Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem


Niedziela była bardzo przyjemnym dniem. Wybraliśmy się rodzinnie na targ śniadaniowy na Kreuzberg.
Targ ten odbywa się w każdą trzecią niedzielę miesiąca i można skosztować tam przeróżnych pysznych dan.







Wybór jest naprawdę ogromny, ludzi dużo, panuje przyjemny gwar, jest nawet wydzielone bardzo mile miejsce dla dzieci, gdzie znajdują się duże, drewniane kulodromy. Marcel odleciał tam kompletnie, bardzo podobała mu się ta zabawa, nie chciał stamtąd iść. W domu mamy mały kulodrom, ale te na targu były bez porównania bardziej zajmujące.





Podsumowując, na targu bardzo nam się podobało, spróbowaliśmy ciekawych potraw takich jak japońskie naleśniki z pysznym wegetariańskim nadzieniem, pyszne serniczki, jeden z awokado i limonka a drugi z pikantna marchewka (mega inspiracja, szukam fajnego przepisu i koniecznie muszę takie zrobić, bo były przepyszne, zwłaszcza ten z awokado!). Jedyna wada to ceny: porcje są naprawdę bardzo małe i trudno się tam czymkolwiek najeść :). Niemniej jednak polecam, zwłaszcza, ze niedaleko znajduje się miły plac zabaw, zaraz obok zaś jest Görlitzer Park. Jest to naprawdę fajny pomysł na rodzinny dzień poza domem.



Informacje:
strona internetowa: tutaj
otwarty: każda 3 niedziela miesiąca, 10-18
dojazd: stacja metra U1 Görlitzer



Skoro sezon na dynię wciąż trwa, postanowiłam się podzielić z Wami moim ulubionym przepisem na to warzywo. Robi się łatwo, miło i przyjemnie, a smakuje wybornie.

Przepis pochodzi z książki Yotam Ottolenghi 'Plenty'

Składniki - przystawka dla 4 osób:

- 700g dyni ze skórką
- 50g tartego parmezanu
- 20g bułki tartej
- 6 łyżek posiekanej pietruszki
- 2.5 łyżki posiekanego tymianku
- starta skórka z 2 cytryn - moim zdaniem z jednej absoultnie wystarczy
- 2 zgniecione w prasce ząbki czosnku
- 60ml oliwy z oliwek
- 120g kwaśnej śmietany
- 1 łyżka posiekanego koperku
- sól i pieprz

Przygotowanie:

Nagrzać piekarnik do 190stopni.
Pokroić dynię na plasterki i  ułożyć na blaszce na papierze do pieczenia.

Przygotować posypkę:

Wymieszać w misce parmezan, bułkę tartą, pietruszkę, tymianek, połowę skórki z cytryny, czosnek, dodać trochę soli - nie za dużo bo parmezan już sam w sobie jest słony.

Wysmarować dynię oliwą i pokryć każdy plasterek grubą warstwą posypki.

Piec 30min, po tym czasie sprawdzić nożem czy dynia jest miękka. Jeśli posypka zacznie za bardzo brązowieć, można przykryć dynię folią aluminiową.

Podawać ze śmietaną wymieszaną z koperkiem, solą i pieprzem.

Naprawdę pycha!!! :)))



A ja nadal oczekuję Maluszka, na szczęście już Mąż mój wrócił więc możemy rodzić :))).
Dzisiaj Marcelek będzie u Babci na noc, więc będziemy mieć dla siebie trochę czasu sam na sam. Ale suuuuuuuuper!!!!!!!!!!!



Wczoraj po południu miałam niesamowitą przyjemność uczestniczenia w warsztatach kulinarnych pt ' Poskromić przetwora'. Warsztat prowadzony był przez Latającą Kuchnię Baby Jagaty i był naprawdę świetny!

Jestem wielką fanką starszych filmów Almodovara i to co mnie w nich zawsze urzekało, to kobiety. Zawsze marzyło mi się aby móc spotykać się w takim babskim gronie, dzielić historiami, nie zważać na wiek czy doświadczenie, po prostu być razem. I wczoraj tak się trochę czułam.


Siedziałyśmy przy ogromnym stole, całym zastawionym owocami, warzywami, słoikami i garnkami. Byłyśmy podzielone na 4 grupy i każda grupa wybierała, jakie przetwory chce konkretnie robić, a było w czym wybierać, plan na wieczór był taki:

1) Przecier pomidorowy
2) Chutney dyniowy lub dżem dyniowo-jabłkowy
3) Powidła śłiwkowe lub konfitura malinowa
4) Marynowane papryczki chili
5) Kompot aroniowo - gruszkowy




Niestety nie udało nam się zrealizować całego planu - kompot nie został ugotowany, za to wzięłyśmy ze sobą te owoce do domu w ramach pracy domowej.

