Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Od pewnego czasu nasze menu obiadowe jest wegetariańskie. Po powrocie z wakacji 3 tygodnie temu czujemy wstręt do mięsa (ciągle i wszędzie potrawy mięsne) i po prostu mamy go dość. A poza tym teraz, jak jest sezon na zielone to żal nie jeść tego wszystkiego. Na dodatek uważam, że kuchnia wegetariańska, już pomijając to, że jest dużo zdrowsza, to smakowo też jest o wiele ciekawsza i bardziej zróżnicowana niż ta mięsna.

Kiedyś ciężko było mi znaleźć wystarczającą ilość ciekawych wegetariańskich przepisów, ale zaopatrzyłam się w wiele interesujących książek kucharskich i już nie brakuje mi inspiracji.

Moje ulubione książki:

Kuchnia wegetariańska z fantazją - bardzo ciekawe przepisy i bardzo ich dużo


Kuchnia wegetariańska - dużo łatwych i szybkich do przyrządzenia przepisów



Plenty - książka po angielsku, dostępna na amazonie. Jest bardzo gruba i pełno w niej wspaniałych przepisów, nieoczywistych smaków, każdy przepis to niespodzianka i ciekwość co zastanę na talerzu :).



Vegetarian -również po angielsku i również smaki nieoczywiste, ciekawe i zaskakujące. A na dodatek książka pięknie wydana z bardzo apetycznymi zdjęciami :).


A oto nasz jadłospis na ten tydzień:
1) Pure ziemniaczane z pomidorkami z pieca (robione wczoraj)












2) Makaron gryczany z sezamowym szpinakiem
3) Sałatka jęczmienna z imbirowymi pomidorami
4) Bakłażan po prowansalsku
5) Marchwiowe muffiny
6) Kalafior z patelni

Poszukuję jeszcze jakiejś dobrej książki kucharskiej z pastami kanapkowymi i drugiej - z zupami, jak ktoś coś wie, dajcie znać :).
Na samą końcówkę naszych wakacji udało nam się jeszcze zahaczyć o moich Dziadków w Gdyni. Jeżdżę do nich od dziecka i strasznie lubię te wizyty. Gdynia jest mała, zadbana i bardzo ładna, z bardzo przyjemną plażą miejską i pięknymi lasami.

Niestety, mieliśmy pecha i pogoda nam znowu nie dopisała, większość czasu było pochmurnie i padało, ale momenty bez deszczu udało nam się wykorzystać do cna :).

Pierwszego dnia odwiedziliśmy plażę miejską w centrum, na której znajduje się, moim zdaniem, najfajniejszy plac zabaw w Polsce, a przynajmniej ja na lepszym nie byłam. Dziecko w każdym wieku znajdzie na nim coś dla siebie i nikt nie będzie się nudził. My odpoczęliśmy sobie tam chwilkę - Marcel biegał po urządzeniach bite 30 min, ale relaks :))). Następnie chłopaki zaliczyli kąpiel w morzu, a ja im się przyglądałam z bezpiecznej odległości :).

to zdjęcie nie z tego pobytu, takiej pogody nie udało nam się złapać :)




Kolejnego dnia wybraliśmy się do Sopotu na molo, a tak naprawdę to po to aby zjeść pyszne haszu (które jem tam co roku od jakichś 20 lat:), jest to bułka z mięsem mielonym, ale przyprawionym w oryginalny, orientalny sposób. Knajpa, która to serwuje, działa w Sopocie nieprzerwanie od 1970 roku (tylko co i rusz zmienia miejsca). Szczerze zachęcam do spróbowania :).  Sopocki Kebab ul. Monte Cassino 60

Wieczorem, Marcel był mega marudny, więc aby go trochę wymęczyć wybraliśmy się do parku, który znajduje się bardzo blisko moich Dziadków. Jest to Park Kiloński - absolutnie rewelacyjny park na przykładzie, którego można się uczyć jak aranżować przestrzeń publiczną - zajmuje 3.2ha, a znajduje się na nim skate park, scena do występów i ławeczki dla widowni, 3 place zabaw, z czego jeden naprawdę pomysłowy i dający dzieciom duże pole do popisu. Jest też rzeczka, do któej prowadzą kamienne schodki i kaczki. Park ten w dużej mierze projektował główny architekt miasta partnerskiego Gdyni - Kiloni, może dlatego jest on taki udany. Marcel miał tam dużo frajdy, a my odpoczynku :))).





Nasz ostatni dzień spędziliśmy w Gdańsku. Wybraliśmy się do Stoczni, tam natrafiliśmy na bardzo specyficzną wystawę - Alternativa 2013. Sztuka nowoczesna i dosyć ciężka, trudno dla mnie zrozumiała, choć momentami przejmująca i wzbudzająca emocje. Ciekawe umiejscowienie - w dawnych halach stoczni, co dawało niesamowity klimat.  Wejście jest za darmo i jak najbardziej z dziećmi - duża przestrzeń do biegania, nikt nie ma pretensji jak dziecko krzyczy, no i maluch nie może za bardzo niczego popsuć :))). Następnie spacer po starówce i żal, że nie sprawdziłam sobie gdzie można smacznie zjeść, w efekcie wylądowaliśmy w Green Way i mamy już serdecznie dosyć tego jedzenia :). I to by było na tyle :).

