Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Kolejny raz udało nam się odwiedzić Pojezierze Drawskie. Uwielbiam ten rejon, który tak mało jest znany w Polsce. Tamtejsze tereny są przepiękne, lasy i jeziora oraz pięknie położone urocze miasteczka.  Podczas tego pobytu udało nam się odwiedzić kilka nowych miejsc, ale także kilka już sprawdzonych. No i co najważniejsze, spędziliśmy trochę czasu z naszymi bliskimi znajomymi. Sprawdziliśmy też możliwości rowerowe Marcela i muszę napisać, że przerosły nasze oczekiwania. Spokojnie na wycieczki 15-20km możemy go brać. Jestem taka dumna, że tak świetnie jeździ na rowerze! :)

Miejsca, które udało nam się odwiedzić tym razem:

Lantaarn - agroturystyka w której mieszkaliśmy rok temu. Nasi znajomi się tam zatrzymali i w tym roku, dla nas nie było już miejsc ale mogliśmy rozbić namiot :). Było bardzo sympatycznie i smacznie, bo stosowaliśmy się w Lantaarn i jak zwykle po kolacji nie mogliśmy się ruszać. Gospodarze są bardzo życzliwi i gościnni, wieczorami siedzieliśmy przy winie i rozmawialiśmy, a gospodarz rozpieszczał nas deserami (w końcu udało mi się spróbować Crepes Suzette, są pyszne!). To był bardzo miły czas.

Stare Drawsko i Zamek Drahim. W Starym Drawsku spędziliśmy kilka przyjemnych godzin na plaży. Miasteczko jest pięknie położone między dwoma jeziorami, znajduje się w nim zabytkowy kościół z 1870 roku i ruiny zamku Drahim. Te ruiny..., no cóż, co prawda dzieciom się podobało, bo można tam przebrać się za rycerza, pobawić się mieczem czy toporem, a nawet wejść do klatki, ale prócz tego to nie jest to zbyt ciekawe miejsce. Okropne rekwizyty, okropne opisy, trochę to wszystko wygląda jak takie zbiorowisko śmieci, które nie za bardzo pasują do zamku i jego historii.
W Drawsku znajduje się również smaczna restauracja - Podzamcze. Można usiąść na zewnątrz, jest plac zabaw i są leżaki. W środku jest też mały pokój zabaw, więc dzieci jak najbardziej są mile widziane.








Island Camp na wyspie Ostrów. Spędziliśmy tam jedna noc i trochę mieliśmy pecha bo trafiliśmy na pijaków, co cała noc hałasowali. Tzn ja miałam pecha, bo nie mogłam spać, a Łukasz nawet słowa nie słyszał. Sam camping jest super położony w lesie nad samym jeziorem, kąpielisko jest strzeżone w ciągu dnia, można wypożyczyć rowery wodne i kajaki. Dzieci były zachwycone i jak tylko zjadły śniadanie to hop do wody :).



Część szlaku rowerowego Złocieniec- Połczyn Zdrój. My przejechaliśmy odcinek Cieszyno-Złocieniec. Szlak rewelacyjny, pięknie przygotowany. Jechaliśmy cały czas asfaltowa droga tylko dla pieszych i rowerów. Droga jest prosta i biegnie przez las. Dla Marcela i chyba dla każdego innego doskonała :). W Złocieńcu zatrzymaliśmy się na lody i odpoczynek, a potem z powrotem do auta. Łącznie zrobiliśmy 14km i jechało się naprawdę świetnie.









Ryby Lubię w Lubieszewie. Już pisałam o tym miejscu w zeszłym roku i w tym roku też melduję, że jest pysznie i nic się nie zmieniło. Ich zupę rybna i tatara z łososia mogłabym jeść na okrągło. Po obiedzie udaliśmy się na plażę wiejska w Lubieszewie i było super. Trawa, piasek, można znaleźć cień wśród drzew, dwa pomosty i naprawdę niewiele ludzi. Polecam :).



Ten mały wypad był bardzo udany i mam nadzieję, że na Pojezierze Drawskie wrócimy jeszcze nie raz. Teraz chciałabym tam więcej na rowerze pojeździć, bo trasy są świetnie przygotowane.

