Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Łódź nikomu nie kojarzy się przyjemnie. Że brzydko, że przestępstwa, że brudna, że szara.

A ja Łódź lubię! I mówię to z czystym sercem, urodziłam się tutaj i lwią część mego życia spędziłam w tym mieście. Mieszkałam w wielu miejscach - czasem bardzo pięknych jak Vancouver, czasem trochę brzydszych jak Manchester. I zawsze, gdy wracałam do mojej Łodzi to czułam radość - tu czuję się dobrze. Dodatkowo w Łodzi ostatnio sporo zaczęło się dziać, pełno remontów, rewitalizacji, projektów, OFF Piotrkowska, festwiale, koncerty. Nie powiem, łatwo to tu się jeszcze nie żyje, sporo rzeczy na maksa mnie wkurza, ale wszystko idzie do przodu. Myślę, że jeśli utrzymamy tempo rozwoju, to za 10 lat będzie tu naprawdę fajnie i to dla wszystkich, nie tylko zapalonych Łodzian :).

Moja mama pochodzi z Gdyni, dziadkowie nadal tam mieszkają. Pamiętam, że jak przyjeżdżali do nas w odwiedziny gdy byłyśmy małe, to za karę i na 2 dni. Zawsze słyszałyśmy też: tu jest brudno, szaro i śmierdząco, zero zieleni, nie to co Gdynia. No i może rzeczywiście - do Gdyni Łodzi trochę brakuje, przede wszystkim morza i lasów, ale zielono to u nas jest i to bardzo. A jak ktoś nie wierzy, to zapraszam na nowy cykl na moim blogu: Zielono mi w Łodzi. Zaczyna się wiosna, więc będzie doskonała okazja aby parki poodwiedzać i niedowiarków przekonać. Ja jak zawsze z dziećmi moimi parki będę wizytować, więc o przyjaznych nam miejscach również będę pisać.

Zatem, na pierwszy ogień dzisiaj idzie: Park Józefa Piłsudskiego, lepiej znany jako Parka na Zdrowiu.

(wikipedia.org)

Jest to największy park w Łodzi - zajmuje aż 188ha. Park ten powstał na terenie dawnych lasów miejskich, przez co wydaje się taki bardziej 'dziki'.
W parku jest gdzie spacerować - są długie, szerokie aleje - doskonałe do nauki jazdy na rowerze bądź rolkach.


 Jest zoo, lunapark, place zabaw, stawy z kaczkami. Strasznie tam przyjemnie, można odciąć się od wielkomiejskiego zgiełku, mimo iż park znajduje się niedaleko centrum.

 (jeden z czterech placów zabaw - są lepsze, ale nie dotarliśmy tam dzisiaj)

W parku można też grillować w wyznaczonym miejscu i mam zamiar w tym roku w końcu tego spróbować :).
To jest chyba mój ulubiony park. Pamiętam, jak w dzieciństwie chodziłam tam z rodzicami na spacery. Obserwowaliśmy wiewiórki i ptaki, zbieraliśmy żołędzie i karmiliśmy kaczki. W muszli koncertowej często organizowane były imprezy rodzinne, a ja z siostrą lubiłyśmy się wylegiwać na łączce przed nią.

 Mamo, jest piasek, zdejmij mi buty!!!



Jeśli podczas wizyty w Łodzi będziecie mieli chwilkę, koniecznie udajcie się do tego parku, naprawdę można odpocząć.

Pozdrawiamy!!!

To już 3 miesiące, naprawdę trudno w to uwierzyć. Romcia rośnie jak na drożdżach, Marcelek kocha ja coraz bardziej. Chciałam zrobić takie małe podsumowanie.

Rośnie nam mała podróżniczka, Roma leciała samolotem juz 5 razy, była w Niemczech, Portugalii, Anglii i Belgii. Podróże znosi świetnie, zazwyczaj śpi.


Jest bardzo pogodna i ma radosne usposobienie, dużo się śmieje, a ostatnio nawet zaczęła w głos. Dużo śpi, denerwuje sie jak nie może usnąć.


Romcia zaczęła odkrywać swoje rączki, ciagle pakuje je do buzi, zaczęła chwytać swój smoczek i coraz częściej sama go sobie wyciąga. Jest tez coraz bardziej ciekawa swiata, lubi być noszona, wszystko ze zdziwieniem na twarzyczce obserwuje. Bardzo lubi gdy Tata drapie ja delikatnie broda w stopki. Radość sprawiają jej rownież wygłupy Marcelka.
Główkę trzyma juz sztywno ale wciąż należy ja podtrzymywać. Nie lubi leżeć na brzuszka, denerwuje sie gdy ja tak kładziemy.
Spacery to kolejna rzecz, którą Romcia lubi - potrafi na spacerze i 5 godzin przespać.


