Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Postanowiłam zrobić małe podsumowanie zdjęciowe roku 2013. Ale udało mi się tylko do lipca, ciąg dalszy nastąpi :).
To był taki dziwny rok, taki pełen oczekiwania. Było kilka podróży i dużo czasu który spędziliśmy całą rodziną. Było w porządku, chociaż w nowym roku życzyłabym sobie więcej wyzwań, a najbardziej, to jakiejś pasjonującej pracy :) - i taką mam zamiar znaleźć.

A Wam życzę spełnienia marzeń i dużo, dużo zdrowia!!!

Styczeń 2013 - Teneryfa, było super, taką pogodę mogłabym mieć cały rok!

Teneryfa - chwila przed jedną z wycieczek

W drodze - rónież Teneryfa



 Luty - było spokojnie, Łukasz od razu po powrocie do Polski wyjechał do pracy, ale po powrocie wybraliśmy się do naszego swata Pawła do Bielska-Białej :).

Na naszym osiedlowym placu zabaw - park Helenowski

Bieslko - Biała

Bieslko - Biała

Bielsko - Biała

Figloraj w Bielsku

Droga powrotna z Bielska :)

 Marzec - chyba nic ciekawego się nie wydarzyło, bo nie mam żadnego zdjęcia :).

Kwiecień - smutny miesiąc dla mnie i związana z tym wizyta w Manchesterze. 
Prócz tego byliśmy w ZOO i przyjechała moja siostra z Francji z Maximem, akurat na jego urodziny.

 Moje angielskie śniadanie - uwielbiam :)






Maj - mój ulubiony miesiąc, urodziny Marcelka, urodziny znajomego pod Krakowem, wyprawa do Norwegii, parę pomniejszych wycieczek.










Czerwiec - wyprawa do Włoch




  Nasz nocleg z couchsurfingu :)





Lipiec - wizyta u moich Dziadków w Gdyni, na Warmii u Łukasza, wypisywanie zaproszeń i przygotowania do ślubu










Jak ten czas szybko leci. Nie mogę uwierzyć, że to już równo 5 tygodni minęło. Przecież ostatnio siedziałam na kanapie z wielkim brzuchem i narzekałam, że już, NATYCHMIAST chcę urodzić :).

Jest dobrze. Roma jest przecudowna, śpi pięknie, jest cierpliwa i wyrozumiała. Dzięki temu jakoś sobie radzę - bo od 8 dni jestem z dziećmi sama. Strasznie się tego bałam i początkowo wręcz miałam ogromnego doła, ale czas leci, a my jakoś dajemy radę :).

Marcelek jak to Marcelek, jak zawsze potrzebuje 150% uwagi, ale uważam, że się super zachowuje. Jest naprawdę troskliwy w stosunku do siostry, reaguje na każdy jej płacz, ciągle ją przytula, głaszcze i całuje. I budzi - doprowadza mnie to do szału. Co ona uśnie, to on wchodzi to sypialni i się wydziera, a ja się wkuuuuuuurzam na maksa, bo ona oczywiście się budzi. Na szczęście jest już przyzwyczajona do braciszka, nie płacze i się nie boi.
Ja mam czasem dosyć, mam ochotę wyjść, pójść do kina, lumpeksu, na kawę. Dosyć często się również irytuję niestety na Marcelka, gdy słyszę cały dzień: pocitaj, pobuduj ze mną domek, pobaw się, polataj samolotem, do mamusi, itd itp, mam ochotę uciec wtedy. A na dodatek zawsze po takiej akcji-irytacji wkurzam się na siebie, że nie powinnam się irytować, bo to przecież małe dziecko i po prostu chce uwagi, więc wpadam w takie błędne koło. Dobrze, że ostatnio odwiedzała nas trochę częściej moja najmłodsza siostra, bo Marcel ją uwielbia i świetnie się razem bawią. Dzięki Basiu!!!




