Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Niedawno odwiedziliśmy Bratysławę. Nasza wycieczka była bardzo udaną, chociaż gdy wysiedliśmy z autobusu wiozącego nas z lotniska, nasze uczucia były bardzo mieszane. Wszędzie było szaro, buro i ponuro. Otaczały nas niesympatyczne bloki i wystawy sklepów, które przywodziły na myśl odległe lata, trudno było uwierzyć, że dotarliśmy do stolicy państwa. Na dodatek nasz hostel okazał się okropny, mimo pozytywnych opini na booking.com. Na szczęście nadeszła noc, a rano obudziliśmy się z lepszą energią i optymizmem. Bratysława zaciekawiła nas i ja najchętniej zamieszkałabym w tym mieście na jakiś miesiąc, żeby poodkrywać jej rożne tajemnice i zejść z utartych szlaków. Stare miasto jest przepiękne, wspaniale odrestaurowane. Jednak, gdy tylko wychodzimy się za jego obręb, wkraczamy w inny świat. Komunizm - tak mocno nadal czuje się jego obecność, że człowiek czuje się jak w jakimś rosyjskim mieście. Jest to bardzo ciekawe doświadczenie.

Niewątpliwa zaletą Brati jest jej położenie - nad Dunajem, w bliskiej odległości 3 europejskich stolic, w Małych Karpatach, nieopodal austriackiego Parku Narodowego Łęgów Naddunajskich. Gdy znudzi się miasto, na pewno znajdziemy 101 atrakcji na aktywne spędzenie czasu. Nam bardzo podobała się ta różnorodność i chętnie z niej skorzystaliśmy. Oto atrakcje, które udało nam się zobaczyć:

Bibiana - fantastyczne miejsce dla dzieci, naprawdę warto je tam zabrać. Jest to centrum artystyczne dla dzieci, o rożnych wystawach tematycznych, które zmieniają się kilka razy do roku. Spędziliśmy tam 3h, a myśle, że moglibyśmy dłużej. Dzieci mogły naprawdę wiele: pobawić się w domku-ulu zrobionym z kartonu (swietny pomysl!), wypełnionym poduchami, układać wieże z dużych klocków, pobawić się w teatrze cieni, posluchac i zobaczyc rozne dźwięki, zgubić się w mini labiryncie. Była rownież wystawa przepięknych ilustracji japońskiej artystki.  Można było rownież pooglądać piękne książki i naprawdę miło spędzić czas. A wstęp kosztował nas tylko €3 dla całej naszej rodziny. Jeszcze raz mocno polecam!







Zamek Devin - przepiękne ruiny zamku z IX wieku. Pod zamkiem kupiliśmy Marcelowi procę i to był najlepszy prezent jaki mogliśmy mu sprawić :). Biegał po zamku i strzelał, bawił się w rycerza. Z zamku rozpościera się przepiękny widok, można również zaobserwować jak rzeka Morava wpada do Dunaju i jak obie rzeki płyną razem dalej. Z tego miejsca można sobie zaplanować kilka pieszych wędrówek, mieliśmy takie plany ale był taki upał, że pojechaliśmy nad jezioro.






Čuňovo -  znajduje się tam jezioro o bardzo czystej wodzie. Jedzie się tam jakieś 25min z centrum, trzeba kawałek dojść, ale myśle, że warto. Jeziorko znajduje się w lasku, pzaza jest kamienista, ale woda jest naprawdę czysta.



Wielki Drazdiak- jezioro w obrębie Bratyslawy na osiedlu Pietrzalka. Przyjemne miejsce na letnią kąpiel.


Hainburg nad Dunajem  - miasteczko po austriackiej stronie, położone w Parku Narodowym Łęgi Naddunajskie. Do miasteczka łatwo dojechać z centrum Bratyslawy autobusem miejskim za €1.5. Miasteczko jest ślicznie położone i zaczyna się w nim wiele szlaków pieszych i rowerowych. My przeszliśmy trasę Donaurundweg o długości 3km, a po drodze wykapaliśmy się w Dunaju. Woda była lodowata, ale moim dzieciom temperatura wody nigdy nie przeszkadza. Szlak jest bardzo przyjemny, Marcel pokonał go z łatwością. Trochę się wchodzi pod górę, ale głownie idzie się po prostej, myśle, że poziom trudności  jest łatwy. Nabraliśmy ochoty na więcej, chcielibyśmy po tym Parku Narodowym pojeździć na rowerach.





