Welcome to our website !

Blog dla podróżujących rodziców

Berlin z dziećmi, podróże z dziećmi, Berlin z dzieckiem

Oczywiście post gotowy od dawna, ale dopiero dzisiaj się zebrałam żeby go umieścic :).

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!

W poniedziałek (3 października) był dzień zjednoczenia Niemiec, w całych Niemczech święto narodowe, a dla nas długi weekend. Mieliśmy już kupione na ten czas bilety samolotowe do Rzeszowa i bardzo chcieliśmy odwiedzić Bieszczady jesienią, ale niesprzyjająca prognoza pogody sprawiła, że postanowiliśmy zmienić nasze plany. Wybraliśmy się po raz drugi w okoliceJeleniej Góry, w Góry i Pogórze Kaczawskie. Byliśmy tu już w zeszłym roku, prawie w tym samym czasie i bardzo nam się ten rejon Polski spodobał. Tym razem wzięliśmy rowery i cieszyliśmy się, że będziemy mogli te rejony odkrywać rownież z tej perspektywy. Na pogodę nie możemy narzekać, zaczęło robić już się chłodniej, ale padało tylko w nocy a dni były ładne. Dolny Śląsk podoba mi się szalenie. Urocze wsie, piękne zamki, dworki i pałace, ciekawe legendy i piękne krajobrazy. Jest co odwiedzać i mam nadzieję, że będziemy tu wracać każdej jesieni. 
Tym razem rownież zatrzymaliśmy się w Gościńcu pod Grusza, gdzie zostaliśmy jak poprzednim razem bardzo miło ugoszczeni. Stosowaliśmy się tradycyjnie w Villi Grecie, gdzie jest po prostu przepysznie. Nawet Marcel, który nie wszystko je, był po prostu zachwycony pierogami ruskimi. Raz stolowaliśmy się rownież w Browarze Miedzianka, przyjemne miejsce, jedzenie poprawne. 

Podworko Villi Grety

A oto miejsca, które udało nam się odwiedzić:

Kolorowe jeziorka w Rudach Janowickich - ścieżka edukacyjna, która nam średnio przypadła do gustu. Bardzo oblegana, co było dużym minusem i niewarta przejścia do końca. Początkowy odcinek szlaku, do jeziorka błękitnego jest ciekawy, ale potem robi się żmudny i nudny. Nie polecam. Po szlaku udaliśmy się na obiad do browaru w Miedziance i było w porządku chociaż nie tak smacznie jak w Grecie. Miedzianka to takie miesteczko, które już prawie nie istnieje, kilka domów, stary kościół i miejsca ze zdjęciami, jak tam kiedyś wyglądało. Bo Miedzianka była kiedyś pięknym miejscem, dlaczego wiec zniknęła? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Filip Springer w książce: 'Miedzianka. Historia znikania'. Bardzo polecam ta książkę, bo jak zwykle jest świetnie napisana i skłania do refleksji. Uwielbiam twórczość Springera. 






Browar Miedzianka




Kosciol w Miedziance


Następnego dnia atrakcje wymyślał mój mąż i wymyślił bardzo fajny szlak rowerowy. Pojechaliśmy czescia Petli Agatowej . Co prawda myślałam, że szybko wrócę do domu, bo podjazd na początku trasy był karczemny ale dałam radę trochę podjeżdżając, a trochę podchodząc :). Jechaliśmy przez urocze wsie i miasteczka, po drodze zatrzymaliśmy się na lody i krówki. A wracając trafiliśmy na malinowe pole, na którym właściciel pozwolił nam najeść się do syta malinami. Jaaaaaakie te maliny były pyszne. 










