Strefa komfortu
Strefa komfortu - dla każdego znaczy co innego, ja czuję, że w mojej strefie zasiedziałam się za mocno.
Dzisiaj, przeglądając internety, trafiłam na bardzo ciekawą stronę i post na niej: tutaj.
Dotarło do mnie dobitnie (bo wcześniej gdzieś się tam tylko kołatało w głowie), że zasiedziałam się w swoim komfortowym, bezstresowym życiu za bardzo. Zero ambicji, jakichkolwiek wyzwań, tylko wieczne zrzędzenie, że mi się nudzi no i co ja powinnam z tym zrobić.
Mimo skończenia studiów, odbycia wielu zagranicznych praktyk, świetnej znajomości angielskiego i ogólnego 'ogarnięcia' życiowego, ja, po urlopie macierzyńskim poszłam do pracy - do call center. No i byłam jedną ze starszych pracownic - wiek: 28lat :), pozostali pracownicy to byli studenci, bądź osoby w trakcie poszukiwania innej, lepszej pracy. Pracę nie za bardzo lubiłam, ale nie miałam zamiaru jej zmieniać, bo po prostu było mi wygodnie: najpierw zaczęłam pracować na 3/4 etatu, później (bo przecież było za ciężko) na 1/2 etatu. Na zdziwione spojrzenia znajomych ze studenckiej ławy usprawiedliwiałam się, że no przecież mam małe dziecko, fajnie byłoby mu ugotować obiad, nie być zmęczoną po pracy, poza tym grafik był bardzo elastyczny i tak naprawdę był układany do naszych potrzeb, więc mogłam również realizować swoją pasję podróżowania. No tak, ale gdzie rozwój, tworzenie czegoś, ambicja? Nigdzie, bo mi było po prostu tak wygodnie.
Pierwszy dzwonek w mojej głowie uruchomił mój przyjaciel z Niemiec. W maju planujemy przeprowadzkę do Berlina, Łukasz nie rezygnuje z pracy w Polsce, a ja mam zamiar znaleźć coś dla siebie. Oczywiście plan jak zwykle był po najmniejszej lini oporu: call center na 1/2 etatu. Powiedziałam o tych planach Markusowi, a on z niedowierzaniem pokiwał głową. Zapytał mnie czy ja przypadkiem nie mam dyplomu? I że dla niego to jest nie do pomyślenia, że do call center będę kierowała swoje kroki najpierw. Ochrzanił mnie, zaczął mi wyszukiwać oferty dla inżynierów i kazał chociaż spróbować znaleźć pracę na miarę moich możliwości. To dało mi mocno do myślenia. Oczywiście pojawiły się wątpliwości: no ale wtedy prawdopodobnie będę musiała pracować na cały etat (chociaż niekoniecznie), będę miała obowiązki, odpowiedzialność, co z moim przyjemnymy, milutkim życiem? Z drugiej jednak strony poczułam dreszczyk emocji: ciekawa praca, nowi ludzie, zdobywanie kwalifikacji no i oczywiście na pewno zadowolające zarobki. Ale czy mi się chce tak naprawdę? No i właśnie, to jest wychodzenie ze strefy komfortu, wysiłek aby zacząć coś w tym swoim życiu robić. Dobrobyt rozleniwia i trzeba w sobie znaleźć siłę, żeby zacząć działać!!!
Więc dupę w troki i do dzieła! :)
Po powrocie z Portugalii mam zamiar napisac sobie porządne CV, poprzeglądać oferty pracy dla inżynierów, powysyłać zapytania do firm, może najpierw po prostu jakiś staż? Żeby czegoś konkretnego się nauczyć? No i mam na pewno zamiar w końcu wziąć się za swój niemiecki!
Precz ze strefą komfortu, trzeba się rozwijać, a nie stać w miejscu! :)))
A jak jest z Twoją strefą komfortu???
Pozdrawiam wszystkich i kolorowych snów życzę!!! :)
A skoro komfort to i poduszki, parę moich znalezisk, ja chcę wszystkie, przydadzą sę poza strefą komfortu :)).
linki do zdjęć: 1 2 3 4 5 6 7
4 komentarze
Trzymamy kciuki i pozdrawiamy ciepło! Ps. Super poduchy :)
OdpowiedzUsuńdziękuję i również pozdrawiam :)
Usuńsuper wpis... daje do myślenia i do chęci działania...
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, zawsze najtrudniej zrobić ten pierwszy krok :)
Usuń