niemiec, w całych Niemczech święto narodowe, a dla nas długi weekend. Mieliśmy już kupione na ten czas bilety samolotowe do Rzeszowa i bardzo chcieliśmy odwiedzić Bieszczady jesienią, ale niesprzyjająca prognoza pogody sprawiła, że postanowiliśmy zmienić nasze plany. Wybraliśmy się po raz drugi w okoliceJeleniej Góry, w Góry i Pogórze Kaczawskie. Byliśmy tu już w zeszłym roku, prawie w tym samym czasie i bardzo nam się ten rejon Polski spodobał. Tym razem wzięliśmy rowery i cieszyliśmy się, że będziemy mogli te rejony odkrywać rownież z tej perspektywy. Na pogodę nie możemy narzekać, zaczęło robić już się chłodniej, ale padało tylko w nocy a dni były ładne. Dolny Śląsk podoba mi się szalenie. Urocze wsie, piękne zamki, dworki i pałace, ciekawe legendy i piękne krajobrazy. Jest co odwiedzać i mam nadzieję, że będziemy tu wracać każdej jesieni. 
Tym razem rownież zatrzymaliśmy się w Gościńcu pod Grusza, gdzie zostaliśmy jak poprzednim razem bardzo miło ugoszczeni. Stosowaliśmy się tradycyjnie w Villi Grecie, gdzie jest po prostu przepysznie. Nawet Marcel, który nie wszystko je, był po prostu zachwycony pierogami ruskimi. Raz stolowaliśmy się rownież w Browarze Miedzianka, przyjemne miejsce, jedzenie poprawne. 

Podworko Villi Grety

A oto miejsca, które udało nam się odwiedzić:

Kolorowe jeziorka w Rudach Janowickich - ścieżka edukacyjna, która nam średnio przypadła do gustu. Bardzo oblegana, co było dużym minusem i niewarta przejścia do końca. Początkowy odcinek szlaku, do jeziorka błękitnego jest ciekawy, ale potem robi się żmudny i nudny. Nie polecam. Po szlaku udaliśmy się na obiad do browaru w Miedziance i było w porządku chociaż nie tak smacznie jak w Grecie. Miedzianka to takie miesteczko, które już prawie nie istnieje, kilka domów, stary kościół i miejsca ze zdjęciami, jak tam kiedyś wyglądało. Bo Miedzianka była kiedyś pięknym miejscem, dlaczego wiec zniknęła? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Filip Springer w książce: 'Miedzianka. Historia znikania'. Bardzo polecam ta książkę, bo jak zwykle jest świetnie napisana i skłania do refleksji. Uwielbiam twórczość Springera. 






Browar Miedzianka




Kosciol w Miedziance


Następnego dnia atrakcje wymyślał mój mąż i wymyślił bardzo fajny szlak rowerowy. Pojechaliśmy czescia Petli Agatowej . Co prawda myślałam, że szybko wrócę do domu, bo podjazd na początku trasy był karczemny ale dałam radę trochę podjeżdżając, a trochę podchodząc :). Jechaliśmy przez urocze wsie i miasteczka, po drodze zatrzymaliśmy się na lody i krówki. A wracając trafiliśmy na malinowe pole, na którym właściciel pozwolił nam najeść się do syta malinami. Jaaaaaakie te maliny były pyszne. 










Ostatniego dnia z kolei weszliśmy na Czartowskie Skaly, skąd rozpościerał się piękny jesienny widok na okolice. Później pojechaliśmy do Jeleniej Góry, wzięliśmy udział w czarnym proteście, a ja musiałam odpowiedzieć Marcelkowi na kilka ważnych pytań. Pod koniec dnia udaliśmy się jeszcze na spacer zielonym szlakiem w kierunku Gościnca PTTK „Perła Zachodu”. I to było piękne zwieńczenie naszej wycieczki. Dzieci w drodze powrotnej spały mocno, bardzo zadowolone z naszego wspólnego czasu. 













Góry Kaczawskie i okolice są naprawdę super i gorąco polecam te rejony każdemu. Pozdrawiam!