Detské múzeum - muzeum dzieci. Muszę napisać, że takie sobie. Nasze dzieci dobrze się tam bawiły, bo akurat tematem wystawy były służby miejskie - przygotowane zostały rożne wozy i można było się pobawić w strażaka, lekarza, policjanta. Były stroje w które można było się przebrać i dyspozytornia z której można było do siebie dzwonić i umawiać się na 'akcje'. Była rownież wystawa dotycząca recyklingu. Wszystko ciekawe, ale jak na 'muzeum' to trochę mało. Bilet rodzinny kosztuje €10.






I to by było na tyle. Oczywiście spacerowaliśmy po Starym Miescie, byliśmy na pysznych lodach i na tradycyjnym słowackim jedzeniu. Podczas naszego pobytu żar lał się z nieba, co wykańczało nas dosyć szybko. Dzieciom bardzo się podobało i mają ochotę na więcej. Myśle, że do Bratysławy na pewno jeszcze wrócimy i mam nadzieję, że uda nam się odkryć jeszcze więcej ciekawych miejsc.










Pozdrawiamy!
Podczas pobytu mojej siostry, odwiedziłyśmy jeszcze jedno nowe dla mnie miejsce - Tierpark. Pewnie nie wszyscy o tym widzą, ale w Berlinie są dwa ogrody zoologiczne: Zoologischer Garten oraz właśnie, Tierpark. Tierpark powstał, gdy Berlin był podzielony na Berlin Wschodni i Zachodni, po wschodniej części miasta. Zajmuje 140ha i jest jednym z największych tego typu obiektów w całej Europie. Nam to miejsce bardzo się podobało .Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że obszar Tireparku jest naprawdę ogromny i moim zdaniem nie da się przejść całego Tierpark jednego dnia tak na spokojnie, nie biegając (zwłaszcza z dziećmi).




 Miejsce to, jak nazwa wskazuje to taki park ze zwierzętami. Są aleje, kanały z wodą, pełno drzew i między tym wszystkim, porozrzucane wybiegi dla zwierząt. Zwierzęta mają tam naprawdę dużo miejsca i bardzo fajnie się je tam obserwuje. Nam najbardziej podobały się słonie, które akurat urządziły sobie kąpiel, tygrysy i nietoperze. Węże i robaki też były świetne, a wiele więcej niestety nie widzieliśmy, gdyż dzieci były już mocno zmęczone (byliśmy tam 5 godzin!). Na terenie Tierparku znajduje się również piękny pałac z ogrodem i fontanną, w której pływają pelikany. Pięknie to wygląda. 








No i oczywiście, jak to w Berlinie, jest tam też super plac zabaw. Są tak naprawdę dwa place zabaw: wodny plac zabaw, gdzie moje dzieci spędziły ponad godzinę, a także tradycyjny plac zabaw, również bardzo przyjemny. A od września ma być otwarty jeszcze jeden, w innej części zoo. Oczywiście jest też miejsce, gdzie można zrobić piknik, są również małe bary z kiełbaskami, preclami i napojami. 






