Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Z braku funduszy na dalsze wyjazdy, na majówkę zostaliśmy w Berlinie. Pogoda miała się poprawić, a my ucieszyliśmy się na możliwość zwiedzania okolic. Postawiliśmy raczej na rowery i naturę, ale w mieście też trochę chcieliśmy pobyć. Berlin i Brandenburgia są tak piękne, że naprawdę na wakacje nigdzie daleko nie trzeba jechać.


Pierwszego dnia majówki wybraliśmy się nad jezioro  Müggelsee. Jest ono położone w dzielnicy Köpenic na południowym wschodzie Berlina. Postanowiliśmy objechać jezioro dookoła, prowadzi tamtędy ścieżka rowerowa. My rozpoczęliśmy nasza trasę w Rübezahl. Zrobiliśmy to przez zupełny przypadek, ale super wyszło, bo znajduje się tam fajny plac zabaw i dzieci miały okazję wyszaleć się przed siedzeniem w przyczepce rowerowej.



Sama trasa nie jest jakaś oszałamiająca. Niestety, tylko krótki odcinek biegnie wzdłuż samego jeziora, a tak to przez las, przez wioski, najgorszy odcinek jest wzdłuż drogi. Mimo to, cieszę się, że przejechaliśmy tą trasę, gdyż te rejony Berlina są mi zupełnie nieznane i nie wiedziałam na przykład, że Friedrichshagen (dzielnica Berlina) jest takie ładne. Samo Müggelsee jest bardzo ładnym jeziorem (największym w Berlinie), przy brzegu rozstawionych jest wiele przystanków gdzie można wsiąść na prom i popływać sobie po okolicy.





Zachęcam również do wizyty na starym mieście w Köpenic, jest tam bardzo ładnie. Ślicznie odremontowane kamienice, stary rynek, pałac Köpenic z ogrodem, a także bardzo przyjemne miejsca do spacerów wzdłuż rzeki.









Berlin kolejny raz zaskoczył mnie i kolejny raz pozytywnie. Uwielbiam to miasto i bardzo się cieszę, że mogę tu mieszkać!!!


Ostatnio wybrałam się z moimi dziećmi do Currywursmuseum (kiełbaski w sosie curry). Moja koleżanka, gdy dowiedziała się że w ogóle mam taki zamiar, zapytała mnie: "serio chcesz zabrać dzieci do muzeum kiełbasy????!!!". Ja jednak nie upraszczałabym tak tego miejsca, gdyż okazało się naprawdę bardzo interesujące.  
Muzeum to opowiada o kiełbasce w kontekście kulturowym. Można obejrzeć film i dowiedzieć się, co tak naprawdę currywurst znaczy dla ludzi mieszkających w Berlinie (i nie tylko). Można dowiedzieć się rownież bardzo ciekawych rzeczy na temat historii, designu, ekologii czy kulinariów - tak naprawdę wszystkiego co związane jest z kontekstem currywurst, ale nigdy byśmy się nad tym sami nie zastonowili. Miejsce jest rownież bardzo przyjazne dzieciom i nie bedą one się tam nudzić. Muzeum nie jest duże, ale dobrze zaprojektowane i wszystkie informację są przedstawione w bardzo ciekawy sposób. 
W cenie biletu zawarta jest również degustacja kiełbaski :). 







Więcej informacji znajdziecie na: http://currywurstmuseum.com/
Muzeum czynne jest: cały tydzień 10-18
Bilety kosztują: €11 dorosły, €8.5 ulgowy, i za darmo do 6 roku życia

W okolicy muzeum znajduje się kilka fajnych placów zabaw, więc ja nie byłabym sobą gdybym ich nie odwiedziła :). Jest to naprawdę dobry sposób na to aby dzieci w muzeum były chociaż troszkę spokojniejsze ;))))






Pozdrawiam, 
Paulina
W miniony weekend bardzo chcieliśmy pojechać do Szklarskiej Poręby, pojeździć trochę na nartach i pocieszyć się zimą. Niestety finanse i różne inne czynniki nam na to nie pozwoliły i zostaliśmy w Berlinie.
To jest nasza trzecia zima w Berlinie i muszę napisać, że najładniejsza. W końcu napadał śnieg i można było pójść z dziećmi na sanki, no i tak ładnie się zrobiło :).


