Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

W miniony niemiecki kolejny długi weekend (Zielone Świątki), mieliśmy przyjemność po raz drugi odwiedzić Świnoujście. Byliśmy w tym mieście już raz i ja czułam ogromny niedosyt. Wybraliśmy się więc ponownie.


Pogoda trochę nam nie dopisała bo jeden dzień cały czas lało i nieźle zmokliśmy ale i tak było jak zwykle super.
Co prawda nocleg wybrałam nam koszmarny, szukałam jakiejś miłej agroturystyki, a znaleźliśmy się w takim okropnym miejscu, fuj, mam nadzieję, że już więcej nam się to nie przydarzy.
Poprzednim razem trochę pochodziliśmy po mieście, które jest miejscami bardzo ładne i miałam ochotę na więcej. Odwiedziliśmy Park Zdrojowy, przepiękny, bardzo zadbany park w centrum miasta, gdzie można sobie odpocząć, a dzieci mogą poszaleć na placach zabaw.
Odwiedziliśmy również oczywiście plażę, a także Muzeum Rybołówstwa Morskiego, które okazało się bardzo interesującym miejscem. Możecie tam spotkać najstarszą znaną piranię na świecie, w muzeum mieszka już 22 lata, a jej wiek szacuje się na lat 30. Mnie najbardziej podobała się kolekcja pieczątek, które marynarze z tęsknoty za domem robili na statkach i potem stemplowali nimi listy, a także historia i opis produkcji guzików z muszli, bardzo ciekawe.




Odwiedziliśmy również Wyspę Karsibór i ja przepadłam. Prześliczna jest ta wyspa, a wokół niej prowadzi bardzo przyjemny szlak rowerowy, którym oczywiście całą rodzinka się przejechaliśmy. Na wyspie znajduje się również takie miejsce, które nazywa się Wyspa Skarbów - taki piracki plac zabaw, na którym za niewielką opłatą dzieci mogą się bawić do woli. Mam trochę mieszane uczucia co do tego miejsca, ale Roma i Marcel byli zachwyceni, więc to chyba najlepsza rekomendacja na przyszłe wizyty :).




 Tu mieliśmy mały kryzys. Marcela obsiadły komary i było ryczące: czemu zabraliście mnie w to pole????!!!!! :)))



No i oczywiście nie obyło się bez pobytu na plaży. Oprócz tej Świnoujskiej, odwiedziliśmy również plażę w Wisełce, miasteczka znajdującego się nieopodal Miedzyzdrojów, ale dużo dużo przyjemniejszego i o wiele mniej zatłoczonego. Do plaży trzeba dojść kawałek - 1.2km, ale jest to relaksujący spacer przez las. Można również podjechać na rowerach - my właśnie tak zrobiliśmy.


Dzieci oczywiście nie chciały wracać, było im bardzo dobrze. Tak kocham na nich patrzeć, jak chłoną świat i wciąż dowiadują się czegoś nowego. Myślę, że podróże to coś najlepszego co możemy im dać.

Jeśli chodzi o jedzenie, to odwiedziliśmy następujące miejsca:
Kurna Chata - mam mieszane uczucia. Wystrój w porządku, pasujący do tematyki polskiej kuchni. Jedzenie poprawne, ale porcje takie wielkie, że mnie natychmiast odechciało się jeść. Wiem, że to dla niektórych jest na pewno zaletą, ale nie dla mnie, nie znoszę jak mam na talerzu porcję dla 2 osób. No nie wiem, to miejsce to po prostu totalnie nie mój klimat, więc trudno mi być obiektywną. 
EVKA Vegebar - z kolei to miejsce bardzo mi się spodobało. Miejsce wegetariańskie ale z przewagą potraw wegańskich. Malutkie, przyjemne, jedzenie bardzo smaczne. Dodatkowo jest to inicjatywa społeczna wspierająca zatrudnienie osób z niepełnosprawnością. Nic tylko tam jeść!



Czuć Miętą - no cóż, kawiarnia niedaleko plaży, nieć specjalnego, jedliśmy gofry, były poprawne.
No i hicior naszego wyjazdu:
Rybaczówka na wyspie Karsibór - bardzo polecam, kuchnia polska fusion, wszystko smaczne, pięknie podane, jest również kącik dla dzieci, a sama restauracja położona jest nad rzeką więc można pysznie jeść z pięknym widokiem.


