Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem


Ubiegły weekend spędziłam sama z córeczką: mąż był na kawalerskim, a synek u dziadków. Pogoda miała być całkiem ładna, postanowiłam więc, że trzeba jeszcze wykorzystać lato i wybrałam się do Britzer Garten. 


W ogrodzie tym byłam już uprzednio 2 razy ale widziałam tylko połowę tego pięknego miejsca. Britzer Garten jest ogromny - zajmuje 90 hektarów, więc żeby odwiedzić wszystkie zakamarki, to na pewno potrzeba więcej niż jednej wizyty. Tym razem z Romcią udało nam się odwiedzić północna cześć ogrodu i naprawdę bardzo nam się podobało. Roma była absolutnie zachwycona, bo dla dzieci przygotowana jest masa atrakcji. 



Dorośli również nie będą rozczarowani, bo Britzer Garten jest doskonałym miejsce na relaks, są łąki na których można rozłożyć koc i zrobić piknik, są przygotowane krzesła, leżaki i hamaki. Można przyjść z książką bądź gazetą i relaksować się cały dzień. Dla głodnych, po całym ogrodzie porozrzucane są punkty małej gastronomii ale znajdziemy również dwie restauracje w których można zjeść coś konkretniejszego. Są dwa jeziorka, kolejka, którą można objechać cały ogród, place zabaw, huśtawki, górka z której można się poturlać (moje dziecko turlało się z niej dobre 30 minut). Są oczywiście również miejsca, gdzie można podziwiać przepiękne kwiaty, np. ogród różany bądź cudowne dalie.
Dla dzieci są dwa wodne place zabaw oraz bardzo duży plac zabaw z wieloma atrakcjami, ja nie mogłam Romy namówić żebyśmy wracały do domu.




Wstęp kosztuje tylko 3euro za osobę, a dzieci do lat 6 nic nie płacą. Myślę, że wizyta w Britzer Garten to doskonały pomysł na weekend, każdy z pewnością znajdzie tam coś dla siebie.






Więcej informacji tutaj.
Weekend w tym tygodniu spędziliśmy bardzo spokojnie jak na nas. Korcił nas trochę jakiś dalszy wyjazd, ale stwierdziliśmy, że fajnie byłoby trochę w domu pomieszkać i posprzątać, bo z tym kiepsko ostatnio ;). Tak więc sobota zleciała nam na sprzątaniu i sprawach organizacyjnych ale pod wieczór odwiedziliśmy dwa bardzo interesujące miejsca: Abenteuerspielplatz Moorwiese i Ludwig Hoffman Quartier.

Pierwsze miejsce, to w wolnym tłumaczeniu taki przygodowy plac zabaw. Jest ich w Berlinie kilkanaście i różnia się od zwykłych placów zabaw przede wszystkim tym, że są w jakiś sposób prowadzone przez opiekunów na specjalnie do tego przeznaczonym terenie. 


Dzieci mogą sobie tam przychodzić w wolnych chwilach i zajmować się ciekawymi rzeczami: zbudować coś przy użyciu prawdziwych narzędzi, wziąć udział w różnych warsztatach, np. ogrodniczych, zajmować się zwierzętami (zazwyczaj na tych placach zabaw znajdują się kozy, kury, króliki bądź świnki morskie, konie). Są to zazwyczaj takie inicjatywy społeczne, w jakiś sposób dotowane przez miasto ale również często utrzymujące się z datków. Mnie osobiście bardzo się te place zabaw podobają bo dzieci mogą spróbować różnych ciekawych rzeczy, których nie mają na codzien. My akurat rafilismy do Moorwiese w trakcie trwania festynu organizowanego przez spółdzielnię mieszkaniową więc wyglądało to trochę inaczej niż zazwyczaj ale dzieciaki i tak miały dużo frajdy. Roma np. wypackala się cała w błocie, a Marcel postrzelał z łuku. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze w to miejsce wrócić w niedługim czasie. 