W sobotę postanowiłam wybrać się z Marcelem do muzeum. Dawno już nie byliśmy a zostało jeszcze kilka miejsc na mojej liście do odwiedzenia :). Odwiedziliśmy Märkisches Museum. Jest to muzeum opowiadające o historii Berlina, mieści się w bardzo ciekawym budynku zaprojektowanym w latach 1899-1908 i wyglądającym jak zamek. Muzeum obecnie niestety nie oferuje wiele atrakcji dla dzieci (część przeznaczona dla dzieci jest obecnie w przebudowie) i nie jest interaktywne, ale i tak uważam, że nasza wizyta była udana. Dzieci zawsze poznają coś nowego i mogą się czegosc nauczyć. Marcelowi oczywiście bardzo podobała się sala z mieczami, strzelbami i zbrojami, ale nie tylko. W muzeum znajduje się taka machina, gdzie siada się i patrzy przez lornetki na zmieniające się obrazy, na których pokazane są zdjęcia Berlina z dawnych czasów. Dla mojego syna było to bardzo ciekawe zobaczyć jak wyglądało kiedyś miasto w którym obecnie mieszka. Obok muzeum znjaduje się mały park i plac zabaw, więc po wizycie można się iść wybiegać :).











Więcej informacji znajdziecie na: http://www.stadtmuseum.de/maerkisches-museum
Muzeum czynne jest: Wt - Ndz 10-18
Bilety kosztują: €4 (do 18 roku życia wstęp jest darmowy)


W niedziele z kolei wybraliśmy się na sanki! Ale szaleństwo było :). Pojechaliśmy do Volkspark Prenzlauer Berg, bo z naszej poprzedniej wizyty latem zapamiętałam, że jest tam fajna górka, która na pewno nada się idealnie na zjazd na sankach. I tak właśnie było :). Co prawda górka nie była jakoś szczególnie przygotowana i była trochę zarośnięta, ale i tak można było sobie z niej pozjeżdżać. Nasze dzieci z niej jednak nie zjezdzaly bo trochę się bałam ich puścić samych z takiej wysokości, nie był to jednak problem bo dookoła było więcej mniejszych górek. Ale fajnie było, od razu przypomniał mi się czas mojego dzieciństwa, górka pod blokiem i godziny spędzone na sankach. A potem jak wracało się do domu ze zmarzniętymi policzkami na ciepły obiad :). Szkoda, że tego śniegu tu tak mało i tak krótko, mam nadzieję że jeszcze popada!




Pozdrawiam serdecznie!



Miniony weekend był kolejnym weekendem bez Łukasza i czuję się po nim jakby przejechało po mnie 10 czołgów. Dzieci kochane, ale wymagające, każde chce aby to jemu poświęcić uwagę i to oczywiście dokładnie w tym samym momencie. Obydwoje lubią mieć coś do powiedzenia, a nie daj Boże, żeby Marcel zapomniał co chcial powiedzieć, to histeria na 10 minut murowana, ja z kolei nie chcę aby Roma była zakrzykiwana, więc staram udzielać im głosu po równo, co nie zawsze cieszy się uznaniem moich dzieci, każdemu wydaje się, że powiedziało mniej :).

