Dzidziuś się nie spieszy, to sobie przynajmniej trochę pojadłam :))).
Restaurant Day odbywa się cztery razy do roku i polega on na tym, że w tym dniu każdy może sobie otworzyć swoją własną 'restaurację' - może ona się znajdować na podwórku, w parku, mieszkaniu, magazynie - liczy się pomysł i oryginalność.
My wczoraj byliśmy pierwszy raz na tym wydarzeniu, w Łodzi otworzyło się 8 punktów, my odwiedziliśmy 4, bo piąty punkt na naszej liście był już niestety zamknięty.
To co mi się strasznie podobało w odwiedzaniu tych punktów, to to, że były to miejsca w Łodzi, o któych nigdy nie słyszałam, a naprawdę warto było do nich zajrzeć. Fajne miejsca, fajni ludzie, smaczne, domowe jedzenie - czego chcieć więcej? :)
Nie mogę doczekać się kolejnej edycji. Jeśli ktoś zainteresowany, to może poczytać sobie tutaj o całym pomyśle.
A tu proszę, trochę zdjęć:
Talerz rozmaitości
Marcelowi nie smakowały frytki z brukwi
U nas już 3 dni po terminie, chodzę co drugi dzień na ktg, doświadczam codziennie skurczy przepowiadających, ciało się przygotowuje.
Trochę wyluzowałam i już się tak nie niecierpliwię, wiem, że moje dziecko spotka się z nami, kiedy będzie na to gotowe.
Odkopałam naszą chustę elastyczną i trochę poćwiczyłam na lalce, tylko oczywiście brzuszek przeszkadza, ale chyba damy radę :).
Staram się sporo spacerować - wczoraj na restaurant day przeszłam dobrych parę kilometrów.
Spełniam swoje zachcianki smakowe, takie jak: pasztetowa z ogórkiem kiszonym, pierogi ruskie i Michałki orzechowe, do zestawu brakuje mi tylko sushi, ale to sobie daruję na razie - już tyle wytrzymałam, że nie ma co ryzykować :). Za to jak tylko urodzę i trochę się ogarnę, to biegnę na masaż tajski! I nic mnie nie powstrzyma :))).
Marcel dzisiaj śpiewał dzidziusiowi 'Jaworowi ludzie' i też już bardzo chce zobaczyć maluszka. Ciągle przytula się do brzuszka, a każdego ranka z brzuszkiem się wita.
Bezsenność nadal doskwiera, ale znalazłam nowy serial - Grey's Anatomy, więc wypełniam puste godziny. Na szczęście nie jest on tak wciągający jak Dexter więc skończyło się kompulsywne oglądanie.
I cieszę się na Święta, wiem, że to jeszcze sporo czasu, ale przyjeżdża moja siostra z Francji, nie mogę się doczekać pierwszego śniegu, kupowania prezentów, robienia ciasteczek z Marcelkiem, jak tak sobie myślę o tych Świętach to mi się ciepło robi na serduszku.
Pozdrawiamy!!! :)