Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Jakiś czas temu postanowiliśmy ruszyć się gdzieś na weekend. A może powinnam napisać, że ja postanowiłam :). Dawno nigdzie nie byliśmy, gdyż podróżowanie samochodem ograniczamy do minimum: Roma wprost nie znosi siedzenia w foteliku, zawsze płacze i krzyczy, w grę wchodzi tylko i wyłącznie jazda wtedy, kiedy śpi. Jak sami widzicie, kryteria odległościowe miałam bardzo zaostrzone, max 60-80km.
Padło na Polskę ze względu na to, że za Polską to my jednak tęsknimy a dodatkowo, zachodnia część naszego kraju jest nam bardzo nieznana, nigdy tu nie byliśmy. Łukasz niestety nie zareagował entuzjastycznie na hasło "Cedynia" i "Cedyński Park Krajobrazowy" ale udało się go namówić :).
Nasze pierwsze kroki po przekroczeniu granicy skierowaliśmy do informacji turystycznej w Cedyni. Niestety, dziewczyna która tam pracuje była miła, ale tak zupełnie niezainteresowana promocją swojego regionu, że naprawdę powinna sobie poszukać innego zajęcia. Na szczęście mimochodem i od niechcenia wspomniała o Moryniu. Stwierdziła, że może spodobać się tam Marcelkowi, bo znajdują się tam postaci mamutów i innych zwierząt. Zabrzmiało ciekawie, udaliśmy się więc do Morynia. A tam rzeczywiście bardzo nam się spodobało. Pan w informacji niesamowity, bardzo gadatliwy, nie wypuścił nas dopóki nie posłuchaliśmy o WSZYSTKICH atrakcjach regionu :).
Moryń leży nad jeziorem Morzycko i jest otoczony przez mury miejskie z XII wieku. W miasteczku znajduje się również zabytkowy kościół z XIII wieku ale niestety był zamknięty i nie mogliśmy wejść do środka.
Wzdłuż jeziora, po jednej stronie znajduje się "Aleja gwiazd plejstocenu" z naturalnej wielkości figurami ssaków epoki lodowcowej. Marcelowi bardzo się podobały te zwierzęta, z zainteresowaniem je oglądał. Na końcu alei znajduje się plaża i są dwa place zabawa. W lecie musi tam być wspaniale i nie mogę się doczekać kiedy pojedziemy tam cieplejszą porą roku.

Zmęczona dzisiaj jestem trochę, rozłożę więc relację z wyprawy na dwie części. Dzisiaj pozostawię Was ze zdjęciami :).
Romcia ma jutro urodzinki więc trochę dzisiaj popiekłam. Powiedzcie mi kiedy to się stało i rok minął? Nie mogę uwierzyć w to, że ta nasza gwiazdeczka tak rośnie.

Dobranoc!!!














W poprzednim wpisie opisałam już Stepnicę, więc tutaj tylko trochę zdjęć będzie.
My już oczywiście w Berlinie, ale takich fajnych wakacji dawno nie mieliśmy, więc powspominać miło.
Zahaczyliśmy jeszcze o Międzyzdroje i Woliński Park Narodowy, ale to materiał na kolejny wpis :).
U nas jest dzisiaj piękna pogoda, czekamy tylko aż się Romcia obudzi i jedziemy zwiedzać kolejny park.
Udanej niedzieli!!!

 Bo smażalnia musi być :)


Juki przyczajał się na loda Marcelka
Marcel piratem

 
 Tawerna Panorama

 Pyszne rybki


 Stepnicka plaża



 Droga św. Jakuba

 Śliczny detal na stodole

 Zabytkowy kościółek


Selfie :)