Pozdrawiam!

Wczoraj odwiedziłam cudowne miejsce w Berlinie - Pawią Wyspę. Mój mąż odwiedził kiedyś to miejsce z dziećmi na rowerach, gorąco polecał, ale mnie zawsze jakoś było nie po drodze (w sumie nic dziwnego, nikomu tam chyba nie jest po drodze ;)). W odwiedzinach u mnie jest teraz moja siostra Basia oraz siostra mojego taty Ania, więc postanowiłam je tam zabrać. 
(Jeśli wybieracie się na Pawią Wyspę bez samochodu to najlepiej dojechać S-Bahnem na stację Wannsee, a następnie autobusem 218 na stację końcowa. Warto podróż zaplanować wcześniej gdyż 218 jeździ tylko raz na godzinę. Gdy dojedziemy, czeka nas króciutka przeprawa promowa i jesteśmy na miejscu. Bilet na prom kosztuje €4 we dwie strony.)

Przesiadka na Wannsee 

Przeprawa promem na Pawią Wyspę

Wyspa jest cudowna i ma bardzo romantyczną historię. Była miejscem spotkań króla Fryderyka Wilhelma II i jego ukochanej Wilhelminy (romans ten przetrzymał dwie żony i mieli razem 5(!) dzieci!). Bardzo lubili tam przebywać i również mocno angażowali się w to, jak wyspa będzie wyglądać. Fryderyk zaprojektował pałac (do tej pory nikt nie wie na pewno skąd zaczerpnął inspiracji), a Wilhelmina z fantazją go urządziła. Na wyspie znajduje się jeszcze mleczarnia z zabudowaniami, dom rycerski, dom leśniczych, oraz cudowna fontanna z 1824r. a wszystko przepiękne i we wspaniałym stanie. Niesamowicie się tam spaceruje, jest wiele dróg i ścieżek, łąki i pola, piękne ogrody. Do 1880 była tam jeszcze palmiarnia ale niestety drewniana konstrukcja kompletnie spłonęła, a wraz z nią rośliny. Swego czasu na wyspie znajdowała się nawet menażeria. Były lwy, kangury i bawoły a nawet niedźwiedzie. Później zwierzęta te trafiły do berlińskiego zoo. 


 Dom leśniczych

 Mleczarnia

 Zabudowania gospodarskie obok mleczarni


 Fontanna

Pałac

Na wizytę na wyspie najlepiej poświecić cały dzień. Jest gdzie spacerować, jest rownież kawiarnia gdzie można coś zjeść, bądź można zrobić tak jak my zrobiłyśmy - urządzić sobie piknik. 
Ah, no i jeszcze zapomniałabym o pawiach, przecież to Pawia Wyspa :) (a kiedyś był tu Ostrów Króliczy, w XVIIw. była na wyspie hodowla królików) - można je spotkać w wielu miejscach i obserwować jak sobie skubią jeżyny, siedzą w trawach bądź dostojnie chodzą. 





Gorąco polecam tą wycieczkę na piękny dzień, jest tak spokojnie, melancholijne i romantycznie, że samemu można dać się ponieść marzeniom. 
Pierwszy tydzień sierpnia spędziliśmy w Słowińskim Parku Narodowym i jego okolicach. Pojechaliśmy tam za radą koleżanki, która powiedziała, że pogoda jest wprawdzie nieprzewidywalna, ale za to jest przepięknie. I miała rację :). Pogoda była naprawdę w kratkę ale i tak było warto spędzić tam wakacje. Mało ludzi, puste plaże, piękne widoki. Spokojnie, mimo że był środek sezonu. Doskonałe miejsce na wycieczki rowerowe, bądź piesze wędrówki. Bardzo nam się podobało i jak nad polskie morze, to tylko tam. 
Zatrzymaliśmy się w Smołdzinie i z miejsca noclegowego również byliśmy bardzo zadowoleni.  Wynajęliśmy świeżo wyremontowane 100 metrowe mieszkanie w kamienicy. Bardzo przestronne, dobrze wyposażone, były nawet gry planszowe i 3 rowery do użytku. Właścicielka jest bardzo miła i pomocna. Na obiady można chodzić budynek dalej do "Agroturystyki u Jasi". Obiady te również z czystym sercem mogę polecić, porcje były akurat, wszystko było smaczne i świeże. A pierogi, hmmmm, pyszności :), można zamówić i kupić na zapas. No i cena: dwudaniowy obiad dla dorosłego 20zł, dla dzieci do lat 7, 10zł. 
Wykorzystując pogodę i niepogodę jeździliśmy na rowerach, sporo chodziliśmy oraz samochodem odwiedzaliśmy rożne interesujące miejsca. Oto, co udało nam się zobaczyć:

