Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Czy ktoś miał okazję wysłuchać tytułowej piosenki? Jeśli nie, to nie zachęcam, a wręcz zniechęcam, bo piosenka jest absolutnie okropna (podobnie jak 'Pomaganie jest trendy' - ten sam sort).

Mój Luby zjechał z pracy i postanowiliśmy odwiedzić jego rodzinę  niedaleko Olsztyna. Niestety, jeśli chodzi o pogodę, to wyjątkowo nie mamy szczęścia - jest ponuro, wieje, ciągle mży, a słoneczka nie widać.

Marcel jednak zadowolony i przeszczęśliwy z towarzystwa Dziadków, których ze względu na odległość widuje bardzo rzadko, a teraz ma ich niemal na wyłączność, a oni go uroczo rozpieszczają :).

Krajobrazy przepiękne i pełno bocianów, jedna pareczka właśnie buduje sobie gniazdo na przyszły rok i strasznie miło jest obserwować te ptaki przy pracy i słuchać jak super klekocą (chociaż Dziadek narzeka, że w nocy spać nie dają :).

Zamieszczam kilka wakacyjnych zdjęć, a jutro może uda nam się wybrać do Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie oraz na małą wycieczkę rowerową, ale to się oczywiście zobaczy - wszystko zależy od pogody.

Pozdrawiamy!!!



 To dla Babci

Jezioro Wadąg






 Barczewko


Czas wakacji już minął,  mój opis podróży jeszcze niekompletny, a jakoś tak weny brak. Niemniej jednak mam wolną chwilę, to opiszę chociaż nasz postój w gorących źródłach - świetne miejsce, a chyba niezbyt popularne - może ktoś jeszcze skorzysta :).

Saturnia znajduje się około 100 km na południe od Sieny i znajdują się tam siarkowe źródła geotermalne. Woda ma stałą temperaturę około 38 stopni. Można skorzystać z dwóch opcji - płatnej (ok 20 euro za osobę) w hotelu spa, gdzie przygotowane są leżaki, stoliki itp, a także z darmowych basenów termalnych, z których oczywiście skorzystaliśmy my.

Relaks przewspaniały, można się wyleżeć i wygrzać, co prawda zapach siarki nie jest za przyjemny, ale szybko się do niego człowiek przyzwyczaja. Siarka ma dobroczynny wpływ na skórę i stawy, więc pewne niedogodności można wybaczyć :)).

Marcel oczywiście również był zachwycony, wypluskał się za wszystkie czasy.

Bardzo blisko źródła znajduje się bezpłatny parking, a także bar w którym można zaopatrzyć się w napoje i przekąski, jest też toaleta. Żeby dotrzeć do tych basenów nie należy wjeżdżać do samej Saturnii, trzeba ją ominąć dołem i czekać na znak Cascate del gorello, a jak się zgubicie, to wystarczy wjechać do hotelu i się zapytać, chętnie wytłumaczą :).

Na całodniową wycieczkę to raczej nie polecam, myślę, że 2-3h to takie maksimum, ale np po trasie - wspaniała opcja na odpoczynek - my zatrzymaliśmy się tam w drodze do Rzymu :)).

Pozdrawiam!



Wczoraj wróciliśmy, wykończeni, ale bardzo zadowoleni z wyjazdy. Było naprawdę super!
Ostatnie 3 dni spędziliśmy w Rzymie, piszę trochę nie po kolei, ale na świeżo.

W Rzymie nocowaliśmy u Stefano, który akurat wyjeżdżał z córką na 3 dni za miasto, więc zostawił nam klucze i mogliśmy się rozgościć, pełen komfort! :) Ale nie powiem, couchsurfera skłonnego do przenocowania nas w stolicy było naprawdę trudno znaleźć - całe szczęście, że się udało.

W Rzymie, jak to w Rzymie - chodziliśmy, chodziliśmy i jeszcze raz chodziliśmy. Jest przepięknie i miesiąc to byłoby za mało, aby wszystko zobaczyć. Niestety jednak Rzym, to miasto samochodów, całe centrum jest nimi po prostu ogarnięte. Nawet jak jest zaznaczone 'area pedonale' (strefa pieszych), to i tak mogą tam wjeżdżać taksówki, skutery i rezydenci. Okropieństwo - zwłaszcza dla rodziców z dziećmi. Malucha nie ma po prostu gdzie puścić, bo strach, że zaraz wpadnie pod koła jakiegoś pojazdu.

 Fontanna di Trevi


 Marcel z braku laku przelazł na trawniczek :)

 Koloseum

Miejsc przeznaczonych dla rodzin z dziećmi też jest bardzo mało - byłam w informacji turystycznej, pytałam pani, pokazała mi 2(!) parki na mapie. Na moje pytania na temat jakiejś kawiarni, figloraju, pokiwała przecząco głową. Bardzo trudno było mi w to uwierzyć, więc popatrzyłam na nią z niedowierzaniem, co ona zauważyła i powiedziała, że naprawdę tak jest - sama ma dzieci, więc jest na bieżąco w temacie. No nic, postanowiliśmy zwiedzić chociaż te dwa parki :).