Następnie udaliśmy się do leżącego prawie na przeciwko Ludwig Hoffman Quartier - dawny teren i budynki największego w DDR szpitala przekształcono w osiedle mieszkaniowe. I ja muszę napisać, że efekt jest WOW! Chodziłam po tym ogromnym terenie zauroczona, i ja tam mogłabym zamieszkać! Przepięknie tam jest, architektura tych poszpitalnych budynków powala, dopracowana w każdym szczególe, a tereny wokół budynków naprawdę zachwycają - jest bardzo przestronnie, zielono, jest dużo architektury małej - altanki, fontanny, posągi, no po prostu jestem zachwycona. Są oczywiście też dwa place zabaw dla dzieci.Ten Ludwig Hoffman to był gość, szkoda, że już teraz się tak nie buduje. Więcej na ten temat możecie przeczytać w bardzo ciekawej książce o Berlinie ’12 kawałków o murze berlińskim’ jest to zbiór reportaży o murze berlińskim ale w bardzo szerokim zakresie i dotykających wiele tematów. Reportaż o tym starym szpitalu jest bardo ciekawy, serdecznie polecam.






W Berlinie jest cała masa takich poukrywanych perełek, kupiłam sobie teraz kilka fajnych przewodników i mam zamiar zwiedzać, zwiedzać, zwiedzać. 
Pozdrawiam serdecznie!
Z braku funduszy na dalsze wyjazdy, na majówkę zostaliśmy w Berlinie. Pogoda miała się poprawić, a my ucieszyliśmy się na możliwość zwiedzania okolic. Postawiliśmy raczej na rowery i naturę, ale w mieście też trochę chcieliśmy pobyć. Berlin i Brandenburgia są tak piękne, że naprawdę na wakacje nigdzie daleko nie trzeba jechać.


Pierwszego dnia majówki wybraliśmy się nad jezioro  Müggelsee. Jest ono położone w dzielnicy Köpenic na południowym wschodzie Berlina. Postanowiliśmy objechać jezioro dookoła, prowadzi tamtędy ścieżka rowerowa. My rozpoczęliśmy nasza trasę w Rübezahl. Zrobiliśmy to przez zupełny przypadek, ale super wyszło, bo znajduje się tam fajny plac zabaw i dzieci miały okazję wyszaleć się przed siedzeniem w przyczepce rowerowej.



Sama trasa nie jest jakaś oszałamiająca. Niestety, tylko krótki odcinek biegnie wzdłuż samego jeziora, a tak to przez las, przez wioski, najgorszy odcinek jest wzdłuż drogi. Mimo to, cieszę się, że przejechaliśmy tą trasę, gdyż te rejony Berlina są mi zupełnie nieznane i nie wiedziałam na przykład, że Friedrichshagen (dzielnica Berlina) jest takie ładne. Samo Müggelsee jest bardzo ładnym jeziorem (największym w Berlinie), przy brzegu rozstawionych jest wiele przystanków gdzie można wsiąść na prom i popływać sobie po okolicy.





Zachęcam również do wizyty na starym mieście w Köpenic, jest tam bardzo ładnie. Ślicznie odremontowane kamienice, stary rynek, pałac Köpenic z ogrodem, a także bardzo przyjemne miejsca do spacerów wzdłuż rzeki.









Berlin kolejny raz zaskoczył mnie i kolejny raz pozytywnie. Uwielbiam to miasto i bardzo się cieszę, że mogę tu mieszkać!!!


Ostatnio wybrałam się z moimi dziećmi do Currywursmuseum (kiełbaski w sosie curry). Moja koleżanka, gdy dowiedziała się że w ogóle mam taki zamiar, zapytała mnie: "serio chcesz zabrać dzieci do muzeum kiełbasy????!!!". Ja jednak nie upraszczałabym tak tego miejsca, gdyż okazało się naprawdę bardzo interesujące.  
Muzeum to opowiada o kiełbasce w kontekście kulturowym. Można obejrzeć film i dowiedzieć się, co tak naprawdę currywurst znaczy dla ludzi mieszkających w Berlinie (i nie tylko). Można dowiedzieć się rownież bardzo ciekawych rzeczy na temat historii, designu, ekologii czy kulinariów - tak naprawdę wszystkiego co związane jest z kontekstem currywurst, ale nigdy byśmy się nad tym sami nie zastonowili. Miejsce jest rownież bardzo przyjazne dzieciom i nie bedą one się tam nudzić. Muzeum nie jest duże, ale dobrze zaprojektowane i wszystkie informację są przedstawione w bardzo ciekawy sposób. 
W cenie biletu zawarta jest również degustacja kiełbaski :). 