Tak oto minęła nam kolejna wycieczka i jak zwykle nie mogę się doczekać następnej. Ta Polska taka piękna, że nie wiem kiedy w końcu zaczniemy zwiedzać Niemcy :).

Pozdrawiam!
Oczywiście post gotowy od dawna, ale dopiero dzisiaj się zebrałam żeby go umieścic :).

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!

W poniedziałek (3 października) był dzień zjednoczenia Niemiec, w całych Niemczech święto narodowe, a dla nas długi weekend. Mieliśmy już kupione na ten czas bilety samolotowe do Rzeszowa i bardzo chcieliśmy odwiedzić Bieszczady jesienią, ale niesprzyjająca prognoza pogody sprawiła, że postanowiliśmy zmienić nasze plany. Wybraliśmy się po raz drugi w okoliceJeleniej Góry, w Góry i Pogórze Kaczawskie. Byliśmy tu już w zeszłym roku, prawie w tym samym czasie i bardzo nam się ten rejon Polski spodobał. Tym razem wzięliśmy rowery i cieszyliśmy się, że będziemy mogli te rejony odkrywać rownież z tej perspektywy. Na pogodę nie możemy narzekać, zaczęło robić już się chłodniej, ale padało tylko w nocy a dni były ładne. Dolny Śląsk podoba mi się szalenie. Urocze wsie, piękne zamki, dworki i pałace, ciekawe legendy i piękne krajobrazy. Jest co odwiedzać i mam nadzieję, że będziemy tu wracać każdej jesieni. 
Tym razem rownież zatrzymaliśmy się w Gościńcu pod Grusza, gdzie zostaliśmy jak poprzednim razem bardzo miło ugoszczeni. Stosowaliśmy się tradycyjnie w Villi Grecie, gdzie jest po prostu przepysznie. Nawet Marcel, który nie wszystko je, był po prostu zachwycony pierogami ruskimi. Raz stolowaliśmy się rownież w Browarze Miedzianka, przyjemne miejsce, jedzenie poprawne. 

Podworko Villi Grety

A oto miejsca, które udało nam się odwiedzić:

Kolorowe jeziorka w Rudach Janowickich - ścieżka edukacyjna, która nam średnio przypadła do gustu. Bardzo oblegana, co było dużym minusem i niewarta przejścia do końca. Początkowy odcinek szlaku, do jeziorka błękitnego jest ciekawy, ale potem robi się żmudny i nudny. Nie polecam. Po szlaku udaliśmy się na obiad do browaru w Miedziance i było w porządku chociaż nie tak smacznie jak w Grecie. Miedzianka to takie miesteczko, które już prawie nie istnieje, kilka domów, stary kościół i miejsca ze zdjęciami, jak tam kiedyś wyglądało. Bo Miedzianka była kiedyś pięknym miejscem, dlaczego wiec zniknęła? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Filip Springer w książce: 'Miedzianka. Historia znikania'. Bardzo polecam ta książkę, bo jak zwykle jest świetnie napisana i skłania do refleksji. Uwielbiam twórczość Springera. 






Browar Miedzianka




Kosciol w Miedziance


Następnego dnia atrakcje wymyślał mój mąż i wymyślił bardzo fajny szlak rowerowy. Pojechaliśmy czescia Petli Agatowej . Co prawda myślałam, że szybko wrócę do domu, bo podjazd na początku trasy był karczemny ale dałam radę trochę podjeżdżając, a trochę podchodząc :). Jechaliśmy przez urocze wsie i miasteczka, po drodze zatrzymaliśmy się na lody i krówki. A wracając trafiliśmy na malinowe pole, na którym właściciel pozwolił nam najeść się do syta malinami. Jaaaaaakie te maliny były pyszne. 










Ostatniego dnia z kolei weszliśmy na Czartowskie Skaly, skąd rozpościerał się piękny jesienny widok na okolice. Później pojechaliśmy do Jeleniej Góry, wzięliśmy udział w czarnym proteście, a ja musiałam odpowiedzieć Marcelkowi na kilka ważnych pytań. Pod koniec dnia udaliśmy się jeszcze na spacer zielonym szlakiem w kierunku Gościnca PTTK „Perła Zachodu”. I to było piękne zwieńczenie naszej wycieczki. Dzieci w drodze powrotnej spały mocno, bardzo zadowolone z naszego wspólnego czasu. 