U nas szykują się zmiany, bowiem w końcu znaleźliśmy mieszkanie! Nie mogę doczekać się przeprowadzki. Mieszkanie może nie jest idealne, ale jest duże i ma balkon, no i zostajemy na osiedlu, więc ominą nas przenosiny z przedszkola, czego bardzo chciałam uniknąć, bo dzieci zaaklimatyzowały się w naszym obecnym świetnie.
W związku z przeprowadzką czeka nas oczywiście bardzo dużo wydatków, bo mieszkanie będzie puste, a my mamy tylko parę szafek no i na szczęście lodówkę.Ale to nic, mogę przez kilka tygodni pomieszkać 'na walizkach', radość z dodatkowej przestrzeni przeważa bowiem wszystko. Yuhuuuu! :)))

Weekend spędziliśmy dosyć pracowicie, a mianowicie w sobotę byliśmy na pikniku dla Uchodźczyń organizowanego przez Anię Alboth z Family Without Borders. Pikinik odbył się już drugi raz i miał na celu przywitanie Pań Uchodźczyń i zrobienie czegoś specjalnie dla nich i ich dzieci. Było jedzenie, bardzo dużo darów, oprawa muzyczna i animacja najmlodszych. Przybyło bardzo dużo kobiet i dzieci i imprezę z pewnością można zaliczyć do udanych.

W niedzielę z kolei wybrałam się z dziećmi do planetarium na Wilmersdorf - Zeiss Planetarium, na projekcję dotyczącą gwiazd i planet. Mnie się bardzo podobało, ale dzieci niestety się nudziły, zwłaszcza Romcia. Marcel czasem zainteresował się tym co pani mówiła, ale głównie ciekawiły go rozkładane krzesła i ciemność :). Najfajniejsze było dla nich na końcu, gdy odbyła się symulacja jazdy kolejką górską, piszczeli z zachwytu :). W planach mamy teraz odwiedziny w Planetarium tuż obok nas, niedawno je ponownie otworzono po długim remoncie, może tam program będzie im bardziej odpowiadał.

Pozdrawiamy!



 Tak to wygladalo w srodku, projekcja byla naprawde swietna i pieknie przygotowana


 W cenie biletu byla rowniez mozliwosc popatrzenia przez teleskop

A tutaj plac zabaw inspirowany planetarium, znajduje sie on w parku obok.  
Czy Wasze soboty też zaczynają się zawsze strasznie? U nas to już jest niestety taka tradycja, Marcel w sobotę ma taki humor, a przez to później i Roma, że nic tylko zapakować ich w auto i gdzieś z nimi pojechać, żeby odreagowali złość na świeżym powietrzu.
Tak właśnie zrobiliśmy w ubiegły weeken, zapakowaliśmy dzieci i rowery i pojechaliśmy na północ Berlina nad jezioro Tegeler. W planach mieliśmy objechać jezioro, ale polegliśmy w starciu z rzeczywistością. Dzieci w samochodzie usnęły, a jak się obudziły, to były w takich humorach, że myśleliśmy, że parking to będzie jedyne co zobaczymy. Na szczęście udało nam się ich namówić chociaż na plac zabaw i po godzinie zabaw, wsiedliśmy w końcu na rowery. Daleko nie pojechaliśmy ale i tak las swoje zrobił. Kolorowe liście, piękny zapach i spokój, sprawił że wszyscy zrelaksowaliśmy się. Pięknie tam, a ścieżek rowerowych do wyboru, każdy znajdzie coś dla siebie, koniecznie musimy tam wrócić.








W niedzielę z kolei przyjechała w odwiedziny moja mama, dzieci były zachwycone, bardzo się ucieszyli z odwiedzin babci, wiec humory dopisywaly :). Pogoda była piękna, ale jakoś tak się ruszyć nie mogliśmy z domu i wyszliśmy dopiero późnym popołudniem. Pojechaliśmy do Wiesenpark na Marzahnie, dokładnie na przeciwko Ogrodów Świata. Wiesenpark nie jest takim tradycyjnym parkiem z wieloma drzewami i alejkami, raczej to takie pole z trawa, ale ja bardzo lubię takie miejsca. Jest bardzo dużo przestrzeni, człowiek czuje się wolny. W parku tym, popularną rozrywką jest puszczanie latawcow, pięknie wyglądały na błękitnym niebie. Znajduje się tam równiez bardzo fajny, duży plac zabaw o dosyć wysokim stopniu trodnosci. Świetne miejsce na niedzielny relaks.