W miniony niemiecki kolejny długi weekend (Zielone Świątki), mieliśmy przyjemność po raz drugi odwiedzić Świnoujście. Byliśmy w tym mieście już raz i ja czułam ogromny niedosyt. Wybraliśmy się więc ponownie.
Pogoda trochę nam nie dopisała bo jeden dzień cały czas lało i nieźle zmokliśmy ale i tak było jak zwykle super.
Co prawda nocleg wybrałam nam koszmarny, szukałam jakiejś miłej agroturystyki, a znaleźliśmy się w takim okropnym miejscu, fuj, mam nadzieję, że już więcej nam się to nie przydarzy.
Poprzednim razem trochę pochodziliśmy po mieście, które jest miejscami bardzo ładne i miałam ochotę na więcej. Odwiedziliśmy Park Zdrojowy, przepiękny, bardzo zadbany park w centrum miasta, gdzie można sobie odpocząć, a dzieci mogą poszaleć na placach zabaw.
Odwiedziliśmy również oczywiście plażę, a także Muzeum Rybołówstwa Morskiego, które okazało się bardzo interesującym miejscem. Możecie tam spotkać najstarszą znaną piranię na świecie, w muzeum mieszka już 22 lata, a jej wiek szacuje się na lat 30. Mnie najbardziej podobała się kolekcja pieczątek, które marynarze z tęsknoty za domem robili na statkach i potem stemplowali nimi listy, a także historia i opis produkcji guzików z muszli, bardzo ciekawe.
Odwiedziliśmy również Wyspę Karsibór i ja przepadłam. Prześliczna jest ta wyspa, a wokół niej prowadzi bardzo przyjemny szlak rowerowy, którym oczywiście całą rodzinka się przejechaliśmy. Na wyspie znajduje się również takie miejsce, które nazywa się Wyspa Skarbów - taki piracki plac zabaw, na którym za niewielką opłatą dzieci mogą się bawić do woli. Mam trochę mieszane uczucia co do tego miejsca, ale Roma i Marcel byli zachwyceni, więc to chyba najlepsza rekomendacja na przyszłe wizyty :).
Tu mieliśmy mały kryzys. Marcela obsiadły komary i było ryczące: czemu zabraliście mnie w to pole????!!!!! :)))
No i oczywiście nie obyło się bez pobytu na plaży. Oprócz tej Świnoujskiej, odwiedziliśmy również plażę w Wisełce, miasteczka znajdującego się nieopodal Miedzyzdrojów, ale dużo dużo przyjemniejszego i o wiele mniej zatłoczonego. Do plaży trzeba dojść kawałek - 1.2km, ale jest to relaksujący spacer przez las. Można również podjechać na rowerach - my właśnie tak zrobiliśmy.
Dzieci oczywiście nie chciały wracać, było im bardzo dobrze. Tak kocham na nich patrzeć, jak chłoną świat i wciąż dowiadują się czegoś nowego. Myślę, że podróże to coś najlepszego co możemy im dać.
Jeśli chodzi o jedzenie, to odwiedziliśmy następujące miejsca:
Kurna Chata - mam mieszane uczucia. Wystrój w porządku, pasujący do tematyki polskiej kuchni. Jedzenie poprawne, ale porcje takie wielkie, że mnie natychmiast odechciało się jeść. Wiem, że to dla niektórych jest na pewno zaletą, ale nie dla mnie, nie znoszę jak mam na talerzu porcję dla 2 osób. No nie wiem, to miejsce to po prostu totalnie nie mój klimat, więc trudno mi być obiektywną.
EVKA Vegebar - z kolei to miejsce bardzo mi się spodobało. Miejsce wegetariańskie ale z przewagą potraw wegańskich. Malutkie, przyjemne, jedzenie bardzo smaczne. Dodatkowo jest to inicjatywa społeczna wspierająca zatrudnienie osób z niepełnosprawnością. Nic tylko tam jeść!
Czuć Miętą - no cóż, kawiarnia niedaleko plaży, nieć specjalnego, jedliśmy gofry, były poprawne.
No i hicior naszego wyjazdu:
Rybaczówka na wyspie Karsibór - bardzo polecam, kuchnia polska fusion, wszystko smaczne, pięknie podane, jest również kącik dla dzieci, a sama restauracja położona jest nad rzeką więc można pysznie jeść z pięknym widokiem.
Tak oto minęła nam kolejna wycieczka i jak zwykle nie mogę się doczekać następnej. Ta Polska taka piękna, że nie wiem kiedy w końcu zaczniemy zwiedzać Niemcy :).
Pozdrawiam!