Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

W związku z tym, że za oknem szaro, buro i ponuro, zwiedzamy różne ciekawe miejsca wewnątrz budynków :).

Tym razem padło na Extavium w Poczdamie. Extavium jest eksperymentarium dla dzieci i młodzieży. Dzieci mogą wykonać tam różne doświadczenia, pooglądać ponad 130 eksponatów i przetestować bardzo wiele zjawisk. Muszę przyznać szczerze, że myślałam, że jest to większe miejsce i jeśli ktoś miałby wybierać się do Poczdamu tylko po to aby odwiedzić Extavium, to niekoniecznie polecam. Ale jak już ktoś w Poczdamie jest to jak najbardziej.

Miejsce jest dosyć małe, i moim zdaniem godzina wystarczy aby obejrzec wszystkie eksponaty, ale jak za oknem pada i wieje, to uda się i 2.5h zająć dzieci. Uważam jednak, że to absolutne maksimum :).
Dzieciom się bardzo podobało - obojgu. Dla małych dzieci, jest wydzielone specjalne miejsce, gdzie mogą posiedzieć, pobudować z klocków, zjechać że zjeżdżalni i poczytać książki. W pozostałej części Extavium znajdują się stanowiska, na których można wykonać eksperymenty przy pomocy personelu bądź samodzielnie. Na zdjęciach widać wszystko najlepiej :).













Dzieci budowały labirynt dla myszki z klocków lego, na końcu labiryntu czekał smakołyk

Duzi też mieli trochę zabawy :)

Po zwiedzaniu udaliśmy się na obiad, bo wszyscy wygłodnieliśmy. Wybraliśmy się do pizzerii, bo to zawsze sprawdza się z naszymi dziećmi. Przed posiłkiem poszliśmy jeszcze na krótki spacer. Musimy się do Poczdamu koniecznie wybrać jak będzie ciepło, bo to interesujące miasto. Dzieciom również się bardzo podobało.




Ah, jak mi szkoda, że te weekendy tak szybko mijają. Na szczęście niedługo będą święta i będziemy mogli że sobą trochę więcej czasu spędzić. Bardzo za tymi moimi maluchami tęsknię i lubię z nimi spędzać czas, chociaż czasem nieźle w kość dają :).


Pozdrawiamy!
W zeszłym tygodniu przedszkole naszych dzieci było zamknięte przez dwa dni ze względu na spotkanie organizacyjne personelu. Każdy powód jest zawsze dobry, żeby zrobić sobie małe wakacje. Zwłaszcza, że za dwa tygodnie zaczynam nowa pracę, muszę wybrać zaległy urlop i prawdopodobnie nie będę miała żadnych dni wolnych przez najbliższe pół roku.

Tym razem postanowiliśmy wybrać się w góry. Marcel od pewnego czasu mówił nam, że bardzo w góry chciałby pojechać,więc postanowiliśmy spełnić jego marzenie. Nie chcieliśmy jechać nigdzie bardzo daleko, nie chcieliśmy również jechać w wysokie góry, aby dzieci też mogły trochę podreptać.

Wybór nasz padł na Góry Kaczawskie. Z Berlina jest to niecałe 300km. Wyruszyliśmy w środę wieczorem, tak żeby dzieci spały, gdyż Roma wciąż nie lubi jeździć samochodem i urządza nam niezłe awantury.

Zatrzymaliśmy się w Gościńcu pod Grusza, przesympatycznnym miejscu w Starej Kraśnicy. Właściciele są bardzo mili, a pokoje fenomenalne! Mieliśmy pokój dwupoziomowy, mogliśmy na dole położyć dzieci, a sami na górze obejrzeć film i napić się wina.

Atrakcji w okolicy nie brakuje, oczwiscie nie udało nam się dotrzeć do badzo wielu z nich, niemniej jednak parę pięknych miejsc odwiedziliśmy.

Byliśmy w Zlotoryji, najstarszym miasteczku w Polsce, znajduje się tam piękna Starówka, można wejść na basztę oraz odwiedzić starą kopalnię złota.








Odwiedziliśmy również Zamek Grodziec, przepiękny zamek, gdzie można pochodzić po wieżach i krużgankach, Marcel wybrał sobie miecz, bawiliśmy się że jest moim rycerskim przewodnikiem, bardzo mu się tam podobało, nie chciał wychodzić. A ja muszę przyznać, że ten zamek na mnie również zrobił ogromne wrażenie.