Stocznia

  Alternativa 2013



  Alternativa 2013

 Alternativa 2013

 A to jedna z najlepszych prac absolwentów ASP - wystawa w Gdańsku


Czy ktoś miał okazję wysłuchać tytułowej piosenki? Jeśli nie, to nie zachęcam, a wręcz zniechęcam, bo piosenka jest absolutnie okropna (podobnie jak 'Pomaganie jest trendy' - ten sam sort).

Mój Luby zjechał z pracy i postanowiliśmy odwiedzić jego rodzinę  niedaleko Olsztyna. Niestety, jeśli chodzi o pogodę, to wyjątkowo nie mamy szczęścia - jest ponuro, wieje, ciągle mży, a słoneczka nie widać.

Marcel jednak zadowolony i przeszczęśliwy z towarzystwa Dziadków, których ze względu na odległość widuje bardzo rzadko, a teraz ma ich niemal na wyłączność, a oni go uroczo rozpieszczają :).

Krajobrazy przepiękne i pełno bocianów, jedna pareczka właśnie buduje sobie gniazdo na przyszły rok i strasznie miło jest obserwować te ptaki przy pracy i słuchać jak super klekocą (chociaż Dziadek narzeka, że w nocy spać nie dają :).

Zamieszczam kilka wakacyjnych zdjęć, a jutro może uda nam się wybrać do Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie oraz na małą wycieczkę rowerową, ale to się oczywiście zobaczy - wszystko zależy od pogody.

Pozdrawiamy!!!



 To dla Babci

Jezioro Wadąg






 Barczewko


Czas wakacji już minął,  mój opis podróży jeszcze niekompletny, a jakoś tak weny brak. Niemniej jednak mam wolną chwilę, to opiszę chociaż nasz postój w gorących źródłach - świetne miejsce, a chyba niezbyt popularne - może ktoś jeszcze skorzysta :).

Saturnia znajduje się około 100 km na południe od Sieny i znajdują się tam siarkowe źródła geotermalne. Woda ma stałą temperaturę około 38 stopni. Można skorzystać z dwóch opcji - płatnej (ok 20 euro za osobę) w hotelu spa, gdzie przygotowane są leżaki, stoliki itp, a także z darmowych basenów termalnych, z których oczywiście skorzystaliśmy my.

Relaks przewspaniały, można się wyleżeć i wygrzać, co prawda zapach siarki nie jest za przyjemny, ale szybko się do niego człowiek przyzwyczaja. Siarka ma dobroczynny wpływ na skórę i stawy, więc pewne niedogodności można wybaczyć :)).

Marcel oczywiście również był zachwycony, wypluskał się za wszystkie czasy.

Bardzo blisko źródła znajduje się bezpłatny parking, a także bar w którym można zaopatrzyć się w napoje i przekąski, jest też toaleta. Żeby dotrzeć do tych basenów nie należy wjeżdżać do samej Saturnii, trzeba ją ominąć dołem i czekać na znak Cascate del gorello, a jak się zgubicie, to wystarczy wjechać do hotelu i się zapytać, chętnie wytłumaczą :).

Na całodniową wycieczkę to raczej nie polecam, myślę, że 2-3h to takie maksimum, ale np po trasie - wspaniała opcja na odpoczynek - my zatrzymaliśmy się tam w drodze do Rzymu :)).

Pozdrawiam!



Wczoraj wróciliśmy, wykończeni, ale bardzo zadowoleni z wyjazdy. Było naprawdę super!
Ostatnie 3 dni spędziliśmy w Rzymie, piszę trochę nie po kolei, ale na świeżo.

W Rzymie nocowaliśmy u Stefano, który akurat wyjeżdżał z córką na 3 dni za miasto, więc zostawił nam klucze i mogliśmy się rozgościć, pełen komfort! :) Ale nie powiem, couchsurfera skłonnego do przenocowania nas w stolicy było naprawdę trudno znaleźć - całe szczęście, że się udało.

W Rzymie, jak to w Rzymie - chodziliśmy, chodziliśmy i jeszcze raz chodziliśmy. Jest przepięknie i miesiąc to byłoby za mało, aby wszystko zobaczyć. Niestety jednak Rzym, to miasto samochodów, całe centrum jest nimi po prostu ogarnięte. Nawet jak jest zaznaczone 'area pedonale' (strefa pieszych), to i tak mogą tam wjeżdżać taksówki, skutery i rezydenci. Okropieństwo - zwłaszcza dla rodziców z dziećmi. Malucha nie ma po prostu gdzie puścić, bo strach, że zaraz wpadnie pod koła jakiegoś pojazdu.

