Podróż. Warszawa - Berlin, Berlin - Lizbona.
Witajcie!
Jesteśmy! Do Lizbony dotarliśmy już w niedzielę przed południem, ale dopiero dzisiaj mam chwilkę żeby wszystko opisać (pada).
Podróż oczywiście rozpoczęliśmy w Łodzi - mój Tata zawiózł nas do Warszawy. Trochę za późno wystartowaliśmy, ale udało nam się dotrzeć na czas - zwłaszcza, że pociąg już na wstępie był opóźniony 20 minut (i było to okropne 20 minut - było niesamowicie zimno, pojechaliśmy na Dworzec Zachodni, żeby na pewno zdążyć, a tam wszystko na świeżym powietrzu, Marcel wpadł w okropną histerię i generalnie wszystkim pasażerom było nas bardzo szkoda :)). Na szczęście nie za dobry początek podróży nie oznaczał, że cała droga taka już będzie i jak już wsiedliśmy to wszystko poszło gładko :).
Na początku muszę napisać, że mimo początkowego opóźnienia, to PKP pozytywnie nas zaskoczyło: wszędzie było czysto, ciepło, ubikacja przyzwoita, na początku podróży przyniesiono nam nawet herbatę/kawę/soczek do wyboru i wafelek, w cenie biletu :).
Czas płynął nam szybko, Marcelek, jak to Marcelek, trochę szalał, ale oglądaliśmy również książeczki, bawił się autkami, a na ostati odcinek drogi nawet usnął, a Roma można powiedzieć, że przespała calusieńką podróż nie otworzywszy ani oczka :).
Po dotarciu na Dworzec Główny w Berlinie (nota bene przepiękny dworzec i chyba najbardziej praktyczny na jakim byłam - wszędzie windy, a to w naszej sytuacji - dwa wózki i cztery torby - było bardzo pomocne) udaliśmy się do hotelu Meininger, który znajduje się dosłownie 100m od dworca. Hotel szczerze polecam, zwłaszcza osobom, które tak jak my są tylko przejazdem. Hotel czysty, sympatyczna obsługa, łazienki w pokojach, dla niemowląt bezpłatne łóżeczka turystyczne, a do tego niedrogi - za pokój czteroosobowy na jedną noc zapłaciliśmy 56euro.
Po dotarciu do hotelu można powiedzieć, że od razu padłyśmy (no ale niestety Marcel nie padł i trzeba było powstać :)).
Samolot miałyśmy następnego dnia rano o 7:10 z lotniska Schonefeld. Dotarłyśmy tam bez problemu kolejką podmiejską.
Lotnisko nie zrobiło na mnie najlepszego wrażenia, jest stare, dosyć zaniedbane, nie ma wind, więc się trochę nawnosiłyśmy wózków. Kontrola przeszła sprawnie, ale zabrano wózek Romy na prześwietlanie kół, pani się nawet mnie pytała, czy mogłabym zdjąć te koła, ale ja tylko udałam głupią, że nie mam pojęcia jak to się robi (pogrzało ją, Marcel uciekał, Romcia na rękach, a ja będę wózek rozmontowywać).
Lecieliśmy linią EasyJet i tu muszę napisać, że miła niespodzianka. Jak na linie niskobudżetowe, to pełen luksus. Jedną walizkę podręczną można oddać bezpłatnie do luku, co było bardzo komfortowe, nikt też nie robi problemu, że dodatkowo ma się torebkę, laptopa, bądź aparat. Można ze sobą jeszcze nieodpłatnie zabrać jedną siatkę z zakupami ze strefy wolnocłowej. Rodziny z dziećmi do lat 5 mają pierwszeństwo wejścia na pokład, a na biletach są oznaczone miejsca, więc nie ma tego całego przepychania i zniecierpliwienia jak np. w Ryanair.
Lot był dosyć długi, do tego mieliśmy opóźnienie, wystratowaliśmy 40min później niż było planowane. Marcelek oglądał sobie bajeczki, a Roma... tak, spała oczywiście :))).
Po wylądowaniu w Lizbonie, musiałyśmy przejść hektar po nasze bagaże i jeszcze większy hektar po wózki - wózki są tam, gdzie bagaż ponadgabarytowy.
Na lotnisku czekała na nas już właścicielka naszego apartamentu - Marta, część z nas pojechała z nią, a część taksówką. Pogoda przywitała nas pochmurna, aczkolwiek było 13 stopni, więc byłyśmy przeszczęśliwe. Nasza gospodyni okazała się przesympatyczną osobą, bardzo pomocną, uczynną i serdeczną. Nasz apartament znalazłam na stronie airbnb.com. Korzystam już drugi raz i bardzo jestem zadowolona.
Apartament jest bardzo ładny, ale również bardzo malutki i trochę zimny, jak to w takich krajach potencjalnie bardzo gorących, w domu nie ma ogrzewania. Znalazłyśmy piecyk olejowy i się dogrzewamy, mam nadzieję, że nie zrujnujemy Marty rachunkiem za prąd.
Po południu przeszłyśmy się jeszcze z moją siostrą Magdą do marketu po podstawowe zakupy, po drodze podziwiając Lizbonę. Mieszkamy w Belem, bardzo ładnej, pełnej zabytków części miasta.
I to by było na razie na tyle :). Wczorajszy dzień spędziłyśmy na zwiedzaniu, trochę się zgubiłyśmy i nachodziłyśmy się sporo, ale o tym już w nastepnym poście.
Pozdrawiamy!!!
0 komentarze