Na razie z dziećmi  na spacerku sama byłam raz i nie było źle, tyle tylko, że Marcelek się mocno zmęczył - pod koniec spaceru siadał na chodniku, kładł się na ziemi, a ja nie miałam mu jak pomóc. Zamówiłam więc dostawkę do wózka, ma dojść poniedziałek-wtorek i jestem bardzo ciekawa jak się u nas sprawdzi.

Święta były nudne i takie nieświąteczne, nawet nie chce mi się o nich za bardzo pisać. Najważniejsze, że dzieci zadowolone. W przyszłym roku to chciałabym do jakiejś leśniczówki w góry pojechać, może się uda? :)

Zaczęłam czytać 'Dzieci w Paryżu nie grymaszą' i muszę napisać, że bardzo podoba mi się ta książka. Przeczytałam dopiero 100 stron, ale ciekawe spostrzeżenia są w niej zawarte na temat dzieci i generalnie napisana jest fajnym, lekkim językiem.

A skończyłam  czytać 'Obscenariusz' Kuczoka i wielkie wow. Zresztą Kuczok pisze genialne książki, jest mistrzem słowa, jego 'Spiski tatrzańskie' są cudowne, a 'Obscenariusz', no cóż, trochę obsceniczny ale mocno zachęcam do lektury.

Pozdrawiam wszystkich gorąco! :)

Ps. Podanie o paszport dla Romy złożone (zdjęcie się w końcu udało zrobić), bilety do Berlina skąd odlatujemy do Lizbony kupione, mieszkanie w Lizbonie zarezerwowane, nie doczekam się chyba :))). To już niecały miesiąc nam został, juhuuuuuuuuuuu.

Lizbona
http://www.mojeopinie.pl/img/zoom0/lizbona_09.jpg

Lizbona
fot. JupiterImages/Est News


I jeden dzień :).

Jak to szybko wszystko leci, aż trudno mi w to uwierzyć, jeszcze niedawno na brzuch narzekałąm i Romę do wyjścia namawiałam, a teraz już tyle czasu za nami razem :).

Roma waży już 4800g, czyli od wyjści ze szpitala aż 900g przybrała. Nie powiem, poczułam dumę, że to ja, własną piersią ją tak wykarmiłam. Maleńka jest urocza, cudowna i w ogóle jesteśmy w niej na maksa zakochani. Na razie jest bardzo spokojna, bardzo dużo śpi, w ogóle nie płacze. W nocy bardziej się wysypiam niż w czasie ciąży - koniec z bezsennością, a Roma je tak co 4, czasem co 5 godzin, więc można się trochę zdrzemnąć. No i dzisiaj - niespodzianka - pierwsze świadome uśmiechy (wiem, wiem, że wszystkie poradniki podają, że to tak dopiero od 4 bądź 5 tygodnia, ale sprawdzilam to dzisiaj parę razy i jestem pewna - reaguje na mój głos i się uśmiecha!!!).

Marcel już lepiej, nie ma histerii, ale słuchać i tak nic a nic nie chce, ale to chyba normalne zachowania każdego 2,5 latka. Nadal bardzo kocha Romę, ciągle chce ją przytulać i całować i bardzo empatycznie reaguje na każdy jej płacz - idź mamo, weź dzidzię, bo płacze.

Na spacerku z Malutką byliśmy tylko 2 razy, pogoda nie dopisuje i trochę mnie to dołuje. Marcel, urodzony w maju, w tym wieku to już był na bardzo wielu spacerach.

Próbowaliśmy zrobić Romie zdjęcie do paszportu, ale oczu nie chciała nam otworzyć i mamy problem - Łukasz w piątek wyjeżdża i do tego czasu musimy się z tym uporać, bo jak wróci to już nie zdąrzymy paszportu do wyjazdu wyrobić.

Moja gospodarka hormonalna jest jeszcze mocno rozregulowana - byłam dzisiaj z synkiem w kinie na 'Samolotach' i popłakałam się 3 razy, a śmiałam się najgłośniej w kinie, siostra prawie ze wstydu zeszła ;))).