 Fontanna di Trevi


 Marcel z braku laku przelazł na trawniczek :)

 Koloseum

Miejsc przeznaczonych dla rodzin z dziećmi też jest bardzo mało - byłam w informacji turystycznej, pytałam pani, pokazała mi 2(!) parki na mapie. Na moje pytania na temat jakiejś kawiarni, figloraju, pokiwała przecząco głową. Bardzo trudno było mi w to uwierzyć, więc popatrzyłam na nią z niedowierzaniem, co ona zauważyła i powiedziała, że naprawdę tak jest - sama ma dzieci, więc jest na bieżąco w temacie. No nic, postanowiliśmy zwiedzić chociaż te dwa parki :).

Pierwszy to Parco Del Colle Oppio - bardzo blisko Koloseum. Jest to nieduży park, przyjemny, jest fontanna, mini kawiarenka oraz spory plac na którym znajdował się również plac zabaw. Napiszę tak - szału nie ma, ale ważne, że jakieś takie miejsce się znalazło. Co mi się bardzo tam spodobało, to urodziny zorganizowane na świeżym powietrzu - dzieciaki miały frajdę i świetnie się bawiły.

Relaks w parku i oglądanie nowo zakupionych książek




Drugi park to Ogrody Borghese - nie w  ścisłym centrum, ale bardzo łatwo można tam dojechać metrem, przystanek: Flaminio Piazza del Popolo. Park jest super - bardzo rozległy, są dwa place zabaw, może nie jakieś super nowoczesne i z wieloma przyrządami, ale dają radę. To co jednak bardzo mi się w tym parku podobało, to znajdująca się w Casina di Raffaella (przy jednym z tych placów zabaw) - Ludoteca - czyli wypożyczalnia gier, zabaw i książek. Prócz wypożyczalni, znajdowała się tam również księgarnia (książki były naprawdę starannie wybrane - nie mogłam się od nich oderwać :)), sala zabaw dla malutki dzieci od 1, oraz pokój do zabaw dla dzieci starszych. Oczywiście sanitariat dostępny był dla wszystkich. Miejsce to było super, bardzo przyjaźnie zorganizowane, panie tam pracujące bardzo miłe, Marcelowi tak bardzo się tam podobało, że nie chciał wychodzić :). Chciałabym bardzo aby takie miejsca znalazły się również w polskich parkach.









Ah, no i znaleźliśmy jeszcze jeden jedyny plac zabaw w centrum - ściśle odgrodzony, bo oczywiście po obu jego stronach jeżdżą samochody, był wypełniony dziećmi. Znajduje się on na Piazza Di S.Cosimato i panowałą na nim bardzo miła atmosfera, a Marcel z zaciekawieniem obserwował bawiące się tam dzieci.


 Pyszny kamyczek :)

A to chyba pożegnanie ze smoczkiem, wisiało ich na tym drzewie z 10 :)

Kolejny dzień, niestety musieliśmy spędzić w drodze. Mieliśmy do przejechania ok 220km do naszego następnego hosta Alessandro, do nadmorskiej miejscowości Pietrasanta.

Po drodze zahaczyliśmy o Modenę, gdzie obowiązkowo zjedliśmy lody i pochodziliśmy trochę po starówce, która jest przepiękna. Marcel zaś poprowadził sobie wózek - to jest teraz jego zabawa nr 1 :).

Maluch na szczęście prawie całą drogę nam przespał, a gdy się obudził, to zrobiliśmy sobie przystanek w La Spezii, ślicznej nadmorskiej miejscowości, która znajduje się zaraz obok Parku Narodowego Cinque Terre.

W La Spezii spędziliśmy ok 3h, pochodziliśmy trochę po mieście i spędziliśmy sporo czasu w Parku Giardini Pubblici, gdzie znajduje się świetny plac zabaw. Następnie zapakowaliśmy się do auta i po przejechaniu 50 km, znaleźliśmy się u naszego hosta, który czekał na nas ze swoimi dwoma przyjaciółmi Andreą i Daniele. Wszyscy okazali się bardzo sympatyczni i otwarci, kazali nam się przebrać i pojechaliśmy pokąpać się trochę w morzu. Wieczorem zaś pojechaliśmy do niedalekiego Camaiore, gdzie odbywał się mały festiwal uliczny z okazji pierwszego dnia lata. Zjedliśmy tam pyszną kolację i posłuchaliśmy trochę ulicznych grajków.

Następnego dnia postanowiliśmy nigdzie się nie ruszać i wypoczywać cały dzień. Nasz host mieszkał w pięknym domu z ogrodem, więc Marcel był wniebowzięty i się nie nudził. A ja pobrałam kilka lekcji włoskiego gotowania, bo Alessandro jest zapalonym kucharzem i serwował nam same pyszności :).

To był prawdziwy relaks a pogoda jak najbardziej dopisywała :).

Pozdrawiamy!!!


 Modena

 Marcel w Modenie :)

 Modena

 Lody, lody, lody :)

 Widok na La Spezię

 Giardini Pubblici w La Spezii

 La Spezia

 plaża nie wiem dokładnie gdzie :)

 Od lewej: Daniele, Alessandro i Andrea

Włoskie pyszności

 Włoska szkoła gotowania

I efekty :)