Rowokół - święta góra Słowińców. Jest to najwyższa góra w okolicy, na szczycie (110 m.n.p.m.) znajduje się wieża widokowa, na którą za niewielką opłata można wejść i podziwiać przepiękna panoramę okolicy. Przyjemny szlak rozpoczyna się w Smołdzinie i wiedzie przez las. Szlak jest łatwy i przyjemny, w końcowej fazie wchodzi się po schodach. 



Latarnia morska w Czołpinie, połączona ze spacerem na plażę - idzie się 1.2km od parkingu leśnego do latarni morskiej, a następnie jeszcze 0.9 km do plaży. Bardzo fajna wycieczka, idzie się lasem, z latarni jest super widok, a plaża prawie pusta. Dzieci były przeszczęśliwe, skakały przez fale i bawiły się w piasku, chociaż co prawda trochę zmarzły bo dosyć mocno wiało. Później można przejść się plażą do innego wyjścia i inna drogą wracać na parking, my tak właśnie zrobiliśmy. 



Jezioro Gardno - do jeziora Gardno dostęp z plażą jest niestety tylko w jednym miejscu. Niedaleko wsi Retowo znajduje się camping i tam można posiedzieć na plaży, pokąpać się bądź wypożyczyć sprzęt do windsurfingu albo zrobić grilla. Bardzo fajne miejsce i świetne miejsce na camping. My zrobiliśmy sobie tam grilla a dzieci oczywiście się wykąpały.





Żółty szlak rowerowy: Smołdzino - Kluki. Bardzo przyjemna droga rowerowa prowadząca wzdłuż kanału rzeki Łupawy, pośród pól i łąk. Dojeżdżamy przez Łokciowe do skansenu Słowińców w Klukach.




Można pojechać trochę dalej i dojechać do jeziora Łebsko, gdzie znajduje się wieża widokowa i pomost. Niestety nie ma żadnej plaży i dostępu do wody, więc nie można popływać. 




Skansen super, naprawdę fajnie przygotowane miejsce, cała wieś jest odtworzona tak jak to kiedyś było. Dla dzieci super frajda bo można wielu rzeczy dotknąć i spróbować (np zjeść gofry wypiekane na piecu). Można zobaczyć jak się wydobywa torf, pokarmić konie, poprać na tarze, pomóc przy robieniu butów dla koni (klump). Marcelowi bardzo się podobało. Na obiad można pójść do karczmy "U Dargosha", gdzie mają bardzo przyzwoite jedzenie. Ja zdecydowanie polecam zupę grzybową - była przepyszna. Na zwiedzanie skansenu najlepiej poświecić co najmniej pół dnia, jest sporo chodzenia i sporo do oglądania. Naprawdę warto!







To by było na dzisiaj tyle :). Pozostałe atrakcje opiszę w drugiej części, pozdrawiam serdecznie!
Witajcie! 
Właśnie wróciliśmy z wakacji,mąż pojechał z dziecmi nad jezioro a ja siedzę i wypoczywam no i mam trochę czasu na wpis na bloga :).