Bardzo niespodziewanie udało nam się wyjechać na małe wakacje :).
Od pewnego czasu marzyło mi się aby odwiedzić Szczecin, a nigdy nie byłam nawet w okolicy. Północno - zachodnia część Polski jest dla mnie zupełnie nieznana. Łukasz śmiał się ze mnie, bowiem odkąd było pewne, że przenosimy się do Berlina, często powtarzałam, że 'tak się cieszę, że będziemy mieszkać w Berlinie, bo odwiedzę wtedy Szczecin'.
I udało się w końcu! Początkowo planowaliśmy pojechać stąd do Gdyni, aby odwiedzić moich dziadków, ale, ale... we wtorek byłam na rozmowie o pracę i nawet mnie przyjęli - rozpoczynam nowy etap w moim życiu prawdopodobnie w sobotę - szkoleniem. Piszę prawdopodobnie, bo umowy jeszcze nie podpisałam, będę na 100% pewna jak papier będzie w ręku :). W związku z tym odpuściliśmy sobie niestety odwiedziny w Gdyni - za dużo kilometrów, za mało czasu i za gorąco dla Maluchów.
Niemniej jednak postanowiliśmy trochę pojeździć po okolicy. Szczecin jest naprawdę ładnym miastem, ale no właśnie - miastem, czyli dla Marcela żadna frajda. Łukasz bardzo chciał odwiedzić wyspę Wolin i Woliński Park Narodowy, udaliśmy się więc w tym kierunku. Bez noclegu, w środku sezonu - na szczęście udało nam się znaleźć w miarę przyjemną kwaterę - w Sepnicy, przy samej plaży, nad Zalewem Szczecińskim.
Marcel jest przeszczęśliwy - woda i piasek, to ostatnio jego żywioł. Pluska się - wielkim plusem tutaj jest to, że pas płycizny jest bardzo szeroki, więc nie ma żadnej obawy, że Marcelek zrobi krok za dużo i będzie za głęboko - tu po prostu nie ma takiej możliwości.
Romcia trochę się nudzi i próbuje zjeść cały piasek z plaży.
Co do samej miejscowości, to znajduje się tutaj bardzo ładny kościół oraz prześliczny pałacyk, który ma 150 lat, a w którym teraz znajduje się tawerna, gdzie podają przepyszną rybę i pracuje straaaasznie miły kelner.
Bardzo się cieszę, że tu jesteśmy, odpoczywamy niesamowicie, zrobiliśmy sobie takie prawdziwie wakacje!
Pozdrawiamy!!! :))))















Budapeszt


Do Budapesztu lecielismy ryanairem z Modlina. Lecialo sie krotko i przyjemnie - 1h 20 min. Pogode mielismy mieszana, jednego dnia strasznie lalo ale pozostale trzy dni bylo pogodnie. Mieszkalismy u finskiej studentki medycyny we wspanialej zydowskiej kamienicy. Po miescie poruszalismy sie metrem albo na piechote. Glownie zwiedzalismy place zabaw ;))).


Miasto


Budapeszt jest przepieknym miastem z niesamowita architektura. Kamienice sa wprost olsniewajace. Cale miasto ma charakter vintage. Bylam zdzwiona jakie sklepy znajduja sie w scislym centrum - wygladaly jak z lat 50 - 60. A patrzac przez witryny zakladu fryzjerskiego mialo sie wrazenie, ze panie glownie wykonuja trwala na piwo :).

Po miescie wozkiem jezdzi sie z latwoscia, wyjatkiem sa niektore stacje metra na ktorych nie ma wind. Ludzie sa przesympatyczni i prawdziwie uwielbiaja dzieci - ciagle ktos nas zaczepial, dotykal Marcela, usmiechali sie do niego a jeden pan pokazywal Marcelowi zdjecia swojego wnuczka. Ceny sa nieco wyzsze niz w Polsce. Odnosnie kulinariow to nie mielismy szczescia i nie udalo nam sie zjesc nic smakowitego, co trafialismy do jakiejs restauracji to jedzenie bylo naprawde paskudne.


Zwiedzanie


Co prawda nie zwiedzilismy za duzo muzeow i kosciolow, ale za to spedzilismy mily czas w parkach oraz na placach zabaw. Nie wiem jak poza centrum, ale w centrum Budapesztu jest naprawde bardzo duzo dobrej jakosci placow zabaw. Sa nowoczesne i bardzo przyjemne, Marcelowi sie bardzo podobalo.

Nasze ulubione miejsca:

- wyspa Malgorzaty - ogromny park, bardzo przyjemny, znajduje się tam przyjemny plac zabaw, ogromny park idealny do spacerów oraz mini zoo, w któym Marcelowi bardzo się podobało, były tam kaczki, króliki, koniki i inne zwierzątka



 


- Łaźnia Széchenyiego - znajduje się w parku Varosliget, jest to największy kompleks term i basenów w Europie. Wody do kąpieli zawierają sód, wodorowęglan wapnia i magnezu, siarczany, fluorki. Kompleks jest ogromny i można również skorzystać z różnych zabiegów spa, takich jak masaże. Fajna atmosfera panuje w tej łaźni, najwięcej gości jest miejscowych, starszych dziadków, grają sobie w szachy i urządzają pogawędki. Marcelowi się podobało, ale on i tak uwielbia wszelaką wodę.



- obie strony, Buda i Pest są przepiękne, spacerowaliśmy dużo i bardzo nam się podobało, no i oczywiście wszystkie mosty są przepiękne





 



- polecam też gorąco wizytę na hali targowa Vásárcsarno - jak to na targu - pełno smakowitości, interesujących ludzi i atmosfera targu - zgiełk i harmider , a dodatkowo można zrobić zapas papryki w proszku, ja do tej pory mam jeszcze dwa opakowania :)









Do Budapesztu na pewno wrócimy, bo czuję mały niedosyt. Poza tym znajduje się tam wspaniały teatr lalkowy, który koniecznie musimy odwiedzić z Marcelem. Ciekawa jestem również okolic Budapesztu. No ale to za jakąś chwilkę, kiedy druga fasolka podrośnie :). Pozdrawiam!!!