Tak właśnie zrobiliśmy w ubiegły weeken, zapakowaliśmy dzieci i rowery i pojechaliśmy na północ Berlina nad jezioro Tegeler. W planach mieliśmy objechać jezioro, ale polegliśmy w starciu z rzeczywistością. Dzieci w samochodzie usnęły, a jak się obudziły, to były w takich humorach, że myśleliśmy, że parking to będzie jedyne co zobaczymy. Na szczęście udało nam się ich namówić chociaż na plac zabaw i po godzinie zabaw, wsiedliśmy w końcu na rowery. Daleko nie pojechaliśmy ale i tak las swoje zrobił. Kolorowe liście, piękny zapach i spokój, sprawił że wszyscy zrelaksowaliśmy się. Pięknie tam, a ścieżek rowerowych do wyboru, każdy znajdzie coś dla siebie, koniecznie musimy tam wrócić.
W niedzielę z kolei przyjechała w odwiedziny moja mama, dzieci były zachwycone, bardzo się ucieszyli z odwiedzin babci, wiec humory dopisywaly :). Pogoda była piękna, ale jakoś tak się ruszyć nie mogliśmy z domu i wyszliśmy dopiero późnym popołudniem. Pojechaliśmy do Wiesenpark na Marzahnie, dokładnie na przeciwko Ogrodów Świata. Wiesenpark nie jest takim tradycyjnym parkiem z wieloma drzewami i alejkami, raczej to takie pole z trawa, ale ja bardzo lubię takie miejsca. Jest bardzo dużo przestrzeni, człowiek czuje się wolny. W parku tym, popularną rozrywką jest puszczanie latawcow, pięknie wyglądały na błękitnym niebie. Znajduje się tam równiez bardzo fajny, duży plac zabaw o dosyć wysokim stopniu trodnosci. Świetne miejsce na niedzielny relaks.