Podsumowując, bardzo nam się w Tierpark podobało. Miejsce to nie przypomina tradycyjnego zoo, jest bardzo dużo przestrzeni. Zdecydowanie, podobało mi się bardziej niż w Zoologischer Garten i mam nadzieję, że uda nam się do Tierpark wybrać jeszcze raz w tym roku. Pozdrawiam!!!
Kolejny raz udało nam się odwiedzić Pojezierze Drawskie. Uwielbiam ten rejon, który tak mało jest znany w Polsce. Tamtejsze tereny są przepiękne, lasy i jeziora oraz pięknie położone urocze miasteczka.  Podczas tego pobytu udało nam się odwiedzić kilka nowych miejsc, ale także kilka już sprawdzonych. No i co najważniejsze, spędziliśmy trochę czasu z naszymi bliskimi znajomymi. Sprawdziliśmy też możliwości rowerowe Marcela i muszę napisać, że przerosły nasze oczekiwania. Spokojnie na wycieczki 15-20km możemy go brać. Jestem taka dumna, że tak świetnie jeździ na rowerze! :)

Miejsca, które udało nam się odwiedzić tym razem:

Lantaarn - agroturystyka w której mieszkaliśmy rok temu. Nasi znajomi się tam zatrzymali i w tym roku, dla nas nie było już miejsc ale mogliśmy rozbić namiot :). Było bardzo sympatycznie i smacznie, bo stosowaliśmy się w Lantaarn i jak zwykle po kolacji nie mogliśmy się ruszać. Gospodarze są bardzo życzliwi i gościnni, wieczorami siedzieliśmy przy winie i rozmawialiśmy, a gospodarz rozpieszczał nas deserami (w końcu udało mi się spróbować Crepes Suzette, są pyszne!). To był bardzo miły czas.

Stare Drawsko i Zamek Drahim. W Starym Drawsku spędziliśmy kilka przyjemnych godzin na plaży. Miasteczko jest pięknie położone między dwoma jeziorami, znajduje się w nim zabytkowy kościół z 1870 roku i ruiny zamku Drahim. Te ruiny..., no cóż, co prawda dzieciom się podobało, bo można tam przebrać się za rycerza, pobawić się mieczem czy toporem, a nawet wejść do klatki, ale prócz tego to nie jest to zbyt ciekawe miejsce. Okropne rekwizyty, okropne opisy, trochę to wszystko wygląda jak takie zbiorowisko śmieci, które nie za bardzo pasują do zamku i jego historii.
W Drawsku znajduje się również smaczna restauracja - Podzamcze. Można usiąść na zewnątrz, jest plac zabaw i są leżaki. W środku jest też mały pokój zabaw, więc dzieci jak najbardziej są mile widziane.








Island Camp na wyspie Ostrów. Spędziliśmy tam jedna noc i trochę mieliśmy pecha bo trafiliśmy na pijaków, co cała noc hałasowali. Tzn ja miałam pecha, bo nie mogłam spać, a Łukasz nawet słowa nie słyszał. Sam camping jest super położony w lesie nad samym jeziorem, kąpielisko jest strzeżone w ciągu dnia, można wypożyczyć rowery wodne i kajaki. Dzieci były zachwycone i jak tylko zjadły śniadanie to hop do wody :).



Część szlaku rowerowego Złocieniec- Połczyn Zdrój. My przejechaliśmy odcinek Cieszyno-Złocieniec. Szlak rewelacyjny, pięknie przygotowany. Jechaliśmy cały czas asfaltowa droga tylko dla pieszych i rowerów. Droga jest prosta i biegnie przez las. Dla Marcela i chyba dla każdego innego doskonała :). W Złocieńcu zatrzymaliśmy się na lody i odpoczynek, a potem z powrotem do auta. Łącznie zrobiliśmy 14km i jechało się naprawdę świetnie.









Ryby Lubię w Lubieszewie. Już pisałam o tym miejscu w zeszłym roku i w tym roku też melduję, że jest pysznie i nic się nie zmieniło. Ich zupę rybna i tatara z łososia mogłabym jeść na okrągło. Po obiedzie udaliśmy się na plażę wiejska w Lubieszewie i było super. Trawa, piasek, można znaleźć cień wśród drzew, dwa pomosty i naprawdę niewiele ludzi. Polecam :).



Ten mały wypad był bardzo udany i mam nadzieję, że na Pojezierze Drawskie wrócimy jeszcze nie raz. Teraz chciałabym tam więcej na rowerze pojeździć, bo trasy są świetnie przygotowane.

Pozdrawiam!