Karmię ja piersią na żądanie, średnio jedno karmienie trwa ok 10 minut.
Noce mamy spokojne, Malutka potrafi przespać 7 godzin w ciagu, lecz czasem budzi sie i co 3 godziny. Lubi być tulona i tak czasem śpimy, ale nie ma problemu żeby ją do łóżeczka odłożyć. Za to nie lubi jak ja calujemy - strasznie się wtedy krzywi.
Generalnie trafiło nam sie bardzo spokojne dziecko choć potrafi juz pokazać gdy coś jej sie nie podoba, bądź nie chce być sama.

Podsumowując - jest naprawdę super. Są oczywiście gorsze i lepsze dni, gorsze zwłaszcza gdy jestem sama z dwójeczką, ale dajemy radę :).




Wczoraj postanowiliśmy wybrać się do Taviry. Jest to miasteczko położone ok 30km na wschód od Faro, leży nad rzeką Gilao i jest bardzo urokliwe. Warte odwiedzenia jest przede wszystkim Stare Miasto a w nim ruiny zamku - murowana atrakcja dla najmłodszych. Marcel nie chciał stamtąd wychodzić, łaził z Tatą po ruinach, bawił się kamyczkami w malowniczym ogrodzie oraz jeździł autkiem po murach.
Trochę czasu spędziliśmy również na urokliwym Praca da Republica, gdzie najlepiej rozpocząć zwiedzanie. Znajduje się tam informacja turystyczna i parę przemiłych kawiarenek, gdzie można wstąpić na pyszne ciacho.

 Zaczynamy








 Bo wszystko może być zabawką, nawet listek :)





 Typowe portugalskie danie z tego regionu - polecam poszukać trochę knajpek oddalonych od głównych placów i koniecznie prowadzonych przez Portugalczyków. I taniej i smaczniej (za nasz obiad + piwo, woda i zupa dla Marcelka, zapłaciliśmy tylko 13 euro)



Po spacerze i obiedzie wybraliśmy się na wyspę Ilha de Tavira. Na wyspę kursuje prom, rejs trwa ok 10 minut i jak można się domyślić, Marcelek znów był zachwycony. Bilet kosztuje tylko 1,5euro(w dwie strony), a dzieci nie płacą. Prom kursuje co godzinę, podejrzewam, że w sezonie częściej.
Do wyspy dopływa się rzeką, a po przejściu na drugą stronę wyspy, znajdujemy się już nad oceanem. Plaża jest ogromna, piaszczysta i pełno na niej pięknych muszelek. Woda okropnie zimna, ale widoki niesamowite. Żałowaliśmy tylko, że tak późno tam popłynęliśmy. Był to przedostatni kurs, a godzina to jednak stanowczo za mało.










Marcel był zachwycony, my zobaczyliśmy co chcieliśmy, czyli wszyscy szczęśliwi :))).



Od niedzieli już nie jesteśmy w Lizbonie - przenieśliśmy się na południe Portugalii - w rejon Algarve, niedaleko Albufeiry.

Mieszkamy w marcelkowym raju - na wsi, jest duży ogród, konie, kury, kaczki, pawie (łażą nam po dachu i codziennie witają za oknem:)), koty, a nawet oswjona świnka wietnamska - Catherina. Niestety trochę boi się Marcelka, który biega i krzyczy: Katerina, Katerina chodź do mnie! :)

W ogrodzie są zjeżdżalnie, hamaki, pełno zabawek, domek i pełno zakamarków, czyli idealnie dla prawie 3 latka.







Pierwsze 3 dni mieliśmy przepiękną pogodę, trochę poleniuchowaliśmy, ale byliśmy też w Albufeirze i w Parku Przyrodniczym rzeki Formosy.

Albufeira - nie polecam, okropnie turystyczne miasteczko, plaże co prawda piękne, ale miasteczko to taka Mała Wielka Brytania. W każdym barze serwują pełne angielskie śniadanie, przed każdym barem brytyjscy naganiacze - nie można  przejść spokojnie, portugalskiej kultury trudno tam doświadczyć.







Z kolei świetnym miejscem, które wczoraj odwiedziliśmy jest Park Przyrodniczy rzeki Formosy.
Cały park jest dosyć duży, ale tylko jego niewielka częśc jest udostępniona do zwiedzania. Można przejść się 3km szlakiem, poobserwować ptaki. A jest co - przy ujściu rzeki odpoczywają ptaki lecące z Europy Północnej do Afryki i odwrotnie, a także niektóre gatunki tam zimują. Nam niestety nie udało się upatrzyć zbyt wielu ptaków, ale i tak spacer był bardzo przyjemny, Spokojnie można wybrać się wózkiem, nie było żadnego problemu z przejazdem. Dla Marcelka ta wycieczka również była atrakcją - chodził z kijkiem, brodził w strumyczku, rzucał sobie kamyczkami, łaził po łączkach, jednym słowem - szczęście :).
Można tam dojechać samochodem - do miejscowości Olhao, radzę najpierw sprawdzić wskazówki w internecie, gdyż miejsce nie jest dobrze oznaczone. Wstęp kosztuje 2,6euro i zdecydowanie warto :).