W okolicy zamku znajduje się Grapa, to taki ośrodek parafialny w którym są sarenki, jelenie, zające, lamy i różne inne zwierzęta. Można przyjechać i pokarmić je, trzeba tylko wziąć że sobą worek marchwi i jabłek, bo zwierzęta są bardzo żarłoczne, my wzięliśmy tylko kilka kilogramów i było to zdecydowanie za mało. Na terenie ośrodka, znajduje się również małpi gaj, gdzie dzieci mogą poszaleć.








Marcel zdobył swój pierwszy szczyt - Ostrzyca, 501 m.n.p.m. Był z siebie bardzo dumny. Wchodziło nam się szybko i przyjemnie, jemu najbardziej podobało się wchodzenie po schodach, ja wołałam za nim żeby chwilkę poczekał, a on tylko 'mamo, koniec odpoczynku, idziemy! (i biegł). Widoki z góry super, pogodę mieliśmy przepiękna.





Odwiedziliśmy również Organy Wielislawskie - są to odsłonięte skały o bardzo ciekawej strukturze. Marcel oczywiście się na nie zaczął wspinać, chyba musimy go na wspinaczkę zapisać.


W drodze powrotnej mieliśmy odwiedzić trzy miejsca, skończyło się na tym, że spędziliśmy spokojne popołudnie w miasteczku Wlen. Ładne centrum, stare kamieniczki, możne się przejść na miły spacer.





Jeśli chodzi o noclegi, to Gościniec pod Grusza był naprawdę super. Jeśli chodzi o gastronomię, to koniecznie odwiedźcie Villę Grete. Przepyszne jedzenie, naprawdę przepyszne, nie mogę się nachwalić. Wszystkie produkty sezonowe, świeże, z okolicznych gospodarstw. Ceny co prawda wyższe od przeciętnych, ale naprawdę warto. Na dodatek, jest to idealne miejsce dla rodzin z dziećmi. Piękny plac zabaw, leżaki, hamaki, stare drzewa, idealne miejsce w którym można spędzić i całepopołudnie. Villa Greta mieści się w bardzo przyjemnej wsi Dobków, która jest warta zwiedzenia.



Ciężko było nam wracać do domu, zwłaszcza, że pogodę mieliśmy przepiękna, 20 stopni, Roma biegała na bosaka, poranki tylko były chłodne. Po takich wypadach baaaaaaaaardzo tęskni mi się do Polski! Dobrze, że jest tak niedaleko i mogęodweidzac ja, kiedy tylko dusza zapragnie.


Dzisiaj, byliśmy po raz drugi w Preußen Park na tajskim jedzeniu. O Thai Parku powiedziala mi kolezanka z pracy i jestem jej za to bardzo wdzieczna.
Jesli tylko bedziecie w Berlinie, to koniecznie odwiedźcie to miejsce, bo warto i Wasze kubki smakowe nie pożałują :).
Thai Park jest to plac w parku na którym zbierają się ludzie różnej narodowosci, glownie Tajowie i gotują bądź przynosza juz ugotowane pyszne jedzenie. Ale to takie naprawdę PYSZNE jedzenie. Jest ogromna różnorodność, kazdy na pewno znajdzie cos dla siebie. Ja to chodzę od stoiska do stoiska i nie moge sie zdecydowac, a jak juz sie zdecyduje, to wszystko jest tak pyszne, ze nie mam ochoty juz nic nowego próbować tylko ciagle to samo jest :). Mnie zdecydowanie najbardziej smakuja spring rollsy z domowym sosem, no po prostu niebo w gebie. Niemniej jednak sałatka z papai, takie ichniejsze kluski na parze z nadzieniem, salatka z nalesnikow ryzowych z ziołami również sa niesamowite :).
Do picia koniecznie mango lassi a na deser slodki ryz zapiekany w liściach bananowca.













Miejsce jest idealne dla całej rodziny, park jest duży, można rozłożyć koc na trawie, są dwa fajne place zabaw, jest gwarno i wesoło. Za pierwszym razem spędziliśmy tam prawie cały dzień, puszczalismy latawca, dzieci jeździły na rowerach i również się objadały :))).


Myślę, że kazdego goscia tam bede teraz zabierać, miejsce jest naprawde swietne, jedzenie podobno mozna kupic kazdego dnia, ale w niedziele jest najwiecej sprzedajacych i najwiekszy wybor.

Polecam goraco i pozdrawiam serdecznie!