Wczoraj, po przejechaniu całej Polski wzdłuż pociągiem (Ropki - Szczecin), dotarliśmy do Berlina.
Wybrałam sie z dziecmi na samotne, dwutygodniowe wakacje i było super! Mam obecnie dużo czasu wolnego, pomyślałam, że prawdopodobnie to takie ostatnie moje długie wakacje i postanowiłam pojechać z dziećmi sama w siną dal :). Wybór padł na Beskid Niski, miejscowość Ropki, agorturystykę Swystowy Sad. Informacje na stronie internetowej potwierdzały, że wszystkie moje potrzeby zostaną zaspokojone: było na uboczu, przystosowane do goszczenia dzieci, z wyżywieniem i to wegetariańskim, brak telewizora, duże podwórko z placem zabaw i strumyk. 
Po przyjeździe nie zawiedliśmy się: było super :). Niestety pierwsze 3 dni lało jak z cebra i to nie było już takie super, bo na takim uboczu niełatwo zająć dzieci, jednak duży regał z książkami dla dzieci, gry planszowe i bajki w telefonie przyszły z odsieczą. Na szczęście wzięłam również dzieciom kalosze i zestaw przeciwdeszczowy więc i tak wychodziliśmy jak padało trochę mniej.


Najpierw tu zbieraliśmy malinki


A potem kamienie, ulubione zajęcie moich dzieci


Widok na jadalnię :)


Sucha buła musi być :)

Za to jak zaczęła się pogoda, to nastał dla nas cudowny czas :). Było wspaniale, zrywaliśmy dzikie maliny i poziomki, chodziliśmy na spacery, dzieci kąpały się w strumieniu, wspinały na drzewa, chowały w drewnianym domku przygotowanym z myślą o nich. Leżeliśmy na trawie, szukaliśmy motyli i robaków. To był taki sielski, przecudny czas i na pewno jeszcze do Swystowego Sadu wrócimy. 
Ogromnym plusem tego miejsca jest też to, że w sezonie letnim jest zawsze dużo dzieci, więc nikt się nie nudzi, dzieci bawią się razem.




Dzieci z Bullerbyn



Ah te łąki...


Ropki

Okolicy nie zwiedziliśmy, więc trudno mi coś napisać o okolicznych atrakcjach, bo jednak bez samochodu to człowiek jest trochę uziemiony, ale wcale nie żałuje, bo rzadko zdarza mi się pobyć tak w jednym miejscu, odciętej od cywilizacji i mnie również taki przystanek dobrze zrobił. Ruszyliśmy się tylko raz i to do Wysowej Zdrój, która była oddalona od Swystowego Sadu 5km. Małe miasteczko uzdrowiskowe, ładnie odnowiony park zdrojowy ale szału nie ma. Dla nas przygodą był powrót: mieliśmy wracać na piechotę (do Wysowej podwiozła nas gospodyni), Romka usnęła w nosidle a Marcel zaczął wspominać o bolących nóżkach. Chcąc go zmotywować do dalszej drogi, powiedziałam, że jak będziemy szli, to na pewno spotkamy jakiś samochód i spróbujemy go zatrzymać, żeby nas podwiózł. Marcelek zapalił się do tego pomysłu i był taki przekonywujący, że już pierwszy napotkany kierowca nas zabrał. Mojemu synkowi ta przygoda niezmiernie się podobała, po drodze jeszcze spotkaliśmy jaszczurkę, słyszeliśmy dzika i kąpaliśmy się w rzece, było super. A po powrocie zrobiliśmy jeszcze ognisko, więc dzieci były przeszczęśliwe.


Pijalnia wody w Parku Zdrojowym w Wysowej Zdrój



Kościółek w Wysowej Zdrój 

Jeszcze slow kilka o jedzeniu bo było naprawdę pyszne. Gotuje pani Gosia i jest mistrzynią. Marcel zazwyczaj więcej nie je niż je, a tu smakowało mu prawie wszystko, a najbardziej przepyszne zupy. Ah, no tak, nie wspominałam jeszcze o deserach - codziennie świeżo pieczone inne ciasto!

Najlepszą rekomendacją niech będzie to, że Marcel z miejsca gotowy był, gdy go o to zapytałam, przeprowadzić się do Swystowego Sadu :).

Serdecznie polecam, bo miejsce jest magiczne!