Ostatniego dnia z kolei weszliśmy na Czartowskie Skaly, skąd rozpościerał się piękny jesienny widok na okolice. Później pojechaliśmy do Jeleniej Góry, wzięliśmy udział w czarnym proteście, a ja musiałam odpowiedzieć Marcelkowi na kilka ważnych pytań. Pod koniec dnia udaliśmy się jeszcze na spacer zielonym szlakiem w kierunku Gościnca PTTK „Perła Zachodu”. I to było piękne zwieńczenie naszej wycieczki. Dzieci w drodze powrotnej spały mocno, bardzo zadowolone z naszego wspólnego czasu. 













Góry Kaczawskie i okolice są naprawdę super i gorąco polecam te rejony każdemu. Pozdrawiam!



Miniony weekend był kolejnym weekendem bez Łukasza i czuję się po nim jakby przejechało po mnie 10 czołgów. Dzieci kochane, ale wymagające, każde chce aby to jemu poświęcić uwagę i to oczywiście dokładnie w tym samym momencie. Obydwoje lubią mieć coś do powiedzenia, a nie daj Boże, żeby Marcel zapomniał co chcial powiedzieć, to histeria na 10 minut murowana, ja z kolei nie chcę aby Roma była zakrzykiwana, więc staram udzielać im głosu po równo, co nie zawsze cieszy się uznaniem moich dzieci, każdemu wydaje się, że powiedziało mniej :).

U nas szykują się zmiany, bowiem w końcu znaleźliśmy mieszkanie! Nie mogę doczekać się przeprowadzki. Mieszkanie może nie jest idealne, ale jest duże i ma balkon, no i zostajemy na osiedlu, więc ominą nas przenosiny z przedszkola, czego bardzo chciałam uniknąć, bo dzieci zaaklimatyzowały się w naszym obecnym świetnie.
W związku z przeprowadzką czeka nas oczywiście bardzo dużo wydatków, bo mieszkanie będzie puste, a my mamy tylko parę szafek no i na szczęście lodówkę.Ale to nic, mogę przez kilka tygodni pomieszkać 'na walizkach', radość z dodatkowej przestrzeni przeważa bowiem wszystko. Yuhuuuu! :)))

Weekend spędziliśmy dosyć pracowicie, a mianowicie w sobotę byliśmy na pikniku dla Uchodźczyń organizowanego przez Anię Alboth z Family Without Borders. Pikinik odbył się już drugi raz i miał na celu przywitanie Pań Uchodźczyń i zrobienie czegoś specjalnie dla nich i ich dzieci. Było jedzenie, bardzo dużo darów, oprawa muzyczna i animacja najmlodszych. Przybyło bardzo dużo kobiet i dzieci i imprezę z pewnością można zaliczyć do udanych.

W niedzielę z kolei wybrałam się z dziećmi do planetarium na Wilmersdorf - Zeiss Planetarium, na projekcję dotyczącą gwiazd i planet. Mnie się bardzo podobało, ale dzieci niestety się nudziły, zwłaszcza Romcia. Marcel czasem zainteresował się tym co pani mówiła, ale głównie ciekawiły go rozkładane krzesła i ciemność :). Najfajniejsze było dla nich na końcu, gdy odbyła się symulacja jazdy kolejką górską, piszczeli z zachwytu :). W planach mamy teraz odwiedziny w Planetarium tuż obok nas, niedawno je ponownie otworzono po długim remoncie, może tam program będzie im bardziej odpowiadał.

Pozdrawiamy!



 Tak to wygladalo w srodku, projekcja byla naprawde swietna i pieknie przygotowana