Prowadząca jest świetną osobą, bardzo interesująco opowiada o kulinariach, jest bardzo miła i zawsze chętna do pomocy. To co jeszcze bardzo mi się podobało w prowadzonych zajęciach, to zachęcanie do kreatywności. Agata ciągle nas zachęcała żebyśmy modyfikowały przepisy i dodawały coś od siebie. I wychodziło naprawdę pysznie! Był przecier pomidorowy z cynamonem, bazylią i chili - boski! Powidła śliwkowe z gorzką czekoladąi chili, konfitura malinowa z płatkami migdałowymi, słodzona syropem z agawy i zagęszczana agar-agarem- wszystko to dla mnie nowe, zaskakujące smaki.

Podsumowując - bardzo mi się podobało, mam nadzieję, że takich warsztatów będzie więcej, a ja jutro zasuwam na rynek po zapasy i sama zabieram się za przetworów poskramianie :).

Podaję również przepis z wczoraj na pyszny dżem dyniowo - jabłkowy, spróbujcie zrobić - naprawdę jest przepyszny!

Potrzebujemy:
1 kg świeżej dyni, ważona bez skóry
0.5 kg jabłek
300g cukru
sok z 1 cytryny
sok z 1 pomarańczy
skórka otarta z 1 pomarańczy
łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki imbiru suszonego

Dynię i jabłka kroimy w kostkę, wrzucamy do garnka, dodajemy pozostałe składniki i gotujemy aż nam się wszystko rozgotuje, w razie potrzeby można jeszcze wszystko na koniec zmiksować. Wlewamy nasz dżem do wyparzonych słoików, a następnie pasteryzujemy.

Smacznego!!!!



Przeglądając blogi zauważyłam, że jedną z głównych zmór mam, jest planowanie obiadów i posiłków. Aby było smacznie, różnorodnie i zdrowo. Ja znalazłam na to sposób i chciałabym się nim z Wami podzielić - a nuż komuś się przyda :).

Raz na tydzień siadam ze swoimi ulubionymi książkami kucharskimi, a także wspomagam się blogiem kulinarnym kwestia smaku i wybieram obiady na każdy dzień - pomysłów jest tyle, że nigdy nie brakuje inspiracji, obiady praktycznie nigdy się u nas nie powtarzają, no bo przecież jest tyle nowych potraw do spróbowania :). Do każdego obiadu wypisuję składniki, które są mi potrzebne i robię internetowe zakupy w almie. tadam! Praktycznie nigdy mi się jedzenie nie marnuje, bo zawsze wykorzystuję zamówione składniki, wszystko mam dostarczone do przedpokoju, nic nie muszę dźwigać, nie muszę stać w kolejkach, a cały proces zajmuje mi maksymalnie godzinę. Dodatkowym plusem jest to, że mogę sobie stwarzać moje tygodniowe menu o każdej porzed dnia i nocy :). W ten sposób działam już od dwóch lat i naprawdę sprawdza się to w sposób rewelacyjny :).

Pozdrawiam!
Dzisiaj na obiad wybrałam się do nowo otwartej burgerowni w Off Piotrkowska. Nie spodziewałam się niczego spektakularnego, ot jakaś nowinka na łódzkiej scenie kulinarnej. I jakież pozytywne zaskoczenie, burger był przepyszny! Mogę śmiało powiedzieć, że najlepszy jaki jadłam do tej pory. Idealny :). Bułka pyszna, mięso smaczne, sporo warzyw. Naprawdę zachęcam do odwiedzenia.

Burgery podawane są z nachosami - nachosy jak nachosy, no ale nie po to się tam przychodzi :). Ceny przystępne, za mojego burgera z serem zapłaciłam 13zł, rozmiar L (dostępny jeszcze XL) - dla osób z normalnym apetytem na pewno wystarczy, ja godzinę po zjedzeniu nadal mocno najedzona.Obsługa również miła, same młode osoby, wystrój wnętrza minimalistyczny. Ciekawa jestem tylko, jaktam będzie zimą, bo ogrzewania nie wypatrzyłam :).Także tego, koniecznie trzeba spróbować!!!