Pierwszy to Parco Del Colle Oppio - bardzo blisko Koloseum. Jest to nieduży park, przyjemny, jest fontanna, mini kawiarenka oraz spory plac na którym znajdował się również plac zabaw. Napiszę tak - szału nie ma, ale ważne, że jakieś takie miejsce się znalazło. Co mi się bardzo tam spodobało, to urodziny zorganizowane na świeżym powietrzu - dzieciaki miały frajdę i świetnie się bawiły.

Relaks w parku i oglądanie nowo zakupionych książek




Drugi park to Ogrody Borghese - nie w  ścisłym centrum, ale bardzo łatwo można tam dojechać metrem, przystanek: Flaminio Piazza del Popolo. Park jest super - bardzo rozległy, są dwa place zabaw, może nie jakieś super nowoczesne i z wieloma przyrządami, ale dają radę. To co jednak bardzo mi się w tym parku podobało, to znajdująca się w Casina di Raffaella (przy jednym z tych placów zabaw) - Ludoteca - czyli wypożyczalnia gier, zabaw i książek. Prócz wypożyczalni, znajdowała się tam również księgarnia (książki były naprawdę starannie wybrane - nie mogłam się od nich oderwać :)), sala zabaw dla malutki dzieci od 1, oraz pokój do zabaw dla dzieci starszych. Oczywiście sanitariat dostępny był dla wszystkich. Miejsce to było super, bardzo przyjaźnie zorganizowane, panie tam pracujące bardzo miłe, Marcelowi tak bardzo się tam podobało, że nie chciał wychodzić :). Chciałabym bardzo aby takie miejsca znalazły się również w polskich parkach.









Ah, no i znaleźliśmy jeszcze jeden jedyny plac zabaw w centrum - ściśle odgrodzony, bo oczywiście po obu jego stronach jeżdżą samochody, był wypełniony dziećmi. Znajduje się on na Piazza Di S.Cosimato i panowałą na nim bardzo miła atmosfera, a Marcel z zaciekawieniem obserwował bawiące się tam dzieci.


 Pyszny kamyczek :)

A to chyba pożegnanie ze smoczkiem, wisiało ich na tym drzewie z 10 :)

Kolejny dzień, niestety musieliśmy spędzić w drodze. Mieliśmy do przejechania ok 220km do naszego następnego hosta Alessandro, do nadmorskiej miejscowości Pietrasanta.

Po drodze zahaczyliśmy o Modenę, gdzie obowiązkowo zjedliśmy lody i pochodziliśmy trochę po starówce, która jest przepiękna. Marcel zaś poprowadził sobie wózek - to jest teraz jego zabawa nr 1 :).

Maluch na szczęście prawie całą drogę nam przespał, a gdy się obudził, to zrobiliśmy sobie przystanek w La Spezii, ślicznej nadmorskiej miejscowości, która znajduje się zaraz obok Parku Narodowego Cinque Terre.

W La Spezii spędziliśmy ok 3h, pochodziliśmy trochę po mieście i spędziliśmy sporo czasu w Parku Giardini Pubblici, gdzie znajduje się świetny plac zabaw. Następnie zapakowaliśmy się do auta i po przejechaniu 50 km, znaleźliśmy się u naszego hosta, który czekał na nas ze swoimi dwoma przyjaciółmi Andreą i Daniele. Wszyscy okazali się bardzo sympatyczni i otwarci, kazali nam się przebrać i pojechaliśmy pokąpać się trochę w morzu. Wieczorem zaś pojechaliśmy do niedalekiego Camaiore, gdzie odbywał się mały festiwal uliczny z okazji pierwszego dnia lata. Zjedliśmy tam pyszną kolację i posłuchaliśmy trochę ulicznych grajków.

Następnego dnia postanowiliśmy nigdzie się nie ruszać i wypoczywać cały dzień. Nasz host mieszkał w pięknym domu z ogrodem, więc Marcel był wniebowzięty i się nie nudził. A ja pobrałam kilka lekcji włoskiego gotowania, bo Alessandro jest zapalonym kucharzem i serwował nam same pyszności :).

To był prawdziwy relaks a pogoda jak najbardziej dopisywała :).

Pozdrawiamy!!!