 W cenie biletu byla rowniez mozliwosc popatrzenia przez teleskop

A tutaj plac zabaw inspirowany planetarium, znajduje sie on w parku obok.  
Czy Wasze soboty też zaczynają się zawsze strasznie? U nas to już jest niestety taka tradycja, Marcel w sobotę ma taki humor, a przez to później i Roma, że nic tylko zapakować ich w auto i gdzieś z nimi pojechać, żeby odreagowali złość na świeżym powietrzu.
Tak właśnie zrobiliśmy w ubiegły weeken, zapakowaliśmy dzieci i rowery i pojechaliśmy na północ Berlina nad jezioro Tegeler. W planach mieliśmy objechać jezioro, ale polegliśmy w starciu z rzeczywistością. Dzieci w samochodzie usnęły, a jak się obudziły, to były w takich humorach, że myśleliśmy, że parking to będzie jedyne co zobaczymy. Na szczęście udało nam się ich namówić chociaż na plac zabaw i po godzinie zabaw, wsiedliśmy w końcu na rowery. Daleko nie pojechaliśmy ale i tak las swoje zrobił. Kolorowe liście, piękny zapach i spokój, sprawił że wszyscy zrelaksowaliśmy się. Pięknie tam, a ścieżek rowerowych do wyboru, każdy znajdzie coś dla siebie, koniecznie musimy tam wrócić.








W niedzielę z kolei przyjechała w odwiedziny moja mama, dzieci były zachwycone, bardzo się ucieszyli z odwiedzin babci, wiec humory dopisywaly :). Pogoda była piękna, ale jakoś tak się ruszyć nie mogliśmy z domu i wyszliśmy dopiero późnym popołudniem. Pojechaliśmy do Wiesenpark na Marzahnie, dokładnie na przeciwko Ogrodów Świata. Wiesenpark nie jest takim tradycyjnym parkiem z wieloma drzewami i alejkami, raczej to takie pole z trawa, ale ja bardzo lubię takie miejsca. Jest bardzo dużo przestrzeni, człowiek czuje się wolny. W parku tym, popularną rozrywką jest puszczanie latawcow, pięknie wyglądały na błękitnym niebie. Znajduje się tam równiez bardzo fajny, duży plac zabaw o dosyć wysokim stopniu trodnosci. Świetne miejsce na niedzielny relaks.








We wrześniu mój mąż mnie miło zaskoczył i zabrał nas na bardzo fajna wycieczkę nad jezioro i do Centrum Edukacji Ekologicznej Ökowerk. Od nas trochę daleko, w Grunewald, w starych budynkach wodociągów,  znajduje się to ciekawe miejsce. Pzyjazne dzieciom, organizują warsztaty na różne tematy związane z natura, nam trafił się warsztat dotyczacy wody. Pani pokazywała ciekawe doświadczenia z związane wodą, a dzieci w nich czynnie uczestniczyły. Na terenie Ökowerk znajduje się kawiarnia, można tam również zjeść obiad, są ławki, ścieżki, ścieżka bosych stóp, gdzie przechodzi się przez różne przeszkoy bez obuwia, można pobawić się wodą, naprawdę bardzo miłe miejsce. A zaraz za płotem jest spokojne jeziorko, w którym można schłodzić się w upalny dzień. Bardzo sympatycznie i spokojnie, a jeszcze przy okazji można odwiedzić okoliczne, grunewaldzkie lasy.

Polecam!







Berlińska jesień się zaczęła i daleko jej w tym roku do złotej jesieni. Głównie pada i wieje, ale to nic, Berli oferuje masę rozrywek nawet na te pochmurne dni. W ciągu tygodnie nie mamy za dużo czasu, zaczęłam naukę w szkole, codziennie 8h, więc jak wracam do domu, to tylko obiad zrobić i z rodziną trochę czasu spędzić. Łukasz z kolei rozpoczął studia podyplomowe w Gdańsku, więc co drugi tydzień spędzamy oddzielnie. Przerwa w podróży sprawiła, że nasze życie jest dużo spokojniejsze i bardziej usystematyzowane. Kocham podróżować, planuje już wycieczki na przyszły rok, ale cieszę się, że mamy pory roku w których już tak nie da się jeździć bo taką chwila oddechu jest chyba każdemu potrzebna. No i można trochę oszczędzić, bo nie ma co się oszukiwać, podróże trochę kosztują, nawet te niskobudżetowe.
Jesteśmy też w trakcie poszukiwania mieszkania, codziennie przeglądam oferty i staram się nie załamywać i wierzę w to, że w końcu i nam się uda znaleźć przytulne gniazdko, chociaż w Berlinie, a już zwlaszczach na dzielnicach na których ja szukam, jest bardzo ciężko.