Więcej informacji znajdziecie na: http://currywurstmuseum.com/
Muzeum czynne jest: cały tydzień 10-18
Bilety kosztują: €11 dorosły, €8.5 ulgowy, i za darmo do 6 roku życia

W okolicy muzeum znajduje się kilka fajnych placów zabaw, więc ja nie byłabym sobą gdybym ich nie odwiedziła :). Jest to naprawdę dobry sposób na to aby dzieci w muzeum były chociaż troszkę spokojniejsze ;))))






Pozdrawiam, 
Paulina
W miniony weekend bardzo chcieliśmy pojechać do Szklarskiej Poręby, pojeździć trochę na nartach i pocieszyć się zimą. Niestety finanse i różne inne czynniki nam na to nie pozwoliły i zostaliśmy w Berlinie.
To jest nasza trzecia zima w Berlinie i muszę napisać, że najładniejsza. W końcu napadał śnieg i można było pójść z dziećmi na sanki, no i tak ładnie się zrobiło :).


W sobotę postanowiłam wybrać się z Marcelem do muzeum. Dawno już nie byliśmy a zostało jeszcze kilka miejsc na mojej liście do odwiedzenia :). Odwiedziliśmy Märkisches Museum. Jest to muzeum opowiadające o historii Berlina, mieści się w bardzo ciekawym budynku zaprojektowanym w latach 1899-1908 i wyglądającym jak zamek. Muzeum obecnie niestety nie oferuje wiele atrakcji dla dzieci (część przeznaczona dla dzieci jest obecnie w przebudowie) i nie jest interaktywne, ale i tak uważam, że nasza wizyta była udana. Dzieci zawsze poznają coś nowego i mogą się czegosc nauczyć. Marcelowi oczywiście bardzo podobała się sala z mieczami, strzelbami i zbrojami, ale nie tylko. W muzeum znajduje się taka machina, gdzie siada się i patrzy przez lornetki na zmieniające się obrazy, na których pokazane są zdjęcia Berlina z dawnych czasów. Dla mojego syna było to bardzo ciekawe zobaczyć jak wyglądało kiedyś miasto w którym obecnie mieszka. Obok muzeum znjaduje się mały park i plac zabaw, więc po wizycie można się iść wybiegać :).











Więcej informacji znajdziecie na: http://www.stadtmuseum.de/maerkisches-museum
Muzeum czynne jest: Wt - Ndz 10-18
Bilety kosztują: €4 (do 18 roku życia wstęp jest darmowy)


W niedziele z kolei wybraliśmy się na sanki! Ale szaleństwo było :). Pojechaliśmy do Volkspark Prenzlauer Berg, bo z naszej poprzedniej wizyty latem zapamiętałam, że jest tam fajna górka, która na pewno nada się idealnie na zjazd na sankach. I tak właśnie było :). Co prawda górka nie była jakoś szczególnie przygotowana i była trochę zarośnięta, ale i tak można było sobie z niej pozjeżdżać. Nasze dzieci z niej jednak nie zjezdzaly bo trochę się bałam ich puścić samych z takiej wysokości, nie był to jednak problem bo dookoła było więcej mniejszych górek. Ale fajnie było, od razu przypomniał mi się czas mojego dzieciństwa, górka pod blokiem i godziny spędzone na sankach. A potem jak wracało się do domu ze zmarzniętymi policzkami na ciepły obiad :). Szkoda, że tego śniegu tu tak mało i tak krótko, mam nadzieję że jeszcze popada!




Pozdrawiam serdecznie!