niedziela, 8 lutego 2015

Berliński update

Oj już długo nie pisałam. Jakoś nie mogłam się zupełnie zebrać, kilka godzin siedzę przy komputerze pracując, wiec jak kończę to już potem internet tylko przez telefon a tam niewygodnie mi się pisze :).
Po ponad siedmiu miesiącach laby - stało się, mój mąż pojechał w końcu do pracy. Właśnie dobiega końca drugi tydzień okresu "samotnej mamy". Było ciężko, nie ukrywam, zwłaszcza, że jak to zwykle w życiu bywa, wyjazd mojego męża zbiegł się z bardzo intensywnym okresem w moim życiu - otóż zaczęłam kurs języka niemieckiego. I to nie byle jaki, tylko bardzo intensywny - 3h dziennie, codziennie :). Grupę mam w miarę, za to nauczycielkę świetną, cierpliwa, z poczuciem humoru i super wszystko tłumaczy, chociaż momentami jestem przerażona tym niemieckim i mam wrażenie, że nigdy tak naprawdę tego języka się nie uczyłam. Zaczęłam od poziomu A 2.2., na początku nie byłam zadowolona bo myślałam, że mój poziom jest wyższy ale teraz bardzo się cieszę, że jestem tam gdzie jestem :).

Tak więc, od trzech tygodni wstaję o godzinie 5, pracuję do 7-7:30 (tak się cudownie złożyło, że mam możliwość pracy w domu, co jest dla mnie niesamowitą możliwością) w zależności jak się dzieci obudzą, potem trzeba wyprawić rebiatę, na 9 kurs, o 12:20 się kończy, później praca, o 16 odbiór dzieci z przedszkola, 19:30 usypiam Romcię, a Marcelek ogląda bajki, gdy Romcia uśpiona, idę do synka i odrabiam pracę domową :))).

Teraz bez Łukasza, jest trudniej, zmęczenia daje o sobie znać głównie w postaci braku cierpliwości do Marcelka. Mój prawie 4latek, jest bardzo silną, niezależną jednostką, a ja tak bardzo potrzebuję jego współpracy w tym trudnym okresie, że łatwo tracę cierpliwość w razie nieposłuszeństwa. Często wiem, że moje reakcje jeszcze bardziej nakręcają jego złość i histerię, mimo tego nie mogę znaleźć w sobie dosyć siły żeby przezwyciężyć siebie, ale ciągle nad tym pracuję i udaje mi się odnosić sukcesy. W kążdym bądź razie zawsze zapewniam Marcelka, że niesamowicie go kocham i że nawet jak się złoszczę, to nic się nie zmienia, jest moim najcudowniejszym skarbem.

Z przedszkola jestem zadowolona, dzieci zaklimatyzowały się, lubia tam chodzić, Marcel coraz więcej mówi po niemiecku i naprawdę bardzo dużo już rozumie. Romcia jest pogodna i bardzo ruchliwa. Jest bardzo ciekawska i lubi naśladować brata. Często bawi się samochodzikami, lubi oglądać książeczki, jest przesłodka :))).

Podsumowując, muszę napisać, że jestem z siebie dumna. Myślę, że całkiem dobrze mi poszły te dwa tygodnie i sama jestem zdziwiona, bo byłam pewna, że coś zawalę, a tak naprawdę, to opuściłam tylko jedne zajęcia z niemieckiego :). Dzieci chyba też są zadowolone, choć oboje bardzo tęsknią za tatą. Łukasz wraca już we wtorek i po prostu nie mogę się doczekać. A w środę mamy 5 rocznicę naszego związku! Kiedy to minęło!? Mam nadzieję, że uda nam się miło spędzić ten dzień.

W końcu również w perspektywie mamy wyjazd - bilety na kwiecień zakupione i jedziemy na tydzień do Kopenhagi, nie mogę się wprost doczekać :).

Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że uda mi się napisać trochę szybciej niż za dwa miesiące ;). Chociaż teraz jeszcze na dodatek szukamy mieszkania i chyba muszę zintensyfikować swoje poszukiwania bo łatwo nie jest.

Miłego tygodnia!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz