Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem



Gdynię zawsze będę darzyła wielkim sentymentem. Jest to miasto, z którego pochodzi moja mama, a my całą rodziną jeździliśmy tam na każde święta, ferie i wakacje odkąd pamiętam.
Gdynia jest miastem niedużym, ale przez to bardzo łatwym do ‘ogarnięcia’, wszędzie blisko, można łatwo poruszać się po mieście komunikacją miejską. Miasto jest bardzo zielone i zadbane. Chociaż teraz jeżdżę do Gdyni już tylko raz do roku i to na kilka dni, to i tak bardzo mi się tam podoba. Najbardziej chciałabym pojechać na Pomorze na jakieś 3 tygodnie i zwiedzić w końcu porządnie wszystkie jakże interesujące miejsca.
Tym razem wybraliśmy się na 4 dni, była przepiękna pogoda i chociaż nie robiliśmy nic szczególnego, to spędziliśmy czas naprawdę bardzo przyjemnie.
W czasie pobytu miały miejsce moje urodziny, imieniny i dzień matki, więc zasłużyłam sobie na specjalne traktowanie :). W związku z tym, pół jednego dnia spędziłam w salonie kosmetycznym  Balola w Sopocie i bardzo serdecznie ten salon polecam. Manicure i pedicure były zrobione perfekcyjnie, lakier bez żadnych odprysków utrzymał się ponad tydzień, mimo, że rąk nie oszczędzałam (zmywanie, gotowanie itp), a masaż pozwolił mi się naprawdę zrelaksować.


Po zabiegach udałam się w okolice mola, zjadłam haszu, nie wiem czy znacie? Bo ja jadłam haszu tylko i wyłącznie w Sopocie i jest to już dla mnie taka mała tradycja :). Jest to bułka z mięsem mielonym i sosem ale tak smacznie przyprawionym, że sama nie potrafię tak tego przyrządzić. Serdecznie polecam spróbować, naprawdę warto :). Po jedzeniu była plaża na chwilkę, kocham morze i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się nad morzem zamieszkać. A czekając na Łukasza z dziećmi udałam się do mojej ulubionej sopockiej kawiarni - Las. Można się tam napić przepysznej kawy i zjeść bardzo ciekawe i smaczne ciasta wegańskie.







 Na koniec jeszcze pojechaliśmy odwiedzić moich dziadków na ich działeczce na Babich Dołach, którą oni kompletnie uwielbiają i spędzają tam całe dnie - sądzą kwiaty, warzywa, owoce i zioła. Groszek cukrowy od dziadka nie ma sobie równych, szkoda, że jeszcze nie urósł ;).
Kolejne dni spędziliśmy spokojnie, Łukasz miał akurat zjazd na swoich studiach, więc ja z dziećmi i moją siostra trochę zwiedzaliśmy Gdynię.
Odwiedziliśmy bardzo fajną wystawę dla dzieci: Niemapa. Nie wiem czy znacie Niemapy, ale my tak bo wszystko zaczęło się w Łodzi ;). Niemapy to takie mapy dla dzieci niektórych miast w Polsce, gdzie opisane są bardzo nieoczywiste atrakcje. Jest również słownik wyrazów, których znaczenie prawdopodobnie rozumieją tylko mieszkańcy danych miast, tak jak na przykład migawka czy krancowka w Łodzi :).





Później pojechaliśmy do centrum i wjechaliśmy kolejką na Kamienną Górę. Dla dzieci fajną atrakcją, jedzie się krociotko i za darmo, fajny widok z góry, polecam. Na Kamiennej Górze jest restauracja z kącikiem dla dzieci, jest też park i plac zabaw, spędziliśmy tam trochę czasu :).




W niedzielę z kolei chciałam z dziećmi wybrać się do Parku nad Strzyżą w Gdańsku na piknik nowalijkowy, ale tak się zbieraliśmy, że oczywiście się spóźniliśmy na to wydarzenie, no ale w parku też było miło sobie posiedzieć. Zwłaszcza, że wysiadaliśmy na stacji Gdańsk Wrzeszcz i szliśmy ulicą Wajdeloty, która jest bardzo ładnie odrestaurowana, a nieopodal znaleźliśmy lodziarnię serwującą przepyszne lody :).






Jeszcze tylko super grill u cioci i wracaliśmy do Berlina. Ale bym jeszcze została w Trójmieście! Tyle ciekawych imprez i miejsc do odwiedzenia :).

Pozdrawiam serdecznie,
Paulina
W pewien weekend, podczas gdy mój mąż pilnie studiował, wybrałam się z dziecmi do Spreewald, do miasta Lübben. Do Spreewald wybierałam się już jakieś 3 lata, zawsze jakoś nie wychodziło, raz nawet mieliśmy spakowany samochód, ale była taka ulewa, że zrezygnowaliśmy. Spreewald jest krainą geograficzną Łużyc Dolnych uznaną za rezerwat biosfery UNESCO. Główną atrakcją regionu są wycieczki po kanałach Szprewy, w niektóre miejsca Spreewaldu można dopłynąć tylko łódką bo inaczej są niedostępne. Znajduje się tam również bardzo dużo świetnie przygotowanych szlaków pieszych i rowerowych, a wszystko to tylko niecałe 100km od Berlina. 


Pociągiem jedzie się koło godziny, dostępne są promocje na bilety, więc dostać się tam można za naprawdę niewielkie pieniądze.Ja, jako że byłam sama z dwójką dzieci, nie planowałam żadnych dużych aktywności, ale wyczytałam na stronie informacji turystycznej, że w miasteczku Lübben, na Wyspie Pałacowej znajduje się świetnie przygotowany wodny plac zabaw. Więc nie zastanawiając się długo, przygotowałam sporo jedzenia i zapakowałam moje dzieci do pociągu. Tak jak pisałam wcześniej, podróż zajęła nam około godziny, potem 15 minut spacerkiem z dworca na Wyspę i już byliśmy.




  
Wyspa Pałacowa jest bardzo ładna, zielona, tak naprawdę to jest to po prostu park na Szprewie. Znajduje się tam bardzo przyjemny plac zabaw, labirynt a także ogród dźwięków. No i oczywiście największa atrakcja - wodny plac zabaw. RE-WE-LA-CJA! Serio! Moje dzieci jako zobaczyły to miejsce, to przepadły na 3 godziny. Ten plac zabaw jest naprawdę spory i bardzo dobrze przygotowany. Jest pełno pomp, jest mały wodospad, masa rynien i rynienek, tamy, dźwignie, zjeżdżalnia, a także jest mały staw po którym można pływać na tratwie. Ja sama miałam bardzo dużo frajdy, a dzieci były po prostu zachwycone. Nieopodal Wyspy znajduje się też plaża i naturalne kąpielisko na Szprewie.Serdecznie polecam tą wycieczkę, gdyż jestem pewna, że każde dziecko będzie zachwycone.








Więcej informacji tutaj (również po polsku)http://www.spreewald.de/pl/urlop-w-szprewaldzie/miejscowosci-w-szprewaldzie/luebben/Pozdrawiam!
W miniony niemiecki kolejny długi weekend (Zielone Świątki), mieliśmy przyjemność po raz drugi odwiedzić Świnoujście. Byliśmy w tym mieście już raz i ja czułam ogromny niedosyt. Wybraliśmy się więc ponownie.


Pogoda trochę nam nie dopisała bo jeden dzień cały czas lało i nieźle zmokliśmy ale i tak było jak zwykle super.
Co prawda nocleg wybrałam nam koszmarny, szukałam jakiejś miłej agroturystyki, a znaleźliśmy się w takim okropnym miejscu, fuj, mam nadzieję, że już więcej nam się to nie przydarzy.
Poprzednim razem trochę pochodziliśmy po mieście, które jest miejscami bardzo ładne i miałam ochotę na więcej. Odwiedziliśmy Park Zdrojowy, przepiękny, bardzo zadbany park w centrum miasta, gdzie można sobie odpocząć, a dzieci mogą poszaleć na placach zabaw.
Odwiedziliśmy również oczywiście plażę, a także Muzeum Rybołówstwa Morskiego, które okazało się bardzo interesującym miejscem. Możecie tam spotkać najstarszą znaną piranię na świecie, w muzeum mieszka już 22 lata, a jej wiek szacuje się na lat 30. Mnie najbardziej podobała się kolekcja pieczątek, które marynarze z tęsknoty za domem robili na statkach i potem stemplowali nimi listy, a także historia i opis produkcji guzików z muszli, bardzo ciekawe.




Odwiedziliśmy również Wyspę Karsibór i ja przepadłam. Prześliczna jest ta wyspa, a wokół niej prowadzi bardzo przyjemny szlak rowerowy, którym oczywiście całą rodzinka się przejechaliśmy. Na wyspie znajduje się również takie miejsce, które nazywa się Wyspa Skarbów - taki piracki plac zabaw, na którym za niewielką opłatą dzieci mogą się bawić do woli. Mam trochę mieszane uczucia co do tego miejsca, ale Roma i Marcel byli zachwyceni, więc to chyba najlepsza rekomendacja na przyszłe wizyty :).




 Tu mieliśmy mały kryzys. Marcela obsiadły komary i było ryczące: czemu zabraliście mnie w to pole????!!!!! :)))



No i oczywiście nie obyło się bez pobytu na plaży. Oprócz tej Świnoujskiej, odwiedziliśmy również plażę w Wisełce, miasteczka znajdującego się nieopodal Miedzyzdrojów, ale dużo dużo przyjemniejszego i o wiele mniej zatłoczonego. Do plaży trzeba dojść kawałek - 1.2km, ale jest to relaksujący spacer przez las. Można również podjechać na rowerach - my właśnie tak zrobiliśmy.


Dzieci oczywiście nie chciały wracać, było im bardzo dobrze. Tak kocham na nich patrzeć, jak chłoną świat i wciąż dowiadują się czegoś nowego. Myślę, że podróże to coś najlepszego co możemy im dać.

Jeśli chodzi o jedzenie, to odwiedziliśmy następujące miejsca:
Kurna Chata - mam mieszane uczucia. Wystrój w porządku, pasujący do tematyki polskiej kuchni. Jedzenie poprawne, ale porcje takie wielkie, że mnie natychmiast odechciało się jeść. Wiem, że to dla niektórych jest na pewno zaletą, ale nie dla mnie, nie znoszę jak mam na talerzu porcję dla 2 osób. No nie wiem, to miejsce to po prostu totalnie nie mój klimat, więc trudno mi być obiektywną. 
EVKA Vegebar - z kolei to miejsce bardzo mi się spodobało. Miejsce wegetariańskie ale z przewagą potraw wegańskich. Malutkie, przyjemne, jedzenie bardzo smaczne. Dodatkowo jest to inicjatywa społeczna wspierająca zatrudnienie osób z niepełnosprawnością. Nic tylko tam jeść!



Czuć Miętą - no cóż, kawiarnia niedaleko plaży, nieć specjalnego, jedliśmy gofry, były poprawne.
No i hicior naszego wyjazdu:
Rybaczówka na wyspie Karsibór - bardzo polecam, kuchnia polska fusion, wszystko smaczne, pięknie podane, jest również kącik dla dzieci, a sama restauracja położona jest nad rzeką więc można pysznie jeść z pięknym widokiem.


Tak oto minęła nam kolejna wycieczka i jak zwykle nie mogę się doczekać następnej. Ta Polska taka piękna, że nie wiem kiedy w końcu zaczniemy zwiedzać Niemcy :).

Pozdrawiam!


Korzystając z pięknej pogody, postanowiłam trochę pozwiedzać okolice. W związku z tym, że byłam z dziećmi sama, za bardzo nie chciało mi się jechać nigdzie daleko, zwłaszcza, że dzień wcześniej dali mi się nieźle we znaki. Tak jęczeli i marudzili przez cały dzień, że nie dało się tego znieść. Marcel wytłumaczył mi dlaczego on tak jęczy w domu: Mamo, ja jestem stworzony do podróży, a nie do domu :))). Także tego, wszystko wiadomo ;).
Wybór padł na Strausberg, myślałam o tym miasteczku już jakiś czas temu, można dojechać tam S-bahnem (czyli szybką kolejka miejska).
Muszę napisać, że była to bardzo udana wycieczka. Miasto położone jest nad samym jeziorem Straussee, wdluz poprowadzona jest ścieżką z której czasem trzeba zbaczać i nie da się niestety obejść jeziora idąc wciąż wzdluz niego.





Stare miasto jest bardzo ładnie odrestaurowane, kamieniczki ślicznie odremontowane. Ja bardzo chciałam również odwiedzić Farmę dziecięca ‘Röter Hof’ ale niestety w niedzielę nie jeździły tam żadne autobusy a trasa na piechotę zajęła nam tak dużo czasu, że nie zdążyliśmy przed zamknięciem.
Dzieci jednak były przeszczesliwe, wyhasały się, pomoczyły nogi w jeziorze, pobawiły się na placach zabaw, byliśmy na lodach, taki bardzo przyjemny dzień to był.
Do samego Strausberg na zwiedzanie już pewnie nie wrócimy, ale wyczytałam z folderów informacyjnych, że jest to świetna baza wypadowa na wycieczki rowerowe i piesze i w tym celu jeszcze pewnie tam zawitamy.







W podróżowaniu kocham to, że wcale nie trzeba jechać na drugi koniec świata żeby poznać i zobaczyć coś nowego. Czasem to co jest oddalone od nas o kilkanaście kilometrów, ale jeszcze niepoznane, może być stymulujące i inspirujące.

Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych podróży małych i dużych! W końcu pogoda się zienia! :)