Maj rozpoczął się wizytą naszej koleżanki z dwójką dzieci. Znamy się jeszcze z Łodzi, między Marcelkiem a Zuzia jest tylko 5 dni różnicy. Pojeździliśmy trochę po Berlinie, pokazaliśmy nasze ulubione miejsca. Odwiedziliśmy również jedno nowe: w Ambasadzie Krajów Nordyckich otworzono czasowo bardzo fajne miejsce: wystawę inspirowaną szwedzkimi książkami. Było tam naprawdę świetnie. Sceny wyjęte z książek pobudzały dziecięcą wyobraźnię, maluchy znikały w rożnych zakamarkach. Udostępniono również miejsce gdzie można było poczytać książki (było nawet kilka po polsku), poukładać puzzle bądź pograć w rożne gry.
Kolejny weekend spędziliśmy na majówce na ziemi lubuskiej. Piękna pogoda i cudowne krajobrazy, więcej szczegółów we wpisie tutaj :).
W międzyczasie Marcel miał piąte urodziny! Ja się tylko pytam, kiedy to zleciało?! Przecież niedawno był u mnie w brzuchu.
Także następny weekend był długim weekendem w Niemczech. Wybieraliśmy się do Świnoujścia, chcieliśmy pojeździć tam na rowerach, jednak prognoza pogody przepowiadała, że będzie padać, więc zrezygnowaliśmy. Zostaliśmy w Berlinie i zwiedziliśmy kilka okolicznych atrakcji. Odwiedziliśmy Werder, miasteczko położone nad rzeką Hawelą. Część tego miasteczka położona jest na wyspie na Haweli. Werder i okolice znane są z produkcji wina i z dużej ilości upraw warzyw i owoców. Co roku organizowany jest tam na początku maja festiwal kwitnących drzew. Samo Werder jest ładne i zadbane, ale nie jest oszołamiające. Jednak na miłą sobotnią wycieczkę jak najbardziej może być :).
Kolejnego dnia pojechaliśmy do Karls Erlebnis Dorf. Kiedy w Berlinie zaczynają pojawiać się budki w kształcie i kolorach truskawek, to wiadomo, że lato już blisko. W tych budkach sprzedawane są najlepsze truskawki w mieście. Ja nie wiem jak oni to robią, ale te truskawki są po prostu przepyszne, lepszych nie jadłam. Karls Erlebnis Dorf jest utrzymanym w klimacie wsi i farmy rodzinnym miejscem rozrywki. Znajduje się koło Berlina i wstęp tam jest darmowy. Tego dnia, którego przyjechaliśmy, było tam bardzo dużo ludzi i tak jak na początku byliśmy tym przerażeni, tak potem byliśmy zachwyceni i na pewno tam wrócimy. Miejsce jest świetnie przygotowane i estetycznie zbudowane głównie z drewna. Najpierw przechodzimy przez wielka halę, gdzie odbywa się sprzedaż rożnych truskawkowej specjałów (można podejrzeć produkcję cukierków bądź truskawkowej konfitury), a potem wychodzimy na jeden wielki plac zabaw. Można tam spokojnie spędzić cały dzień i nikt nie będzie się nudził. Można obejrzeć zwierzęta, zjechać z dłuuuugiej zjeżdżalni na worku od ziemniaków, przejechać się traktorem, porzucać balonami wypełnionymi wodą, pobujać się na oponie i skorzystać z wielu wielu innych atrakcji. Za niektóre się płaci symboliczne 2 bądź 3 euro, ale większość jest darmowa. Gorąco polecam!!!
Kolejny weekend spędziliśmy w Stepnicy. Musieliśmy odebrać przesyłkę ze Szczecina (bagażnik rowerowy - nie mogę się doczekać kiedy z niego skorzystamy w końcu), połączyliśmy więc przyjemne z pożytecznym i spędziliśmy sobotę i część niedzieli na wodą. W Stepnicy byliśmy już dwa lata temu (klik) i podobno nam się to, że pokoje mamy nad sama wodą, jest pusto i spokojnie. Drugą część niedzieli spędziliśmy w Szczecinie - w końcu odwiedziliśmy festiwal Kids Love Design i bardzo nam się podobało. Motywem przewodnim wystawy w Trafostacji Sztuki były zmysły. Super było to, że wszystkiego można było dotykać, wąchać, oglądać i bawić się. Ja również dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. W przyszłym roku też się na pewno wybierzemy.
No i ostatni tydzień maja spędziliśmy w Wielkopolsce w okolicach Sierakowa. Zachodnia Polska aż do przeprowadzki do Berlina była mi całkowicie nieznana. A szkoda, bo gdzie nie jedziemy w te rejony, to jesteśmy wprost zachwyceni. I tak też było tym razem. Dziewicze, piękne tereny, pełno lasów i jezior, szlaków pieszych i rowerowych. My pojechaliśmy tam gdyż nasi bliscy znajomi z Łodzi brali udział w triathlonie i chcieliśmy pokibicować :). Tomkowi udało się ukończyć zawody z bardzo dobrym wynikiem, a my byliśmy pod wrażeniem wszystkich zawodników i wróciliśmy do domu z małymi postanowieniami :). W niedzielę, w drodze powrotnej do Berlina, zajechaliśmy do miejscowości Prusim, gdzie znajduje się Olandia - skansen nad jeziorem. Świetne miejsce, spędziliśmy tam ponad 3 godziny. Jest tam wszystko czego potrzeba żeby miło spędzić czas z dziećmi - jezioro z dużą plaża, pomost, łódki, plac zabaw, zwierzęta a także restauracja z bawialnią dla dzieci. I nam i maluchom bardzo się tam podobało i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócimy w to miejsce.
Jak widzicie, nasz maj był super aktywny. Dzieci szczęśliwe, że spędzamy tyle czasu razem, my również. Tylko biedny Łukasz ciągle za kółkiem. Czerwiec zapowiada się trochę spokojniej. Mam nadzieję, że tak będzie, bo lato w Berlinie jest super, nic tylko pikniki urządzać i jeździć na wycieczki rowerowe.
Pozdrawiam gorąco z drogi do Łodzi!!!