Miałam też trochę dołków przez te trzy tygodnie, baby blues i mnie dopadł. Na szczęście zaczęłam wychodzić trochę do ludzi, ludzie też zaczęli do mnie przychodzić i już mi się lepiej zrobiło.

Prezenty już prawie wszystkie skompletowane, teraz tylko czeka mnie pakowanie :). No i siostra moja już w czwartek przyjeżdża, chyba się nie doczekam :)))))))))))))).

Mój Mąż już zaraz wyjeżdża, nie będzie go ani w Święta, ani na Sylwestra, smutno trochę, ale co zrobić. Całe szczęście, że mogliśmy być tak długo wszyscy razem, coś za coś. Na szczęście trochę będzie się teraz działo, to i czas szybciej zleci. A potem już chwila i Portugalio witamy!!!! :)))

 Kolorowych snów!!! Pozdrawiamy!!!




Tak się już zbieram do napisania tego posta od paru dni. W końcu dzisiaj trochę ładniejsza pogoda, to i pisać się bardziej chce :).

Urodziłam córeczkę - totalna niespodzianka. Taka, że Mężowi mojemu to położna dwukrotnie pokazywała zanim uwierzył :). Roma przyszła na świat 23 listopada o 15:05, 8 dni po terminie. Była bardzo duża - 4170g i 57cm. Urodziłam naturalnie mimo małych przeciwności losu, ale o tym może w innym poście :).

Mała jest absolutnie cudowna, śliczna, urocza, na razie tylko je, śpi i robi kupkę/siusiu. Póki co nie wiemy co to jej płacz, nawet jak jest bardzo głodna (przesypia 4/5h w ciągu) to nie płacze, tylko tak miauczy jak koteczek. Ja mam tylko nadzieję, że kolki się nie pojawią, bo słyszałam i czytałam, że pojawiają się najczęściej koło 3 tygodnia, trzymajcie kciuki :).

Dzisiaj mieliśmy pierwsze werandowanie, trudno powiedzieć czy jej się podobało, nie płakała, więc może tak.

Karmimy się piersią i jest super - uwielbiam tę bliskość. Co prawda trochę mnie poraniła i każde karmienie na razie to ból, ale wiem, że niedługo to minie.

Na razie mój mąż jest cały czas z  nami i tak prawdopodobnie będzie jeszcze przez dwa tygodnie i jest mi niesamowitą pomocą. Ataki paniki ogarniają mnie gdy pomyślę, że mam z moja dwójeczką zostać sama, gdyż...

Marcelek niestety tak dobrze całej sytuacji nie znosi.
Co prawda do Romy jest nastawiony bardzo pozytywnie - ciągle do niej podchodzi, całuje ją, przytula, jak tylko płacze, to każe nam ją wziąć (tatusiu weź Romę, tak płacze bidulka :), ale on sam, emocjonalnie, bardzo źle to wszystko znosi. Wpada w ataki histerii, jest bardzo niegrzeczny - ciągle nas testuje, próbuje każdą naszą granicę, czasami już naprawdę nie wiemy co robić, a zazwyczaj każda histeria kończy się łkaniem: mamusia, moja mamusia, bądź: to mój tatuś, on wrócił z pracy do mnie i nam się serce kraje, wielkie przytulanie, a za chwilkę bicie, gryzienie, histeria znowu, wyganaia nas z domu: idź sobie do parku. Oj ciężko jest. Mam nadzieję, że wkrótce się Marcelek oswoi z całą sytuacją, na razie cierpliwości dużo nam potrzeba :)))). Dobrze, że Roma taka spokojna i daje nam się w nocy wysypiać (serio wysypiać - śpię o niebo lepiej niż przez ostatnie miesiące ciąży:).

I tak to wygląda :). Teraz tylko byle do Świąt i trzeba wiosny wyglądać, taaaaaaaaaak mi słonka brakuje :).
A tutaj kilka zdjęć Romy.
Pozdrawiamy!!!

Zdjęcie




Wow, ale właśnie na super piosenkę trafiłam, polecam:

Asaf avidan maybe you are