Po ostatniej mieszkaniowej porażce (odmówiono nam mieszkania z niewiadomych względów), na otarcie łez, zakupiłam sobie w końcu gofrownicę :). Dzieci są przeszczesliwe i mogłyby gofry jeść 3 razy dziennie :), a ja ćwiczę się w robieniu gofrów perfekcyjnych, wkrótce Romki urodziny i chciałabym, aby mali goście byli zadowoleni :).

Miniomy weekend był właśnie weekendem bez Łukasza, więc musiałam wymyślić jakieś atrakcje dla moich energicznych dzieci :), ale jak już pisałam powyżej, nie było trudno, raczej nie wiedziałam co wybrać :). Pogoda była całkiem całkiem więc w sobotę wybraliśmy się do parku.


 Romie sie przysnelo :)

Kleiner Tierpark

Kleiner Tierpark



A po tym się skakało i wydawało to dźwięki jakby się grało na cymbałkach. Świetna zabawa :)

Odwiedzilsmy dzielnicę Moabit, jedną z moich ulubionych dzielnic w Berlinie, prawie zupełnie nie znaną, a moim zdaniem podobnie ciekawą jak dzielnica Kreuzberg. Pracowałam na tej dzielnicy w mojej ostatniej pracy i przez 5 miesięcy udało mi się ją całkiem dobrze poznać. Z dziećmi pojechałam do parku Kleiner Tiergarten. Park ten był ostatnio całkowicie zrewitalizowany i jest bardzo przyjemnym miejscem na wizytę z dziećmi. Potem poszliśmy na Gozleme i zadowoleni wróciliśmy do domu, gdzie upiekliśmy chlebek bananowy, z tego przepisu. Wychodzi super smaczny, gorąco polecam :).. To był super dzień :).


W niedzielę z kolei wybraliśmy się do muzeum DDR.




Muzeum jest świetne, ale nie polecam w weekend, bo było milion osób. Muzeum znajduje się zaraz obok Berlińskiej katedry, w ścisłym centrum, więc pewnie znajduje się na liście "do zobaczenia" większości turystów.
Możemy tam zobaczy bardzo ciekawe stoiska opowiadające o takim codziennym życiu z DDR. Można dowiedzieć się wszystkiego: jak spędzano wakacje,jak wyglądał pokój przesłuchań, można przejrzeć się w lustrze i za sprawą specjalnej aplikacji zobaczyć się w lustrze w ubraniach z tamtych czasów. Jest nawet przygotowane modelowe mieszkanie, gdzie można otworzyć każda szafkę i zajrzeć w każdy kąt. Jeśli jesteście z mojego rocznika, to poczujecie się tam jak u babci w domu :).


Widok za oknem byl swietny, zmienial sie, czasem padal deszcz, jezdzily samochody

Imprezka

Dla dzieci wszystko było atrakcją i bardzo im się tam podobało, dla Marcela najbardziej ekscytująca była przejażdżka trabantem - na szybie wyświetlana jest droga na osiedlu, a w samochodzie można kierować, naciskać pedał gazu bądź hamulec i ma się złudzenie prawdziwej jazdy. W muzeum był też pokój przedszkolny, z zabawkami z tamtych lat, leżaczkami, na ścianie wisiał plan dnia, tam chyba spędziliśmy najwięcej czasu. Dzieci były bardzo zadowolone i ja również :). Trochę żałuję, nie udało mi się więcej poczytać, bo było tam zgormadzonych pełno ciekawostek.




Ponieważ pogoda była piękna, to po wyjściu z muzeum poszliśmy na plac pod Katedrą Berlińską, gdzie pan puszczał bańki, a wiadomo, że dzieci+bańki=szczęście, trochę czasu tam spędziliśmy i wróciliśmy do domu.





To był dobry weekend :)).
Pozdrawiam!!!