Lokalizacja: Piotrkowska 138/140
 
(zdjęcie ściągnięte ze strony facebookowej burgerów)
Od pewnego czasu nasze menu obiadowe jest wegetariańskie. Po powrocie z wakacji 3 tygodnie temu czujemy wstręt do mięsa (ciągle i wszędzie potrawy mięsne) i po prostu mamy go dość. A poza tym teraz, jak jest sezon na zielone to żal nie jeść tego wszystkiego. Na dodatek uważam, że kuchnia wegetariańska, już pomijając to, że jest dużo zdrowsza, to smakowo też jest o wiele ciekawsza i bardziej zróżnicowana niż ta mięsna.

Kiedyś ciężko było mi znaleźć wystarczającą ilość ciekawych wegetariańskich przepisów, ale zaopatrzyłam się w wiele interesujących książek kucharskich i już nie brakuje mi inspiracji.

Moje ulubione książki:

Kuchnia wegetariańska z fantazją - bardzo ciekawe przepisy i bardzo ich dużo


Kuchnia wegetariańska - dużo łatwych i szybkich do przyrządzenia przepisów



Plenty - książka po angielsku, dostępna na amazonie. Jest bardzo gruba i pełno w niej wspaniałych przepisów, nieoczywistych smaków, każdy przepis to niespodzianka i ciekwość co zastanę na talerzu :).



Vegetarian -również po angielsku i również smaki nieoczywiste, ciekawe i zaskakujące. A na dodatek książka pięknie wydana z bardzo apetycznymi zdjęciami :).


A oto nasz jadłospis na ten tydzień:
1) Pure ziemniaczane z pomidorkami z pieca (robione wczoraj)












2) Makaron gryczany z sezamowym szpinakiem
3) Sałatka jęczmienna z imbirowymi pomidorami
4) Bakłażan po prowansalsku
5) Marchwiowe muffiny
6) Kalafior z patelni

Poszukuję jeszcze jakiejś dobrej książki kucharskiej z pastami kanapkowymi i drugiej - z zupami, jak ktoś coś wie, dajcie znać :).


O guachinche słyszałam już od mojego hosta w Puerto de la Cruz – Haralda. Opowiadał mi, że są to takie lokalne restauracje, które sprzedają własne wino i mogą one być otwarte tylko tak długo, jak mają to własne wino. Jak tylko wino się kończy, a następuje to najpóźniej w okolicach marca, guachinche jest zamykana. Ma to związek z tym, że to nie jest taka normalna restauracja, nie sprzedają oni innego alkoholu i nie muszą spełniać wszystkich norm, takich jak wyjścia ewakuacyjne, toalety itp. Głównie stołują się tam sami tubylcy i dobrze się z takim tubylcem tam wybrać. Nam się poszczęściło i Emilio, który jest Teneryfczykiem z dziada pradziada, jest wielbicielem guachinche i zna chyba wszystkie w okolicy. 

Chciał zabrać nas do swojej ulubionej, ale jest już niestety zamknięta, pojechaliśmy więc do następnej na liście.

Guachinche są zazwyczaj otwierane w garażach, a wystrój jest naprawdę klimatyczny.
Jedzenie było pyszne, świeżutkie i jak najbardziej tradycyjne.

Przyjęte jest, że w guachinche dostajemy jeden talerz z którego wszyscy jemy. 

Do jedzenia dostaliśmy najpierw fasolę z mięsem, następnie wątrobę wieprzową z frytkami, później wołowinę z warzywami w sosie, a na koniec pieczonego na ruszcie królika. Wszystko podane w niezbyt wyszukany sposób, dosyć ciężkostrawne, ale za to jakie pyszne! A, no i zapomniałabym o winie – również było super, chociaż trochę mocne i razem z Adele, piłyśmy je z mirindą.

A na koniec nie mogłam sobie odmówić domowego deseru – musu z czekoladą i herbatnikami. Tak się najedliśmy, że prawie się wytoczyliśmy stamtąd, ale naprawdę warto było. Jedzenie pycha, a klimat niepowtarzalny.

Jeśli chodzi o ceny – przystępne. Za obiad dla 4 osób, naprawdę solidny, dużo wina i napoje – 50euro.









Prócz podróżowania lubię, a raczej uwielbiam gotować. Stroną, która niezmiennie dostarcza mi wspaniałych pomysłów i inspiracji jest kwestiasmaku.pl

Przepisy są zróżnicowane, bardzo dokładnie opisane, a dodatkowo Autorka prowadzi bloga na którym odpowiada na pytania Czytelników i daje dobre rady. Serdecznie polecam tą stronę!

Dzisiaj skusiłam się na szarlotkę z kratką, robiłam ją już po raz drugi i naprawdę jest PRZEPYSZNA.
Na dowód - zdjęcie:




A tu przepis: http://www.kwestiasmaku.com/desery/ciasta/szarlotka_z_kratka/przepis.html

Marcelowi też smakowało :)