Góry Kaczawskie i okolice są naprawdę super i gorąco polecam te rejony każdemu. Pozdrawiam!
Kolejny raz udało nam się odwiedzić Pojezierze Drawskie. Uwielbiam ten rejon, który tak mało jest znany w Polsce. Tamtejsze tereny są przepiękne, lasy i jeziora oraz pięknie położone urocze miasteczka.  Podczas tego pobytu udało nam się odwiedzić kilka nowych miejsc, ale także kilka już sprawdzonych. No i co najważniejsze, spędziliśmy trochę czasu z naszymi bliskimi znajomymi. Sprawdziliśmy też możliwości rowerowe Marcela i muszę napisać, że przerosły nasze oczekiwania. Spokojnie na wycieczki 15-20km możemy go brać. Jestem taka dumna, że tak świetnie jeździ na rowerze! :)

Miejsca, które udało nam się odwiedzić tym razem:

Lantaarn - agroturystyka w której mieszkaliśmy rok temu. Nasi znajomi się tam zatrzymali i w tym roku, dla nas nie było już miejsc ale mogliśmy rozbić namiot :). Było bardzo sympatycznie i smacznie, bo stosowaliśmy się w Lantaarn i jak zwykle po kolacji nie mogliśmy się ruszać. Gospodarze są bardzo życzliwi i gościnni, wieczorami siedzieliśmy przy winie i rozmawialiśmy, a gospodarz rozpieszczał nas deserami (w końcu udało mi się spróbować Crepes Suzette, są pyszne!). To był bardzo miły czas.

Stare Drawsko i Zamek Drahim. W Starym Drawsku spędziliśmy kilka przyjemnych godzin na plaży. Miasteczko jest pięknie położone między dwoma jeziorami, znajduje się w nim zabytkowy kościół z 1870 roku i ruiny zamku Drahim. Te ruiny..., no cóż, co prawda dzieciom się podobało, bo można tam przebrać się za rycerza, pobawić się mieczem czy toporem, a nawet wejść do klatki, ale prócz tego to nie jest to zbyt ciekawe miejsce. Okropne rekwizyty, okropne opisy, trochę to wszystko wygląda jak takie zbiorowisko śmieci, które nie za bardzo pasują do zamku i jego historii.
W Drawsku znajduje się również smaczna restauracja - Podzamcze. Można usiąść na zewnątrz, jest plac zabaw i są leżaki. W środku jest też mały pokój zabaw, więc dzieci jak najbardziej są mile widziane.








Island Camp na wyspie Ostrów. Spędziliśmy tam jedna noc i trochę mieliśmy pecha bo trafiliśmy na pijaków, co cała noc hałasowali. Tzn ja miałam pecha, bo nie mogłam spać, a Łukasz nawet słowa nie słyszał. Sam camping jest super położony w lesie nad samym jeziorem, kąpielisko jest strzeżone w ciągu dnia, można wypożyczyć rowery wodne i kajaki. Dzieci były zachwycone i jak tylko zjadły śniadanie to hop do wody :).



Część szlaku rowerowego Złocieniec- Połczyn Zdrój. My przejechaliśmy odcinek Cieszyno-Złocieniec. Szlak rewelacyjny, pięknie przygotowany. Jechaliśmy cały czas asfaltowa droga tylko dla pieszych i rowerów. Droga jest prosta i biegnie przez las. Dla Marcela i chyba dla każdego innego doskonała :). W Złocieńcu zatrzymaliśmy się na lody i odpoczynek, a potem z powrotem do auta. Łącznie zrobiliśmy 14km i jechało się naprawdę świetnie.









Ryby Lubię w Lubieszewie. Już pisałam o tym miejscu w zeszłym roku i w tym roku też melduję, że jest pysznie i nic się nie zmieniło. Ich zupę rybna i tatara z łososia mogłabym jeść na okrągło. Po obiedzie udaliśmy się na plażę wiejska w Lubieszewie i było super. Trawa, piasek, można znaleźć cień wśród drzew, dwa pomosty i naprawdę niewiele ludzi. Polecam :).



Ten mały wypad był bardzo udany i mam nadzieję, że na Pojezierze Drawskie wrócimy jeszcze nie raz. Teraz chciałabym tam więcej na rowerze pojeździć, bo trasy są świetnie przygotowane.

Pozdrawiam!