 Modena

 Marcel w Modenie :)

 Modena

 Lody, lody, lody :)

 Widok na La Spezię

 Giardini Pubblici w La Spezii

 La Spezia

 plaża nie wiem dokładnie gdzie :)

 Od lewej: Daniele, Alessandro i Andrea

Włoskie pyszności

 Włoska szkoła gotowania

I efekty :)

Na nasz 3 dzień we Włoszech, zaplanowaliśmy sobie wycieczkę do Comacchio, małego miasteczka na wschodnim wybrzeżu. Stwierdziliśmy, ah! 130km w jedną stronę to przecież tak niedaleko :). No i bardzo potem żałowaliśmy tej głupiej decyzji. Nie to, że miasteczko było brzydkie, bo nie było, ale jednak taka długa podróż w taki upał i z małym dzieckiem to był koszmarny pomysł - Marcel szalał w samochodzie.
Prócz Comacchio odwiedziliśmy jeszcze Lido di Volano, gdzie chłopaki się trochę pokąpali, ja żałowałam bardzo, że nie wzięłam ze sobą kostiumu kąpielowego bo woda była ciepła jak w wannie, jeszcze nie doświadczyłam nigdzie takiej ciepłej wody nad morzem. Na koniec Marcel został siłą wyciągnięty z wody, bo ruszyć się nie chciał stamtąd (z perspektywą dwóch godzin w samochodzie to wcale mu się nie dziwię).
 Zajechaliśmy również do rezerwatu ptaków, żeby popatrzeć trochę na flamingi, ale park był kiepsko zorganizowany i nie było się nawet gdzie przejść.
W drodze powrotnej pojechaliśmy jeszcze tylko do Bolonii, trochę się przeszliśmy po starówce, zjedliśmy spaghetti po bolońsku i wróciliśmy do domu mega wykończeni, nie był to najbardziej wakacyjny dzień, zwłaszcze dla Łukasza, który już nie mógł nawet patrzeć na samochód :).

 Comacchio

 Comacchio

 Comacchio - sztuczne kaczki, kto to w ogóle wymyślił???

 Comacchio

  Lido di Volano - prawie wszystkie plaże są tam prywatne, ale właściciele muszą udostępnić dostęp do morae za darmo - takie jest prawo

 Bolonia

 Krzywe wieże w Bolonii :)

Bolonia

W zeszły wtorek polecieliśmy na wakacje do Włoch. Oczywiście jak to zwykle bywa, obiecywaliśmy sobie, że będzie spokojnie i jak najmniej w samochodzie, a ja będę codziennie zdawała relację z wyprawy. Jest jednak  trochę inaczej i dzisiaj mamy poniedziałek, a tu pierwszy wpis dopiero :). No nic, czas nadgonić zaległości.

Przylecieliśmy z Łodzi do Bergamo i planujemy zostać we Włoszech 11 dni. Wypożyczyliśmy samochód, odlot do Polski mamy z Rzymu, więc mamy do przejechania w prostej linii ok 700km (już przejechaliśmy 1200km), a że nie zawsze nocujemy po drodze, to sporo więcej.

W Bergamo nocowaliśmy w Central Hostel BG (http://www.centralhostelbg.com/) - lądowaliśmy bardzo późno, więc nie było innego wyjścia (resztę noclegów korzystamy z couchsurfing.org). Jest to bardzo przyjemny hostel w samym centrum, śniadanie jest wliczone w cenę. Hostel jest dosyć drogi – 50 euro za dwie osoby w dormitorium 6-ścio osobowym. Dziecko do lat 3 nie płaci. 


W Bergamo trochę sobie połaziliśmy po starym mieście, jest urocze. Marcel pokąpał się w fontannie, a na końcu trafiliśmy do miłego parku w którym był mały plac zabaw.

Następnie udaliśmy się do Parku Suardi (poleciła nam go pani w informacji turystycznej) i naprawdę warto się tam z dzieckiem udać. Jest super – świetna fontanna w której się można popluskać, ogromny plac zabaw na którym dziecko w każdym wieku znajdzie coś dla siebie, staw z rybkami, zakątek, gdzie były kaczki, kury, gęsi a nawet wygrzewający się na słońcu żółw. Jest nawet toaleta – mini domek dla dzieci do lat 5. Marcel bawił się w tym parku świetnie.

Po zabawie wykończony usnął, a my zaczęliśmy zbierać się do drogi – mieliśmy do przejechania aż 200km do Modeny, gdzie czekał na nas nasz host Mirco.

Niestety nie zdecydowaliśmy się na autostradę i bardzo tego żałowaliśmy, droga jest brzydka, monotonna i zagmatwana, bardzo długo nam zajął dojazd i ogólnie negatywnie to przeżyliśmy . Na miejsce dotarliśmy dopiero ok 23. Więc się tylko przywitaliśmy, do łóżka i spać :).

Pozdrawiamy i do napisania! 


włoska kuchnia jest super




park na starym mieście


uwielbiam takie urocze warzywniaki, kiedyś otworzę taki w Łodzi :)




kibelek dla dzieci

 ptaszarnia